1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Handlowcy: "Decyzje rządu to katastrofa"

4 marca 2021

Związek Niemieckiego Handlu Detalicznego (HDE) z "rozczarowaniem i niezrozumieniem" zareagował na wyniki wczorajszego szczytu w sprawie walki z pandemią koronawirusa.

https://p.dw.com/p/3qDBi
Fala upadłości w Niemczech
Kilkadziesiąt tysięcy firm walczy o przeżycieZdjęcie: Fotolia/Markus Bormann

- To dla nas prawdziwa "katastrofa - oświadczył dziś (04.03.2021) prezes HDE Stefan Genth. Jego zdaniem uczestnicy konferencji "faktycznie przedłużyli lockdown dla większości placówek handlowych do końca marca, przez co grozi im dalszy spadek obrotów w wysokości 10 mld euro".

Zgodnie z przyjętymi decyzjami, od przyszłego poniedziałku (08.03.2021) w regionach, w których wskaźnik nowych zachorowań na sto tysięcy mieszkańców nie przekracza 50 w ciągu tygodnia, sklepy mogą zostać ponownie otwarte. Tam gdzie wskaźnik ten waha się w granicach od 50 do 100, klienci mogą odwiedzać sklepy po wcześniejszym uzgodnieniu terminu zakupów. W razie nagłego wzrostu liczby nowych zakażeń sklepy mogą jednak zostać ponownie zamknięte.

Handlowcy nieprzekonani

Wszystko to nie przekonuje handlowców. Postulowany wskaźnik nowych zakażeń na poziomie niższym niż 50 występuje tylko w niektórych częściach Niemiec, a odbieranie przez klientów wcześniej zamówionych przez nich towarów "nie uratuje handlu", twierdzi HDE. To samo, choć w nieco mniejszym stopniu, dotyczy zakupów po wcześniejszym uzgodnieniu ich terminu, ponieważ związane z tym koszty przewyższają z reguły spodziewany zysk.

Zdaniem Związku Niemieckiego Handlu Detalicznego, politycy nie powinni kierować się z uporem wskaźnikami nowych zachorowań, tylko skupić uwagę na ryzyku zarażenia się koronawirusem podczas zakupów w sklepach. To zaś, po przestrzeganiu w placówkach handlowych wszystkich zaleceń w sprawie higieny i zachowywania odstępu społecznego przez klientów, jest znikome, jak argumentuje HDE. Zdaniem Związku, w pełni możliwe jest szybkie otwarcie wszystkich sklepów.

Ile niemiecki handel detaliczny straci na lockdownie?

Wielu firmom grozi bankructwo

Fachowcy liczą się z upadłością około 25 tys. firm w Niemczech wskutek koronakryzysu. Wiele firm utrzymuje się dziś przy życiu tylko dzięki pomocy finansowej państwa, która ma jednak swoje mankamenty.

- Wspieranie finansowe zdrowych przedsiębiorstw, które nie ze swojej winy popadły w trudności wskutek lockdownu, jest słuszne i w pełni zrozumiałe - twierdzą eksperci z Instytutu Leibniza ds. Europejskich Badań Gospodarczych (ZEW) w Mannheim. Zwracają jednak uwagę, że nieskoordynowany do końca sposób udzielania tej pomocy "pociąga za sobą miliardowe koszty bezpośrednie i ma negatywny wpływ na średniookresowe szanse wzrostu gospodarczego i rozwój produkcji w Niemczech".

Niepokój ekspertów budzi także zniesienie przez rząd obowiązku zgłaszania przez przedsiębiorstwa wniosku o upadłość od marca do grudnia 2020 roku. Zgodnie z przepisami przedsiębiorstwa powinny wystąpić z takim wnioskiem w przypadku niewypłacalności. Ze względu na pandemię koronawirusa rząd zniósł okresowo ten obowiązek w marcu ubiegłego roku do końca września, a następnie do końca grudnia. W nieco zmienionej formie niemieckie firmy mogą korzystać z tej decyzji rządu do końca kwietnia tego roku. Chodzi tu o firmy, które od początku listopada do koća grudnia ubiegłego roku wystąpiły z wnioskiem o pomoc finansową państwa.

Z badań ZEW wynika, że w ten sposób utworzył się swoisty "korek" wśród firm skazanych na bankructwo, które go jeszcze nie ogłosiły, ale wkrótce będą zmuszone to zrobić. Zdaniem analityków instytutu można liczyć się z upadłością około 25 tys. firm w całych Niemczech. Najbardziej zagrożone są małe firmy zatrudniające do 10 pracowników.

Fala upadłości w Niemczech
Minister gospodarki bywa nazywany "grabarzem całych gałęzi gospodarki", a on sam uważa się za ratownika. Zdjęcie: Andreas Mertens/BMWi/dpa/picture alliance

Minister gospodarki w ogniu krytyki

Inny problem polega na tym, że wiele firm, które wystąpiły o pomoc finansową państwa, do tej pory jej nie otrzymały. Winą za to obciąża się ministra gospodarki Petera Altmaiera z CDU. - Stale wzrasta liczba przedsiębiorców skrajnie niezadowolonych z jego pracy - twierdzi Markus Jerger, prezes Zrzeszenia Firm Średniej Wielkości (BVMW).

Przedsiębiorcy ganią ministra za to, że obiecana pomoc związana jest z wieloma przeszkodami biurokratycznymi i często przychodzi za późno. W rezultacie minister Altmaier nazywany bywa nierzadko "grabarzem całych gałęzi gospodarki", chociaż on sam uważa się za ratownika. Na spóźnioną pomoc narzekają także inne stowarzyszenia gospodarcze, wskazując na firmy, które wciąż nie otrzymały pomocy za listopad i grudzień ubiegłego roku.

Monachijski Instytut Badań nad Gospodarką Ifo i dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" co dwa miesiące przeprowadzają ankietę wśród profesorów ekonomii na niemieckich uniwersytetach. Z ostatniej wynika, że niemieccy ekonomiści oceniają działania polityków w walce z gospodarczymi skutkami koronakryzysu jako "zbyt powolne i za mało elastyczne". Ich zdaniem w walce z koronakryzysem kryje się wiele niewykorzystanych dotąd możliwości, po które trzeba tylko sięgnąć.

(DW, AFP/jak)

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>