W konflikcie ukraińskim chodzi o zachowanie twarzy
7 lutego 2015tagesschau.de: W ostatnich dniach kryzys ukraiński jeszcze bardziej się zaostrzył. Czy dostrzega Pan w ogóle szansę, by osiągnąć cokolwiek na płaszczyźnie dyplomatycznej?
Wolfgang Ischinger: Nigdy tak nie ma, żeby w przypadkach kryzysu takich, jak obecny, nie było żadnej możliwości dyplomatycznego rozwiązania. Dlatego wciąż słuszne i ważne pozostają nieustanne zabiegi rządu Niemiec wraz z innymi, by zgromadzić wszystkich przy stole rokowań i szukać rozwiązania. Ale przyznaję, że w obecnej chwili rozwiązanie na drodze negocjacji, którego wszyscy byśmy pragnęli, tzn. zakończeniu wsparcia Rosjan dla separatystów a na Zachodzie zarzucenia wszelkich spekulacji o ewentualnych dostawach broni na Ukrainę, jest bardziej odległe, niż kiedykolwiek w ubiegłych miesiącach.
Wielu patrzy w tym momencie na Moskwę. Co mógłby zrobić prezydent Putin dla deeskalacji konfliktu ukraińskiego?
Wciąż pojawia się pytanie: Jak można by znaleźć takie rozwiązanie, żeby żadna ze stron nie straciła twarzy. W międzynarodowej polityce to bardzo istotna kwestia. Myślę jednak, że rozwiązanie bez utraty twarzy jest możliwe. Istnieje porozumienie mińskie z września ubiegłego roku. Zostało zawarte przy udziale Rosji. Implementacja tego porozumienia nie może więc spowodować utraty twarzy przez Moskwę. Tu trzeba Rosjan trzymać za słowo.
Oprócz tego przed kilkoma dniami kanclerz Merkel bardzo mądrze rozwinęła wizję wspólnego obszaru gospodarczego pomiędzy Unią Europejską i Rosją czy Unią Eurazjatycką, do której dąży Rosja. Jest to następny pomysł, jak w imię korzyści dla wszystkich można by zainicjować projekty z udziałem Zachodu i Rosji. Sądzę, że z pomocą takich mądrych, politycznych inicjatyw możliwe byłoby zażegnanie konfliktu ukraińskiego. Pozostaje tylko pytanie, czy jest to w ogóle w interesie Rosji. Po tym, jak sytuacja rozwijała się w ostatnich miesiącach, można niestety mieć co do tego wątpliwości.
Inny konflikt, który będzie odgrywał rolę na monachijskiej konferencji to wojna domowa w Syrii i walka z terrorystycznym Państwem Islamskim. Jak podchodzi się na konferencji do tego konfliktu?
W tej kwestii MKB ma trudny problem. Konferencja jest prywatną imprezą, czyli w zasadzie można na nią zapraszać kogo się chce. Sądzę jednak, że należałoby wyznaczyć pewną granicę, jeżeli są obawy, że niektórzy goście mogliby wykorzystać forum tego spotkania do celów propagandowych. Dlatego w tym roku nie ma na konferencji ani przedstawicieli reżimu Asada, ani oczywiście żadnych przedstawicieli Państwa Islamskiego.
Obecnych jest jednak wielu przedstawicieli świata arabskiego z regionu Bliskiego i Środkowego Wschodu, z Iranem włącznie, co będzie okazją do omówienia sytuacji z bezpośrednimi sąsiadami Syrii. Będzie przywódca irackich Kurdów Masud Barzani, tak więc będzie można z pierwszej ręki dowiedzieć się, jak podchodzi się tam do Państwa Islamskiego.
Na świecie jest coraz więcej kryzysów i można wręcz odnieść wrażenie, że międzynarodowa społeczność przygląda się im z bezradnością. Dlaczego tak jest?
W ostatnich latach i miesiącach międzynarodowa polityka stawała się coraz mniej przejrzysta, chaotyczna i kompleksowa. Jest ona wielkim wyzwaniem. Właściwie potrzebne byłoby więcej możliwości decyzyjnych zarówno po stronie rządów jak i na płaszczyźnie międzynarodowej, na przykład w ONZ czy w instytucjach regionalnych.
ONZ, by pozostać przy tym przykładzie, jeżeli chodzi o decyzje w sytuacjach kryzysowych, jest bardzo często blokowany. Tak jest zarówno w przypadku konfliktu ukraińskiego jak i syryjskiego i irackiego. To znaczy, jest ogromna potrzeba decyzji, ale międzynarodowa społeczność nie jest w stanie ich podejmować, i wraz z upływem lat jest z tym coraz gorzej. Nie rokuje też zbyt dobrze rok 2015. Podsumowując: gdybyśmy nie mieli od 51 lat czegoś takiego jak Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa, to w obliczu obecnej, kryzysowej sytuacji, trzeba by ją teraz powołać do życia.
rozm. Christian Thiels / tł. Małgorzata Matzke