Jezuici-pedofile latami molestowali uczniów, a zakon milczał
28 maja 2010Od stycznia, kiedy ujawniono, że w jednej z berlińskich szkół księża dopuszczali się aktów przemocy seksualnej wobec dzieci, do zakonu zgłosiło się już 205 ofiar - poinformowała berlińska prawniczka Ursula Raue, która zajęła się zbadaniem tej sprawy na życzenie Zakonu. Oskarżenia są skierowane przeciwko 12 jezuitom, z których 6 już nie żyje, a także 2 pracownikom świeckim. Każdy z nich został wskazany przez wiele osób jako sprawca bądź osoba, która wiedziała, co dzieje się na terenie szkoły. Ponadto, o molestowanie są podejrzane kolejne 32 osoby, zarówno księża jak i osoby świeckie, wskazane przez przynajmniej jedną ofiarę.
Do większości przypadków molestowania seksualnego doszło w latach 60-tych, 70-tych i 80-tych w szkołach w Berlinie, Hamburgu, Bonn, Bueren oraz w jednej ze szkół w Szwarcwaldzie.
Sprawcy robili karierę
"W zakonie panował system, który kariery sprawców, jeśli nawet nie popychał do przodu, to na pewno ich nie wyhamowywał". A osoby, których dotyczył skandal "były tylko przenoszone na inne stanowiska" - podsumowała krytycznie Ursula Raue.
Sposób postępowania Jezuitów, oskarżenia kierowane pod ich adresem dotyczą często seksualnych nadużyć w powiązaniu z przemocą fizyczną. Dawni uczniowie opowiadali, że zakonnicy byli widocznie seksualnie podnieceni w momencie zadawania kar cielesnych swoim podopiecznym.
Ursula Raue poinformowała również, że sprawdzono także 50 innych zgłoszonych przypadków z innych placówek katolickich. Przedstawiony raport nie kończy dochodzenia, gdyż ciągle jeszcze zgłaszają się osoby poszkodowane.
Prowincjał Jezuitów przeprasza
Prowincjał Zakonu Jezuitów, ojciec Stefan Dartmann mówił o "skandalicznych realiach" oraz " wstydzie i hańbie dla Zakonu". Dartman skrytykował "postawę duchownych, która była powszechna w szerokich kręgach Zakonu i być może jest jeszcze dzisiaj ". Uwaga ta dotyczytakże tych, którzy doskonale wiedzieli o molestowaniu i kierując się błędną lojalnością odwracali się plecami i milczeli, po cichu przenosili w inne miejsca sprawców i nie informowali w pełni nowych placówek. Ojciec Stefan Dartman określił wnioski z raportu " jako ważny kamień milowy na drodze dochodzenia prawdy".
Ponownie prosił pokrzywdzonych o przebaczenie i dziękował im, że przerwali milczenie a doznane krzywdy nazwali po imieniu, że wykrzyczeli z siebie".
Brak odpowiedzi na odszkodowania finansowe
Prowincjał nie odniósł się do finansowego odszkodowania jakiego żąda wiele ofiar. Jezuici chcą odczekać na wynik rozmów rządowego okrągłego stołu, który obraduje nad jednolitymi odszkodowaniami. Jednocześnie Dartmann wspomniał o własnej odpowiedzialności jako przełożonego Zakonu w stosunku do sprawców: "Oni należą do nas i nie wykluczymy ich z naszej wspólnoty".
Nie wiadomo jeszcze, czy prokuratura wznowi zamknięte już śledztwo. W stosunku do żyjących sprawców Kościół wszczął specjalne postępowanie wewnętrzne. Teraz Watykan zadecyduje jakie konsekwencje poniosą oskarżeni księża.
Autor: Reinhard Kleber (epd, dpa, kna, apn, afp) Monika Lemper
Red. Odp.: Barbara Coellen