Greenpeace stracił miliony na spekulacjach giełdowych
16 czerwca 2014Spektakularne protesty przeciw elektrowniom atomowym, platformom wiertniczym, zabijaniu wielorybów: organizacja ochrony środowiska Greenpeace od lat zwraca na siebie uwagę karkołomnymi akcjami. Kryjąca się za nimi formuła: więcej uwagi oznacza więcej datków. Tym razem doniesienia prasowe na temat Greenpeace mogą raczej odstraszyć sympatyków i darczyńców na całym świecie: „Greenpeace się przespekulował”. Konkretnie: pracownik organizacji w centrali w Amsterdamie wziął się za interesy walutowe licząc, że zarobi na spadającym kursie euro. Stracił 3,8 mln euro. Natychmiast został zwolniony.
Hojni Niemcy
Ile stracili niemieccy darczyńcy, nie wiadomo. Niemcy są przy tym szczególnie hojni. Tylko w ubiegłym roku ochronę Arktyki, walkę z energetyką jądrową czy elektrowniami węglowymi wsparło w Niemczech finansowo ponad pół miliona osób.
Niemieckie biuro Greenpeace zareagowało natychmiast informując, że „poważny błąd”, który powstał podczas próby zabezpieczenia się przed wahaniami kursów walut spowodował straty finansowe w wysokości 3,8 mln euro. „Nadzwyczaj ubolewamy nad tą stratą i z naciskiem chcemy przeprosić naszych członków-darczyńców”, napisało niemieckie biuro organizacji (Greenpeace Deutschland).
Odpowiedzialny pracownik w Amsterdamie zignorował obowiązujące reguły. – Mechanizmy kontrolne w Greenpeace International nie zafunkcjonowały – przyznał Michael Pauli z Greenpeace Deutschland. Od razu jednak zaznaczył, że nie chodziło o spekulacyjną grę dla wzbogacenia się.
Płynne granice
Milionowe straty wskazują na problem, z jakim boryka się Greenpeace. Praca centrali organizacji w Amsterdamie bazuje na euro, liczne biura na całym świecie opierają się na swoich krajowych walutach. Zależnie od panujących kursów walut organizacja zyskuje lub traci. – Rokrocznie Greenpeace International ma do czynienia z wahaniami kursów walut – mówi Michael Pauli. W 2013 roku, wbrew dotychczasowej praktyce zadecydowano, że zostanie podjęta próba zabezpieczenia się i waluty bądą kupowane po stałym kursie. Jak się okazało, był to błąd.
Wahania kursów walut są zresztą nie tylko problemem Greenpeace. Zna go także Burkhard Wilke z niemieckiego Nadzoru nad Fundacjami (DZI-Spendensiegel). – W pewnym stopniu konieczne jest trzymanie ręki na pulsie i obserwowanie ryzyka – mówi Wilke. Organizacje pozarządowe mogą się chronić inwestując zebrane pieniądze w bezpieczne waluty. – Trzeba jednak uważać, by nie przekroczyć nieumyślnie granic spekulacji – dodaje. Spekulacje zaczynają się dla niego w chwili, kiedy stawia się na rosnące lub spadające kursy walut. – Jednym z podstawowych pytań jest teraz, czy straty powstały, bo próbowano zabezpieczyć się przed ryzykiem wahań kursów, czy są efektem spekulacji? – podsumowuje Burkhard Wilke.
Hansjörg Elshorst, członek założycielski Transparency International uważa, że mimo krytyki sprawa organizacji ochrony środowiska Greenpeace nie jest aż tak bardzo godna potępienia. – Też bym oczekiwał od moich współpracowników, że sensownie zainwestują pieniądze - nie spekulując ryzykownie, ale tak, by wartość tych pieniądzy utrzymała się albo wzrosła – podkreśla Elshorst w rozmowie z Deutsche Welle. Tyle, że w tego typu operacjach granica między rozsądnym zainwestowaniem pieniędzy a godnymi krytyki spekulacjami jest nader płynna.
Potrzeba więcej informacji
Organizacje użyteczności publicznej uwikłane w interesy walutowe to dla wielu osób paradoksalna sytuacja. Chodzi jednak tylko o życzenie wielu NGO, by „rozsądnie gospodarować” posiadanymi pieniędzmi. W czasach ekstremalnie niskiego oprocentowania kapitału jest to prawdziwym problemem. Niemiecki ekspert Hansjörg Elshorst zaleca dlatego organizacjom lokaty terminowe lub portfolio. Darczyńcom radzi, by śledzili roczne sprawozdania z działalności organizacji. - Wiele z nich jest rzeczywiście przekonującą wizytówką organizacji – uważa Elshorst.
Stephanie Höppner / Elżbieta Stasik
red. odp.: Małgorzata Matzke