Jaka szkoła i dla kogo?
8 grudnia 2009"Czym różnią się chrześcijanie od muzułmanów?" ośmioletni Joris w skupieniu powtarza pytanie reportera. "Wiem! Muzułmanie modlą się na dywaniku, a chrześcijanie nie. Muzułmanie zdejmują buty, a chrześcijanie nie muszą... No i to chyba tyle", mówi chłopiec.
Joris chodzi do prywatnej, katolickiej szkoły podstawowej w Bonn. Szkoły wyznaniowe są w Niemczech coraz bardziej popularne. Rodzice są przekonani, że tam bardziej dba się o dobro ich dzieci. Uważa się, że zbyt duża ilość uczniów z rodzin imigrantów obniża poziom nauczania. Tymczasem szkoła Jorisa pokazuje, że dobre stopnie nie zależą od zaplecza kulturowego.
Boński apartheid
"Mieliśmy w mieście taki mały apartheid", mówi Annie Kawka-Wegmann, dyrektor szkoły. "Nauczyciele nie rozumieli się między sobą, dzieci były podzielone", wspomina. Sąsidenia szkoła publiczna miała ponad 90 proc. uczniów z rodzin imigrantów. Nasza prywatna - tylko 10 proc.
"Rozmawialiśmy z urzędem miasta i postanowiliśmy połączyć siły", mówi Kawka-Wegmann. "Rada pedagogiczna przyjęła to z entuzjazmem. Przecież nasza wiara też wzywa do równourpawnienia dzieci". Dziś w klasach uczy się mniej więcej połowa dzieci z niemieckich i imigranckich rodzin. Lekcje religii odbywają się osobno dla katolików, protestantów i muzułmanów.
Dwujęzyczność popłaca
"Zaczęliśmy uczyć arabskiego", opowiada Sophia Falchie, członek komitetu rodzicielskiego. "Pozwoliło to stworzyć podstawy kompetencji językowej dzieci, które mówią w domu w tym języku. Taka metoda doskonale się sprawdziła. Dzieci szybciej uczyły się niemieckiego, lepiej pisały i czytały", dodaje Falchie. Jej syn chodzi już do gimnazjum, a mama ciągle wspiera jego dawną szkołę podstawową..
Falchi angażuje się w przygotowanie popołudniowych zajęć uzupełniających dla dzieci. Do nich należy właśnie nauka arabskiego. Także rodzice, którzy mają problemy z niemieckim, mogą korzystać z lekcji oferowanych przez szkołę. Święta organizuje się nie tylko w czasie Bożego Narodzenia, ale też z okazji muzułmańskiego Święta Ofiar.
Stereotypom wbrew
"Z początku nie było to łatwe", przyznaje Kawka-Wegmann. "Rodzice mieli zastrzeżenia, kiedy z rdzennie katolickiej klasy zrobiła się mieszanka religii. Musieliśmy szybko przedstawić dobre wyniki, aby nie stracić zaufania".
"Problem polega na tym, że muzułmanów traktuje się jak przedstawicieli jakiegoś arabskiego kraju", komentuje sytuację Amian Mazyek, skretarz generlany Centralnej Rady Muzułmanów w Niemczech. "A to tak nie jest. To są obywatele Niemiec. Mają takie same prawa i obowiązki, jak pozostali obywatele", mówi i przypomina, że wyznawcy islamu stanowią pięć proc. niemieckiego społeczeństwa. I nie jest to jednorodna grupa.
Kim są dziś Niemcy?
Podobnie uważa Wolfgang Schäuble (CDU), były minister spraw wewnętrznych w rządzie Merkel. "Islam stał się częścią naszego kraju", mówi Schäuble. "Muzułmanie w niczym nam nie zagrażają. Chcemy, aby czuli się tu, jak u siebie. Oczywiście znaczy to też, że akceptują sposób, w jaki my żyjemy", dodaje.
Dziś rodzice ze szkoły w Bonn uważają zmianę proporcji wśród uczniów za wzbogacenie, z którego nie chcą zrezygnować. "Wszystkie trzy religie - judaizm, chrześcijaństwo, islam - wywodzą się z jednego pnia", przypomina Christine Hober, przewodnicząca komitetu rodzicielskiego. "Mamy wspólnych proroków... Jest się do czego odwoływać. To jest jest skarb, który powinniśmy pielęgnować".
Stanisław Strasburger/ Sabine Damaschke
red. odp.: Tomasz Kujawiński