Niemcy korzystają na rozszerzeniu Unii UE
16 października 2012- Za pieniądze, które zarobię tutaj w ciągu dwóch miesięcy jestem w stanie żyć w Polsce pół roku - przyznaje Danuta Jesionek (45), zmywając naczynia w kuchni w jednym z gospodarstw ogrodniczych w Bornheim koło Bonn. Od 9 lat Polka pracuje sezonowo w Niemczech. - Wcześniej potrzebowałem około miesiąca, aby zdobyć człowieka do pracy - opowiada właściciel gospodarstwa Claus Ritter. - Teraz wystarczy jeden telefon. W ciągu tygodnia pracownicy już są na miejscu - zaznacza. Jego zdaniem dzieje się tak dzięki prawu do swobodnego przepływu siły roboczej: od 1 maja 2011 roku obywatele państw Europy środkowej i wschodniej (oprócz Rumunii i Bułgarii) mogą bez ograniczeń pracować w Niemczech.
Wśród około tysiąca pracowników sezonowych, którzy między wiosną a jesienią pracują w gospodarstwie w Bornheim jest coraz więcej Bułgarów i Rumunów. Między nimi pracują także Niemcy, jak Gisela Klein (61). - Pracuję tu od sześciu lat i doskonale rozumiem się z pracownikami sezonowymi. Tylko czasami zdarzają się problemy z komunikacją. Poza tym - wszystko w porządku - mówi kobieta i pokazuje na leżącą na blacie kuchennym kartkę z wydrukowanymi zwrotami po rumuńsku, bułgarsku i po polsku.
W Niemczech popracować, w Polsce żyć
Za kilka miesięcy kobiety się rozstaną - przynajmniej do następnego sezonu. Danuta Jesionek wraca do domu, do Polski. Tak, jak wielu jej rodaków. Jeżeli jest taka możliwość, chętnie podejmują oni pracę na miesiąc lub dwa w Niemczech, ale żyć wolą jednak w Polsce. Okazuje się, że podobnie myślą także lepiej wykształceni obywatele Unii z nowych państw UE. - 20 lat temu różnica poziomu płac między Niemcami a krajem pochodzenia motywowała do wyjazdu do Niemiec - wyjaśnia rzeczniczka Centralnego Ośrodka Pośrednictwa Zagranicznej Kadry Fachowej Federalnej Agencji Pracy (Zentrale Auslands-und Fachvermittlung der Bundesagentur für Arbeit, ZVA) Beate Raabe.
- Zmniejszyła się różnica w płacach i poprawiły możliwości zarobkowe w Polsce - zaznacza. Zdaniem urzędniczki z tego właśnie powodu chęć wyjazdu do pracy do Niemiec nie jest już zjawiskiem tak powszechnym jak jeszcze kilka lat temu.
Kiedy w 2011 roku niemiecki rynek pracy otwarto dla pracowników z Europy środkowej i wschodniej (wyłączając Rumunię i Bułgarię) panowała obawa, że mimo poprawiających się standardów życia w tych krajach, fala pracowników z nowych państw wspólnoty zaleje rynek pracy, Jednak zatrudniona jako pomoc kuchenna Gisela Klein zapewnia, że tacy ludzie jak jej koleżanki z Polski "nie pozbawią Niemców zatrudnienia".
To może także potwierdzić Oliver Koppel, ekspert ds. rynku pracy Niemieckiego Instytutu Gospodarczego z Kolonii. Jego zdaniem obawy przed zalaniem niemieckiego rynku przez tanią siłę roboczą okazały się zupełnie bezpodstawnie. - Po pierwsze, czysto ilościowe wskaźniki utrzymują się w normie i dają się oszacować - mówi Koppel. - Po drugie, mamy w Niemczech korzystną sytuacją na rynku pracy, co oznacza, że panuje bardzo wysoki popyt na siłę roboczą.
W 2010 roku, rok przed wejściem w życie ustawy o swobodnym przemieszczaniu się siły roboczej w ramach UE, do Niemiec przybyło 130 tysięcy imigrantów z Polski, 75 tysięcy z Rumunii i 39 tysięcy z Bułgarii. W 2011 liczba ta prawie nie uległa zmianie, jak zaznacza ekspert. Wg szacunków Federalnego Urzędu Pracy oraz Ministerstwa ds. Migracji i Uchodźców (BAMF) rok po otwarciu niemieckiego rynku pracy dla obywateli większości państw UE do Niemiec przybyło między 63 tys. a 89 tys. osób.
Polscy uczniowie mogą uczyć się zawodu we wschodnich Niemczech
W społeczeństwie panował strach przed zalaniem niemieckiego rynku pracy przez nowych obywateli UE oraz obawy przed dumpingiem płacowym. Zakładano, że wschodnioeuropejscy pracownicy będą gotowi pracować za mniejsze wynagrodzenie, niż Niemcy, a przez to wpłyną na obniżenie poziomu wynagrodzeń. Jednak do takiej sytuacji nie doszło. Przeciwnie: swoboda przemieszczania się siły roboczej na wewnątrzunijnym rynku pracy wyszła Niemcom na korzyść. To potwierdza zarówno Federalna Agencja Pracy jak i liczni eksperci gospodarczy. - Napływ siły roboczej z nowych państw UE niewątpliwie spowodował załagodzenie sytuacji na niemieckim rynku pracy - zapewnia Oliver Koppel.
Na przykład w niemieckim szkolnictwie. We wschodniej części Niemiec jest obecnie o ok. 50 procent mniej chętnych do nauki zawodu, niż jeszcze dwadzieścia lat temu. Ta dość spora luka doprowadziła do nadpodaży miejsc nauki zawodu. - Ponieważ po zjednoczeniu Niemiec w landach wschodnich rodziło się znacznie mniej dzieci niż wcześniej, dziś te miejsca nauki zawodu mogą być zajmowane przez polskich uczniów - wyjaśnia Koppel. Lecz po pierwszych pionierskich próbach nauki zawodu w Niemczech większość młodych Polaków zrezygnowała. Nie radzili sobie z niemiecką mentalnością.
Autor: Marina Martinović / Agnieszka Rycicka
red.odp.: Małgorzata Matzke