Intratna posada dla kolejnego ministra. "Kupni politycy"
7 października 2016Peer Steinbrück był ministrem finansów w rządzie Angeli Merkel, wcześniej premierem kraju związkowego Nadrenia Północna-Westfalia. Był też kandydatem niemieckich socjaldemokratów (SPD) do objęcia stanowiska kanclerza w 2013 roku. Do niedawna zasiadał też w ławach poselskich Bundestagu. Teraz – po obowiązkowym dla byłych ministrów okresie karencyjnym – przejąć ma funkcję doradcy banku ING-Diba.
Jednak krytycy przechodzenia polityków do biznesu dopatrują się w tym kolizji interesów i mówią wręcz o „kupnych politykach”. Przejście Steinbrücka do bankowości znów wznieciło dyskusję o okresach karencyjnych i obudziło obawy przed naciskami na politykę. Steinbrück zdaje się tym nie przejmować. W rozmowie opublikowanej w czwartkowym (6.10.2016) wydaniu tygodnika „Die Zeit” oświadczył stanowczo: – Przyjmę ofertę doradcy zarządu ING-Diba.
Okresy karencyjne dla deputowanych?
Od czasu, kiedy przestał być ministrem finansów minęło już siedem lat, więc nie ma mowy o konflikcie interesów – zapewnia. Ale nie szczędzono mu krytyki i pytania, czy jest kupnym politykiem? Do grona krytyków przejścia socjaldemokraty z polityki do biznesu należą liderka niemieckiej Lewicy w Bundestagu Sahra Wagenknecht oraz Sven Giegold z partii Zielonych.
Wagenknecht napisała na Twitterze, że Steinbrück daje sobie teraz „posrebrzyć swoje zaangażowanie na rzecz ratowania unijnych banków”. Giegold stwierdził: „Te szybkie zmiany stron są pożywką dla politycznych sceptyków” i zażądał okresu karencyjnego także dla deputowanych.
Z prawnego punktu widzenia wszystko jest w porządku. Zgodnie z przepisami byli ministrowie mogą przejść do biznesu po upływie półtora roku od zakończenia sprawowania ich rządowych funkcji.
Sprawa Steinbrücka nie jest wyjątkiem. W ostatnich latach szczególnie gorąco dyskutowano też na temat Ronalda Pofalli (CDU), byłego szefa urzędu kanclerskiego, który objął stanowisko w zarządzie niemieckich kolei Deutsche Bahn.
Steinbrück już latem 2016 zapowiedział, że zamierza złożyć swój mandat w Bundestagu, a w ub. tygodniu pożegnał się oficjalnie z kolegami w parlamencie. W swoim wystąpieniu powiedział, że z jego wrodzoną wstrzemięźliwością nie będzie przydatny swojej partii w kampanii wyborczej.
Niemiecki socjaldemokrata pochodzi z rodziny bankierów, a jego przodkowie zakładali Deutsche Bank. Opinii publicznej podpadł szczególnie wtedy, gdy media zamieściły informacje o tym, że każe on sobie płacić sobie horrendalne wynagrodzenia za wykłady i przemówienia na różnych forach.
Były kanclerz na liście płac Gazpromu
Najbardziej spektakularnym przejściem z polityki do biznesu, które zbulwersowało nie tylko opinię publiczną w Niemczech, ale i za granicą m.in. w Polsce, było przyjęcie w 2005 roku, po przegranych wyborach z Angelą Merkel, oferty pracy przez Geharda Schrödera w spółce Nord Stream, gdzie został przewodniczącym rady nadzorczej. Spółka zbudowała Gazociąg Północny na dnie Bałtyku. Teraz były kanclerz Niemiec kieruje radą dyrektorów spółki Nord Stream 2, która ma zbudować drugą nitkę gazociągu z Rosji do Niemiec. Spółka Nord Stream 2 należy obecnie w 100-procentach do rosyjskiego, państwowego koncernu energetycznego Gazprom. O przejęciu przez Schrödera nowego stanowiska berliński „Tagesspiegel” napisał: „Większego zamieszania niż dodatkowe stanowisko Schrödera mogłoby narobić tylko przejście urzędniczki wysokiego szczebla z ministerstwa gospodarki do Gazpromu”.
W ub. tygodniu rzeczywiście Nord Stream 2 potwierdził, że zatrudnił Marion Scheller, byłą kierowniczkę działu ds. polityki europejskiej w niemieckim ministerstwie gospodarki.
DPA / Barbara Cöllen