Grecja między apatią a strachem
18 maja 2015Ludzie zastanawiają się, czy najpierw uregulować rachunki za żywność w pobliskim sklepiku czy też lepiej opłacić podatki. A może faktury za wodę i prąd? Bilans jest po pięciu twardych latach druzgocący. – Ludzie są zmęczeni. Gdy słyszą, że Grecja stoi na skraju bankructwa nie wiedzą, co się za tym kryje – mówi doradca podatkowy Pantelis Chacisinakis.
Bolesny powrót do drachmy?
Grecy od pięciu lat konfrontowani są z ponurymi przepowiedniami na temat niewypłacalności ich kraju i bolesnego powrotu do drachmy. – Od tego czasu nie myślą o niczym innym jak tylko o tym, czy Grecja pozostanie w strefie euro i czy będzie w stanie obsłużyć zadłużenie. – Gros społeczeństwa wypiera z pamięci te ponure myśli – przekonuje Nick Malkoucis, wydawca pisma „Macropolis” zajmującego się politycznymi i gospodarczymi problemami Grecji i strefy euro.
Już wypłacili 25 mld euro
W Grecji nie dochodzi do żadnych protestów. Nie dostrzega się żadnych oznak niezadowolenia wobec rządzących od czterech miesięcy lewicowych intelektualistów i aktywistów ze skrajnie prawicowymi populistami, mimo że nie mają zbytniego doświadczenia politycznego ani też doświadczenia w rządzeniu.
Niedawno Grecja wywiązała się ze swoich zobowiązań płatniczych wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), po czym Warufakis ostrzegł przed bezpośrednio grożącymi Grecji problemami z płynnością finansową. Wiele wskazuje na to, że za dwa tygodnie Grecja będzie bez pieniędzy. Mimo alarmującej sytuacji Malkoucis nie zauważa, by kraj ogarniała panika.
Niezależnie od tego niektórzy Grecy przygotowują się do najgorszego scenariusza (worst case scenario). Od początku grudnia wycofali z kont depozyty o wartości 25 mld euro (przeważnie w gotówce), czyli 15 procent ogółu depozytów sektora niefinansowego. – Ludzie boją się wprowadzenia administracyjnych ograniczeń w wypłacie gotówki lub jej wywozu z kraju albo wystąpienia Grecji ze strefy euro – uważa Malkoucis. Ta postawa jest sprzeczna z wynikami sondaży, według których większość Greków wyklucza wystąpienie ich kraju ze strefy euro, chcąc zachować euro jako środek płatniczy. – Niektórzy boją się o swoje oszczędności i przyszłość kraju, inni z kolei uważają, że Grecy już tyle stracili, iż wystąpienie ze strefy euro nie robi już prawie żadnej różnicy – podkreśla Malkoucis. – Chociaż są i tacy, którzy uważają, że komentatorzy polityczni i politycy UE często kreślą dla Grecji zbyt pesymistyczne prognozy. Dlatego nie zwracają już uwagi na ostrzeżenia i nie biorą ich poważnie.
„Wielu Greków przestało kupować ryby”
Niektórzy Grecy, na przykład rybak z wyspy Leros Christos Cakirios, mówi o szantażowaniu Grecji: – Od lat wmawia się nam, że stoimy na skraju przepaści, że bankrutujemy, że zabraknie pieniędzy w bankomatach, że któregoś dnia pod banki zajadą czołgi, żeby powstrzymać ludzi przed podejmowaniem gotówki, zanim straci na wartości – zżyma się Cakirios – Po czym nasi politycy zgadzają się na dalsze pociągnięcia oszczędnościowe. Jesteśmy jak posłuszni uczniacy. W tej kategorii pobijamy coraz to nowe rekordy.
Przez pięć ostatnich lat Cakirios walczył do upadłego. Jest szczęśliwy, że w ogóle ma pracę, nawet, jeśli ma trudności ze sprzedażą ryb z własnego połowu. – Wielu ludzi przestało kupować ryby. Uważają, że są za drogie.
Cakirios popiera politykę anty-oszczędnościową rządu polegającą na uniknięciu dalszych zabiegów oszczędnościowych i podwyżek podatków. Według niego polityka oszczędnościowa wpędziła Grecję w poważne tarapaty. Z drugiej strony nie może sobie wyobrazić swojego kraju poza strefą euro, odizolowaną od reszty Europy. – Większość Greków, których znam, nie wierzy też, że to się kiedykolwiek stanie – dodaje.
„Czy wiedzą, co czynią?”
Analityk Malkoucis obawia się, że bieżący rok może być dla Grecji gorszy niż dwa poprzednie lata. Już wtedy strach przed wystąpieniem ze strefy euro doprowadził do protestów, utyskiwania na arenie międzynarodowej i histerii w mediach. – Teraz mamy niedoświadczony rząd, który w wielu kwestiach nie podziela opinii wierzycieli Grecji. To jest niepokojące – mówi. – Grecji zaczyna brakować pieniędzy. Jeżeli w ciągu najbliższych dwóch tygodni nie dojdzie do porozumienia – innej drogi nie ma – niewypłacalność stanie się rzeczywistością – dodaje.
Doradca podatkowy Pantelis Chacisinakis zasadniczo popiera nowy rząd. Choć nie kryje też wątpliwości: – Może oni po prostu nie wiedzą, co czynią. Jeśli faktycznie nie wiedzą, to nie chcę wiedzieć, jakie będą tego konsekwencje”.
Joanna Kakissis / Iwona D. Metzner