Gruzja odwraca się od UE? „Grozi nam scenariusz białoruski”
7 grudnia 2024Deutsche Welle: Gdybym znał tylko narrację partii Gruzińskie Marzenie i chmurę dezinformacji na X, byłbym przekonany, że protesty w Gruzji są sponsorowane przez Zachód i że to protestujący podżegają do przemocy, a poza Tbilisi ludzie modlą się, by nie skończyło się to kolejną rewolucją.
Mariam Chotenaszwili: Dla każdego, kto śledzi gruzińską politykę, ta narracja to nie nowość. Frustrujące jest jednak to, że rozwój wydarzeń okazał się zaskoczeniem dla wielu w UE, w tym niektórych liderów. Takie są skutki kampanii dezinformacyjnej – elementu rosyjskiej wojny hybrydowej w Gruzji.
Jak ocenia pani reakcję UE na kryzys gruziński? Parlament Europejski uznał wyniki wyborów za nieważne i wezwał do ich powtórzenia. Szefowa dyplomacji UE Kaja Kallas potępiła i przemoc wobec protestujących, i odwrót od prounijnego kursu. Ale czy reakcja Zachodu nie jest zbyt łagodna?
Absolutnie tak. Wyraźnie widać, że Gruzińskie Marzenie dąży do siłowej konsolidacji dyktatury typu białoruskiego. Myślę, że jest to jasne również dla Zachodu, ale powstało wrażenie, że Gruzini zostali pozostawieni z oświadczeniami i wpisami w mediach społecznościowych, a niektórzy przywódcy UE nadal – zupełnie nierealistycznie – pokładają nadzieję w Gruzińskim Marzeniu.
UE przyda się zmiana myślenia
Kryzys migracyjny, gospodarcze zapóźnienie wobec USA i Chin, wojna rosyjsko-ukraińska, działania hybrydowe Rosji, druga kadencja Trumpa, sama UE starająca się utrzymać pozycję globalnego gracza – unijni liderzy mogą być troszkę tym wszystkim przytłoczeni.
Rzeczywiście, ale jednym z najważniejszych powodów takiego samopoczucia Europy jest agresja rosyjska. A niektórzy nadal nie zdają sobie sprawy, że Rosja jest wspólnym zagrożeniem.
Naprawdę?
Ilekroć słyszą „hybrydowa ingerencja Rosji w Gruzji lub na Ukrainie”, myślą, że jest to problem gruziński lub ukraiński, podczas gdy w rzeczywistości UE pomagająca Ukrainie i obecna w Gruzji oznacza trzymanie wspólnego wroga na dystans. Zachodnim przywódcom przyda się taka zmiana myślenia. Obojętność UE wobec walki Gruzinów, jej bezczynność w obliczu konsolidacji dyktatury przez Gruzińskie Marzenie spowoduje osłabienie unijnego „soft power”, opartego na wartościach i obietnicy standardu życia, który sąsiedzi UE kojarzą właśnie z nią. Nie podejmując żadnych działań UE nie tylko osłabiłaby Gruzję i obaliła swoją wiarygodność jako przyjaciela i sojusznika, ale także okazałaby się słaba wobec wspólnego wroga.
Jeśli Europa zawiedzie Gruzję, jaki sygnał wyśle Serbii, Albanii, Bośni? „Przepraszamy, jesteśmy bezsilni”?
Kiedy słyszę opinie płynące z Bałkanów Zachodnich, będące rezultatem tego rozwlekłego procesu rozszerzenia, mam wrażenie, że UE w dużej mierze już rozczarowała ten region. I naprawdę obawiam się, że to rozczarowanie może udzielić się Gruzji i Ukrainie, jeśli państwa członkowskie UE nie zaczną na poważnie walczyć ze wspólnym wrogiem – Rosją.
Opozycja na celowniku
Protestujący w Gruzji są bici, spryskiwani wodą i gazem łzawiącym, oślepiani laserami, ostrzeliwani gumowymi kulami, rozganiani, aresztowani. Czy opozycja ma jakąkolwiek możliwość, by ich wesprzeć?
Wśród poszkodowanych są również liderzy opozycji – widzieliśmy pobitego Nikę Gvaramię, który wydawał się nieprzytomny. Wyraźnie widać, że władza wzięła opozycję na celownik. Aktywiści alarmują, że policja wchodzi do domów i konfiskuje telefony i komputery. Około 320 osób zostało zatrzymanych na ulicach, z czego około 250 padło ofiarą przemocy fizycznej. Żaden z agresywnych policjantów nie został ukarany.
Jak to się skończy?
Myślę, że Gruzińskie Marzenie będzie próbowało zastosować przemoc w takiej skali, jaką uzna za konieczną do stłumienia protestów. Naprawdę mamy do czynienia ze scenariuszem białoruskim. Do tego kończy się kadencja prezydentki Salome Zurabiszwili.
Kiedyś miała poparcie Gruzińskiego Marzenia, ale z czasem przeszła do opozycji.
Teraz oświadczyła, że nie ustąpi, ponieważ nie ma legalnego parlamentu, który wybrałby nowego prezydenta.
Będzie kryzys konstytucyjny na pełną skalę.
Tak.
Gruzini walczą z rządem i z Rosją
Ale co z tymi ludźmi, którzy nie protestują i starają się żyć normalnie?
Nie ma zbyt wielu takich, ponieważ obecnie w Gruzji nie da się normalnie żyć. My, Gruzini, mamy bardzo niską tolerancję na przemoc i niesprawiedliwość. Dlatego wciąż mam nadzieję.
Chcę jednak podkreślić, że to nie jest walka tylko między Gruzinami a gruzińskim rządem. Gruzini walczą z rządem i z Rosją. I dlatego tak bardzo potrzebujemy Unii Europejskiej. Niesprawiedliwie i naiwnie byłoby oczekiwać, że sami Gruzini mogą pokonać potwora, jakim jest Gruzińskie Marzenie i stojąca za nim Rosja. UE musi być skuteczną przeciwwagą dla hybrydowej ingerencji Rosji w regionie.
Czy usłyszałbym to samo przesłanie w małym miasteczku sto kilometrów od Tbilisi?
Myślę, że w większości usłyszałby pan proeuropejskie przesłanie, ale oczywiście spotkałby pan też ludzi, którzy wierzą, że Gruzińskie Marzenie nie odwraca Gruzji od Europy, ponieważ jego politycy wykorzystali w kampanii prounijne hasła. Za nimi jednak kryły się ustawy o „obcej ingerencji”, anty-LGBT i tak dalej. Gdyby wybory nie zostały sfałszowane, uważam, że GM nie zdobyłoby większości. Tu też potrzebujemy skutecznej komunikacji ze strony UE, wyjaśniającej, że Gruzińskie Marzenie wprowadza ludzi w błąd co do swoich prawdziwych intencji i że nie zamierza zbliżyć Gruzji do Europy.
Cytowany przez portal OkoPress Grigol Dżulichidze, ekspert ds. dezinformacji i propagandy, uważa, że Zachód powinien traktować Gruzińskie Marzenie na zasadzie wzajemności: odbierać wizy, nakładać sankcje na polityków łamiących demokrację i nie wznawiać procesów integracji z UE. Jak pani to ocenia? A może UE powinna sprawić, by przeciętny Gruzin czuł jej wsparcie?
Brak wsparcia finansowego dla gruzińskiego rządu – oczywiście tak. Jednocześnie UE powinna zwiększyć wsparcie dla społeczeństwa obywatelskiego i niezależnych mediów. Ale wycofanie się z liberalizacji wizowej byłoby niewiarygodnie złym pomysłem, choć paradoksalnie łatwiejszym do wdrożenia niż ukierunkowane sankcje wobec gruzińskich władz. Zaszkodziłoby jednak właśnie tym, którzy teraz protestują na ulicach.
Jak to wszystko wpływa na panią jako Gruzinkę?
Jest mi potwornie trudno. Urodziłam się w 1986 roku, uczestniczyłam w wielu protestach. Nigdy nie widziałam takiej przemocy i tak przyjaznego Rosji rządu. Nasze marzenia są zagrożone, ale nie możemy pozostać neutralni i nie podjąć walki. Jeśli przegramy, Rosja chwyci Gruzję mocniej w swoje kleszcze. A scenariusz Białorusi jest dla nas absolutnie nie do pomyślenia.
Rozmawiał: Michał Gostkiewicz
Mariam Chotenaszwili jest dyrektorką generalną Trans European Policy Studies Association (TEPSA) – akademickiej sieci specjalistów. ds. polityki Unii Europejskiej. Jest ekspertką ds. polityki sąsiedztwa i polityki rozszerzenia, absolwentką College of Europe i byłą pracownicą gruzińskiego oddziału Transparency International.