1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
ZdrowieAmeryka Północna

Jak zwabić sceptyków do strzykawki

Thomas Latschan
22 maja 2021

Darmowe jointy, losy na loterię lub dyplomy nieśmiertelności: na całym świecie ludzie są wabieni do szczepień – także oryginalnymi zachętami. Kampanie te mają jednak bardzo poważne podłoże.

https://p.dw.com/p/3tnHr
Bildergalerie Covid-19 Impfung an ungewöhnlichen Orten Weltweit
W Belgradzie za szczepionkę można było dostać talon na zakupy za równowartość 30 dolarówZdjęcie: Marko Djurica/REUTERS

W USA kampania szczepień idzie wielkimi krokami naprzód. Prawie połowa populacji otrzymała już pierwszą dawkę szczepionki. 38 procent jest już w pełni zaszczepionych.

Podczas gdy na początku roku istniały jeszcze trudności z udostępnieniem wszędzie wystarczającej ilości szczepionki, teraz sytuacja w punktach szczepień uległa radykalnej zmianie. W wielu miejscach podaż szczepionek przewyższa popyt. Coraz częściej nie można podać dostępnych dawek szczepionki, bo nie ma chętnych. Aktywiści, agencje rządowe i firmy wymyślają rozmaite zachęty, aby skłonić maruderów do podstawienia ramienia pod strzykawkę.

Skorupiaki, jointy, burrito - za jedno ukłucie

Amerykański stan Ohio rozlosowuje milion dolarów tygodniowo wśród tych, którzy się zaszczepili. W Nowym Jorku, przez jeden dzień pod koniec kwietnia, każdy, kto przyjął pierwszą dawkę szczepionki, mógł odebrać darmowego jointa. Maine kusi darmowymi licencjami myśliwskimi, a zaledwie kilka dni temu decyzja biura promocji miasta Nowy Orlean wywołała poruszenie, rozdając funt langusty za każde podanie szczepionki.

Także w innych częściach świata istnieją niezliczone kreatywne pomysły, aby zwabić ludzi: w Rajkot w Indiach jubilerzy rozdawali zaszczepionym złote kolczyki do nosa, w Rosji i Serbii chętni do szczepienia otrzymują bony na zakupy, a w Transylwanii w Rumunii można przyjąć szczepionkę w zamku Drakuli - z dyplomem nieśmiertelności włącznie.  

Sceptycyzm tak stary jak szczepionka

Choć niektóre z tych zachęt mogą wydawać się dziwaczne, nie są one nowe. – Już na początku XIX wieku było podobnie ze szczepieniem przeciwko ospie  – wyjaśnia historyk medycyny z Muenster, Malte Thiessen. –  Również w tamtych czasach szczepienia były nowością i początkowo panował duży sceptycyzm. Dlatego urzędnicy przynosili jedzenie, rozdawali słodycze, a nawet przyznawali medale szczepień - jako zachętę do dobrowolnego zaszczepienia się – wyjaśnia.

Tak więc zastrzeżenia wobec szczepień są tak stare, jak same szczepienia - i dlatego zawsze stanowiły problem. Jeszcze pod koniec 2018 r., przed wybuchem pandemii koronawirusa, Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznała „brak gotowości do szczepień" za jedno z dziesięciu największych zagrożeń zdrowotnych na świecie.

USA Indianapolis | Coronavirus | Demonstrationen
Ta mieszkanka USA manifestuje swoją niechęć do szczepień Zdjęcie: picture-alliance/dpa/J. Hogan

Życie w epoce szczepień ochronnych

Zdaniem Thiessena ma to wiele przyczyn. – Z jednej strony, szczepienia same w sobie przeczą zdrowemu rozsądkowi: wstrzykuje mi się coś, od czego w zasadzie mogę się nawet rozchorować, i to ma mnie chronić – . Szczepienia są często postrzegane jako sztuczna ingerencja w bieg natury. – Istnieją koncepcje mówiące, że hartowanie się czy przebycie choroby jest lepsze dla naturalnego procesu rozwoju organizmu – mówi badacz.

Ponadto, wiele kampanii szczepień, zwłaszcza w krajach uprzemysłowionych, stało się „ofiarami własnych sukcesów”. – Żyjemy dziś w epoce, w której jesteśmy uodpornieni – mówi Thiessen. Odra, dur brzuszny, polio czy ospa: – Myśl, że choroby zakaźne są czymś groźnym, prawie całkowicie zniknęła z naszej świadomości – właśnie dlatego, że od lat 50-tych, 60-tych w dużej mierze wyparliśmy je z naszego świata poprzez skuteczne kampanie szczepień –.

Szczepienia są również postrzegane jako częściowo narodowe programy polityki zdrowotnej. Dlatego – zdaniem Thiessena – szczepienia są zawsze także „ekranem projekcyjnym” zaufania społeczeństwa do własnych instytucji państwowym. Jest to widoczne na przykład we Francji, gdzie nieufność do instytucji jest tradycyjnie większa niż w Niemczech. – Szybko okazało się, że gotowość do szczepień jest również niższa niż w tym kraju – konkluduje Thiessen.

Dokładnie te argumenty znajdują również odzwierciedlenie w ankiecie United States Census Bureau, według której ponad 20 procent Amerykanów nadal waha się, czy się zaszczepić. Nieufność do szczepionek, ale także do rządu, jest jednym z najczęściej wymienianych argumentów. A ponad 20 procent respondentów odpowiedziało: „Po prostu nie sądzę, że jest mi to potrzebne.”

Malte Thießen I Leiter des LWL-Institut
Malte Thiessen, historyk medycynyZdjęcie: LWL/Kathrin Nolte

Zaprzeczanie, sceptycyzm, lenistwo

Często brak chęci do szczepień nie wynika z ugruntowanych zastrzeżeń wobec szczepień jako takich. Konieczne jest rozróżnienie trzech grup. – Istnieją szczepionkowi maruderzy, dla nich to jest po prostu kwestia wygody; są sceptycy, którzy w zasadzie nie odrzucają szczepień, ale chcą najpierw dowiedzieć się dokładnie, na czym to polega; wreszcie są tacy, którzy odrzucają szczepienia całkowicie i używają argumentów zaczerpniętych z teorii spiskowych. Ale ci stanowią najmniejszy odsetek – tłumaczy historyk medycyny.

We wszystkich dotychczasowych kampaniach szczepień odsetek osób bezwzględnie odmawiających przyjęcia szczepionki wynosił zaledwie od dwóch do pięciu procent. Apele i edukacja nie zawsze wystarczają. – Z naszych badań wynika, że ludzie nie mają przychodzić na szczepienia, ale szczepienia mają przychodzić do ludzi – mówi Thiessen. Dodaje, że chodzi o mobilne zespoły szczepień, punkty szczepień w supermarketach lub w ratuszach.

Albo nawet o tak niezwykłe działania, jak te, które podjęły władze miasta Nowy Orlean. W ciągu zaledwie trzech godzin udało im się sprzedać 125 funtów homarów i podać odpowiednio dużo dawek szczepionki. – Na początku może się to wydawać banalne i niedorzeczne: kilogram owoców morza za szczepionkę – komentuje Thiessen. Dodaje, że to wskazuje na bardzo ważną kwestię: że ludzie są wygodni. A to z kolei pokazuje: Im prostsze rzeczy robimy, tym bardziej są one udane. I często już właśnie to jest rozwiązaniem.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>