Grecja. Kronika zapowiedzianej tragedii
18 czerwca 2023Nieprzyjemnie brzmiące słowo „nielegalni imigranci” jest obecnie rzadko słyszane w greckiej debacie publicznej. Zamiast tego mówi się ze współczuciem o „uchodźcach”, „niewyobrażalnym cierpieniu” oraz „niezawinionej śmierci w głębinach Morza Śródziemnego”. Mieszkańcy Grecji są wstrząśnięci tragedią na Morzu Jońskim: około 47 mil morskich na południowy zachód od małego nadmorskiego miasta Pylos na Peloponezie utonęły setki uchodźców. Jest to jedna z największych i najbardziej wstrząsających tragedii z uchodźcami w Europie w ostatnich dziesięcioleciach.
Codzienne zjawisko
Martwi uchodźcy od dawna są smutnym codziennym zjawiskiem na greckim wybrzeżu Morza Śródziemnego. Grecy się do tego przyzwyczaili. Zaledwie kilka tygodni temu, 26 maja, w pobliżu Mykonos zatonął statek. Dziewięciu uchodźców, którzy wtedy utonęli, było wartych zaledwie kilku doniesień w greckich mediach. Dopiero tragedia na taką skalę, jak ta u wybrzeży Pylos, w której życie straciło wiele dzieci, zdołała ponownie wstrząsnąć Grekami.
Grecki rząd tymczasowy natychmiast ogłosił trzydniową żałobę narodową. Również na trzy dni wstrzymano kampanię wyborczą do drugiej tury wyborów parlamentarnych mających się odbyć 25 czerwca. Prezydentka Ekaterini Sakielaropulu i wielu innych polityków udało się do Kalamaty, gdzie pod opieką znajduje się większość ze 104 uratowanych uchodźców, aby zademonstrować swoją solidarność z nimi.
Nawet niektórzy greccy politycy, którzy zrobili karierę na niechęci do uchodźców i migrantów, na przykład urzędujący do niedawna minister ds. rozwoju Adonis Jeorjadis lub jego partyjny kolega, były minister zdrowia Atanasios Plewris, teraz okazują głębokie wzruszenie. Cynicznie, ponieważ nawet teraz nie zapominają podkreślać w tym samym zdaniu konieczności ochrony greckich granic.
Uchodźcy czy „najeźdźcy”?
Prorządowe greckie media, bliskie dotychczasowemu i najprawdopodobniej przyszłemu konserwatywnemu rządowi partii Nowa Demokracja (ND), podkreślają, że wszystko to jest „winą handlarzy ludźmi”. Na przykład dziennik „Apogefmatini” pisze, że uchodźcy utonęli, ponieważ zostali „upchnięci na pokładzie całkowicie zdezelowanego statku przez przestępczych handlarzy żywym towarem”.
Równie często czytamy, że uchodźcy powinni raczej przybyć do Europy legalnie, zamiast ryzykować życie swoje i swoich dzieci. Nie wspomina się jednak o tym, że takie legalne drogi praktycznie nie istnieją.
Ci w Grecji, którzy obecnie nadal mówią o prawie uchodźców do azylu oraz o ich prawie do bezpieczeństwa i nietykalności cielesnej, należą do mniejszości. Zdarza się, że są nawet obrażani jako źli patrioci, którzy chcą otworzyć granice Grecji i Europy dla „najeźdźców”.
Od 2020 roku, w którym kilka tysięcy uchodźców stanęło na granicy grecko-tureckiej i siłą próbowało przejść przez rzekę Ewros do Grecji, większość greckiego społeczeństwa dała się przekonać, że ci uchodźcy są najeźdźcami i że Grecja musi się przed nimi bronić. Panuje też powszechna zgoda co do tego, że ogrodzenie graniczne na rzece Ewros powinno być dalej budowane, a kontrole na pełnym morzu powinny być jeszcze bardziej rygorystyczne.
Konsensus przeciwko migracji
Pomimo powtarzających się doniesień, że grecka straż przybrzeżna nielegalnie deportuje nielegalnych imigrantów z powrotem na wody tureckie, wielu Greków nie jest tym wcale oburzonych. Wręcz przeciwnie, w pierwszej turze wyborów parlamentarnych (21.05.2023) stało się jasne, że zdecydowana większość Greków popiera praktykę ich wypychania przez rząd premiera Kiriakosa Mitsotakisa. W sumie, prawie 55 procent wyborców głosowało na jego partię Nowa Demokracja i partie jeszcze bardziej od niej prawicowe. Innymi słowy, na partie, które opowiadają się za ideą „Twierdzy Europa”.
Oficjalnie rząd wielokrotnie zaprzeczał doniesieniom o wypychaniu uchodźców. Należy jednak pamiętać, że uchodźcy nie są już w Grecji mile widziani, a jeśli do niej dotrą, to w niej utkną; bez możliwości dalszej podróży do Niemiec, Holandii czy Szwecji.
Wydaje się, że ta wiadomość dotarła już dawno do świadomości uchodźców. Coraz więcej osób ubiegających się o azyl i migrantów już nie korzysta z trasy z Turcji na wyspy Morza Egejskiego, ale z o wiele bardziej niebezpiecznej trasy na zachód od Grecji w środkowej części Morza Śródziemnego. Nieliczni zamożni uchodźcy próbują dostać się z Turcji do Włoch na jachtach. Biedni wybierają trasę biegnącą z Libii do Włoch.
To nie tylko wina handlarzy ludźmi
Do tej pory w 2023 roku co najmniej 12 tys. uchodźców przedostało się tą drogą do Unii Europejskiej, przy czym 1166 osób zginęło, uciekając przez Morze Śródziemne, nie licząc tych, którzy utonęli pod Pylos. Według unijnego portalu Statista, od 2014 roku w Morzu Śródziemnym utonęło prawie 30 tys. uchodźców. W większości zostali oni upchnięci na rozklekotanych statkach przez przestępczych handlarzy ludźmi, a następnie pozostawieni samym sobie.
Stelios Kuloglu, eurodeputowany lewicowej greckiej partii Syriza, twierdzi jednak, że w przypadku tragedii, takich jak ta u wybrzeży Pylos, nie wystarczy obwiniać wyłącznie handlarzy ludźmi. W wywiadzie dla DW ucieka się on do analogii: „Dilerzy narkotyków są straszni, ale przyczyny śmierci od nadużycia narkotyków leżą głębiej. To samo dotyczy napływu uchodźców i rozbitków. To także wina państw członkowskich UE i takich polityków jak włoska premier Giorgia Meloni, którzy nie chcą prowadzić polityki solidarności, w której dzieli się ciężarem napływu uchodźców i imigrantów”.
Czy Grecja popełniła przestępstwo?
Stelios Kuloglu wskazuje na kraje takie jak Francja, „które spowodowały problemy z uchodźcami poprzez swoje interwencje militarne”. Lecz także wskazuje na Polskę czy Węgry, „które nie przyjmują przydzielonych im uchodźców”. Według niego Grecja jest współodpowiedzialna za tragedię u wybrzeży Pylos.
– Według oficjalnych informacji straży przybrzeżnej rozbitkowie nie chcieli pomocy od przybywających jednostek patrolowych. Mogło to być spowodowane tym, że uchodźcy obawiali się ich wypchnięcia i bali się, że ich telefony komórkowe, a nawet pieniądze mogą zostać im odebrane. Dlatego ryzykują kontynuowanie podróży do Włoch na przeładowanych łodziach. Wolą zaryzykować wszystko, niż wrócić tam, skąd wyruszyli – do Libii, do piekła.
Tymczasem niektórzy eksperci już wysuwają możliwość pociągnięcia greckich władz do odpowiedzialności karnej. – Państwo greckie było zobowiązane do kontynuowania akcji ratunkowej, gdy jego straż przybrzeżna natknęła się na wywróconą łódź – mówi Vassilis Tsianos, socjolog z Uniwersytetu w Kilonii i przewodniczący Council for Migration e.V. (RfM), stowarzyszenia zrzeszającego około 190 naukowców badających kwestie migracji. – Jestem pewien, że nie jest to tylko przypadek zaniedbania – powiedział Tsianos w wywiadzie dla DW. – Jeśli ktoś tonie, nie pytamy go najpierw, czy możemy go uratować. Taka jest podstawowa logika ratownictwa morskiego – podkreślił.