Jak Tybinga chroni swoich seniorów przed koronawirusem
15 grudnia 2020Kto w uniwersyteckiej Tybindze odwiedza dom opieki Pauline-Krone-Heim, położony w północnej części miasta, tego już przy wejściu wita duży napis: "Wizyta u bliskich? Zapraszamy!". Tuż obok znajduje się pojemnik ze środkiem dezynfekującym i lista, na którą muszą wpisać się przybywający goście.
W tym domu ostatnie lata życia spędza blisko 500 osób. Wszyscy jego pensjonariusze należą do grupy wysokiego ryzyka. Dlatego od końca października wprowadzono tam dodatkowy środek zapobiegawczy: każdy, kto tego chce, może bezpłatnie przebadać się na koronawirusa.
Ani jednego przypadku COVID-19
"Na początku będzie trochę łaskotać, ale pod koniec będzie całkiem przyjemnie", wyjaśnia ochotnikom opiekunka, przed pobraniem od nich wymazu z nosa. Kwadrans później wynik testu jest już znany. Od tej chwili nic nie stoi na przeszkodzie, by wejść na teren ośrodka. Dzięki testowi wizyta jest połączona ze zmniejszonym do minimum ryzykiem. Codziennie z tej oferty korzysta od 30 do 40 gości, a ich liczba stale wzrasta.
"Do tej pory, dzięki Bogu, nie było u nas ani jednego przypadku COVID-19", mówi z zadowoleniem w głosie naczelny pielęgniarz Holger Beidel. Testy podnoszą bezpieczeństwo i pozwalają na przyjmowanie gości, mimo rosnącej od pewnego czasu liczby nowych infekcji w tym regionie. "Jest to bardzo ważne dla podtrzymania kontaktów społecznych naszych pensjonariuszy", dodaje.
Na wiosnę, podczas pierwszego lockdownu, sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Stwierdziliśmy wtedy, że wielu z nich bardzo ucierpiało psychicznie wskutek wstrzymania wizyt", mówi Holger Beidel.
Szeroko zakrojony model ochrony seniorów
Nie tylko w domach opieki, ale także w całym mieście, starsi ludzie zostali poddani szczególnej ochronie. Wprowadzono dla nich specjalne godziny na zakupy, obniżone opłaty za korzystanie z taksówek i bezpłatne maseczki ochronne. Pomysłodawcą tego wszystkiego był nadburmistrz Tybingi: "Jako matematyk po prostu przyjrzałem się dostępnym liczbom", mówi w wywiadzie dla DW. "Już w kwietniu wynikało z nich jasno, że najbardziej zagrożeni śmiercią wskutek zarażenia się koronawirusem są ludzie po siedemdziesiątce, co oznacza, że muszą być szczególnie starannie chronieni".
W ten sposób w Tybindze udało się uniknąć przeciążenia na oddziałach intensywnej opieki medycznej. Na ochronę seniorów władze Tybingi wydały do tej pory około pół miliona euro.
Inne miasta chcą podobnych rozwiązań
Na razie wygląda na to, że przyjęta przez nie metoda działania dobrze sprawdza się w praktyce. W ostatnich tygodniach liczba nowych infekcji wśród seniorów w Tybindze utrzymywała się na stosunkowo niskim poziomie. Nic więc dziwnego, że także inne miasta w Niemczech są zainteresowane wprowadzeniem u siebie podobnego modelu.
Nadburmistrz Palmer jest z tego szczególnie zadowolony, ponieważ na początku pandemii był krytykowany za swą wypowiedź w sprawie środków ostrożności, które powinny zostać wprowadzone wobec ludzi w różnym wieku.
Oświadczył wtedy, żeby wszystkich starszych ludzi zatrzymać w domach przez trzy miesiące, podczas gdy młodsi powinni nadal chodzić do pracy. W ten sposób chciał uzyskać odporność zbiorową wśród młodych ludzi, a starszym umożliwić stopniowy powrót do życia publicznego. Dziś przyznaje, że swoje plany wyraził w niewłaściwy sposób, za co nawet grożono mu śmiercią. Tym bardziej więc cieszy go to, że obecnie spotyka się z uznaniem za swoją metodę ochrony seniorów.
Mieszkańcy Tybingi popierają burmistrza
Mieszkańcy miasta nie szczędzą pochwał dla swojego burmistrza. "Noszę teraz maseczkę, którą pan Palmer przesłał mi pocztą i mam ją stale w samochodzie, żeby jej nie zapomnieć", mówi spotkana przez nas kobieta w centrum Tybingi. Dla niej, podobnie jak dla innych starszych ludzi, jest to cenny prezent.
Na początku listopada władze Tybingi wysłały maseczki FFP2 wszystkim obywatelom powyżej 65 roku życia. Opublikowały ponadto apel do młodszych mieszkańców miasta, aby nie dokonywali zakupów od wpół do dziesiątej do jedenastej. W tym czasie w sklepach powinni być tylko ludzie z grupy wysokiego ryzyka.
Pewien starszy pan przyjechał na rynek taksówką po obniżonej opłacie za kurs, żeby kupić tu coś do jedzenia. "Uważam to za bardzo dobre rozwiązanie i korzystam z niego zawsze w razie potrzeby", powiedział nam w rozmowie. Spotkana przez nas kobieta zwróciła uwagę, że każdy powinien postępować tak, jak uważa, że będzie najlepiej dla niego samego i innych. "Mimo to uważam wprowadzone w Tybindze rozwiązania za słuszne", oświadczyła.
"Udało się uniknąć najgorszego"
Nadburmistrz dobrze zdaje sobie sprawę, że nikomu nie jest w stanie zaoferować stuprocentowego bezpieczeństwa. W jednym z miejskich szpitali koronawirusem ostatnio zaraziło się także kilkoro seniorów. Ale dzięki licznym testom w Tybindze udało się uniknąć najgorszego. "Jestem przekonany, że bez tego mielibyśmy do czynienia z o wiele gorszą sytuacją", mówi.
Jedno nie ulega wątpliwości. Wraz ze wzrostem liczby infekcji w całym kraju, ryzyko wzrasta także w Tybindze. Aby mimo to zapewnić jej mieszkańcom możliwie bezpieczne święta Bożego Narodzenia, na rynku uruchomiono stanowisko, gdzie każdy, kto sobie tego życzy, może się przebadać na koronawirusa. W ten sposób można z czystym sumieniem zacząć składać świateczne wizyty bliskim i znajomym.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>