Andruchowycz: Rosyjskie społeczeństwo jest w stanie rozkładu
4 listopada 2022DW: Jaka jest pana jako przedstawiciela kultury ukraińskiej misja za granicą podczas wojny w rodzinnym kraju?
Jurij Andruchowycz: W dużej mierze jest ona związana właśnie ze szczególną sytuacją w naszym kraju. Ten temat jest obecny na każdym moim spotkaniu z czytelnikami. Nie tylko ja, lecz wszyscy ukraińscy artyści, którzy mają występy za granicą, pokazują, że naszego kraju nie da się pokonać, że nasza kultura nie tylko jakoś przetrwała, ale jest niezwykle prężna, nawet jeśli znajduje się obecnie w stosunkowo burzliwych warunkach. W świadomości europejskiej, szczególnie w Niemczech, nasza kultura nigdy nie była tak obecna, jak teraz. Ten czas powinno się wykorzystać.
Jak ocenia pan aktualne nastroje w społeczeństwie niemieckim z powodu wojny w Ukrainie?
– W moim odczuciu większość społeczeństwa nas popiera i coraz lepiej rozumie, dlaczego nie możemy przystać na szybkie zawieszenie broni i przystąpić do negocjacji z wrogiem. Ale jest także taka część ludności, która jest tradycyjnie prorosyjska, co jest szczególnie znamienne dla regionów byłej NRD. Jest też grupa pacyfistów, dla których liczy się tylko: „pokój jak najszybciej, bo wojna jest zła”.
Do tego dochodzi jeszcze antyamerykańskie nastawienie, które głęboko tkwi w mentalności narodu niemieckiego. Są osoby, którzy wciąż wierzą, że w gruncie rzeczy chodzi o konflikt amerykańsko-rosyjski, że Ukraina o niczym nie decyduje i jest rozgrywana przez te dwie potężne siły. Chociaż tylko jedna z nich, jak widzimy dzisiaj, jest naprawdę potężna. Ani pojedynczy pisarz, ani cała grupa pisarzy nie jest w stanie tu zasadniczo niczego zmienić, bo takiego pokroju osoby w ogóle nie przychodzą na nasze spotkania. Ale myślę, że wszystko razem: zarówno starania i zabiegi polityczne, a przede wszystkim sukcesy naszych wojsk oraz kultura dyplomacji na wielu poziomach wpływają pozytywnie na dotychczasowy sposób postrzegania Ukrainy.
Czy społeczeństwo niemieckie stało się bardziej otwarte wobec Ukrainy?
– Jak najbardziej. Wiem, jak było wcześniej. Pamiętam wszystkie trudności, które trzeba było pokonać po Euromajdanie i rozpoczętej w 2014 i 2015 roku inwazji rosyjskiej. Dziennikarze, z którymi wtedy rozmawiałem, byli bardziej skłonni do słuchania. Ale na spotkaniach było to bardzo trudne, bo z widowni uparcie padały pytania o neonazistów i twierdzenia, że Krym zawsze był rosyjski. Wydźwięk był jeden: „Zapomnij o Krymie i żyj w pokoju i harmonii z Rosjanami”.
Jak zmieniło się pana życie w ciągu ośmiu miesięcy wojny?
– My w zachodnich regionach Ukrainy, zwłaszcza w Stanisławowie, nie musieliśmy dotąd doświadczać tego wszystkiego, przez co przechodzą nasi rodacy na wschodzie kraju. Ale oczywiście wojna wpływa też na moje życie. Na początku dużo czasu poświęcałem na kontakty z zagranicznymi mediami. Dostałem wiele telefonów, udzielałem wywiadów, komentowałem. Potem rozpoczął się etap, w którym zacząłem pisać teksty do zagranicznych gazet.
Na festiwalu literackim w Norwegii wystąpił pan z rosyjskim pisarzem Michaiłem Szyszkinem. Wywołało to oburzenie pewnej części społeczeństwa ukraińskiego. Co sądzi pan o dialogu z przedstawicielami kultury rosyjskiej w obecnych czasach?
– To są bardzo indywidualne i osobiste kwestie, które należy rozpatrywać w określonym kontekście. Trzeba postępować w każdym indywidualnym przypadku tak, aby przyniosło to jak najwięcej korzyści Ukrainie. Najłatwiej byłoby po prostu odmówić kontaktu i powiedzieć organizatorom norweskiego festiwalu, że z Rosjanami nie będziemy rozmawiać. Ale jest też inny sposób. Można udać się tam i mówić o tym, co jest według mnie ważne. Zwłaszcza, że mój rozmówca Michaił Szyszkin prezentuje narrację, która jest bardzo przydatna i potrzebna Ukrainie. Nie ma tu zatem jednej zasady. I w tym punkcie różnię się właśnie od tych, którzy byli oburzeni.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ostrzegł Rosjan przed przyłączeniem się do wojny w Ukrainie po zarządzeniu częściowej mobilizacji w Rosji. Czy takie apele mają dziś sens?
– Uważam, że ze względów taktycznych jest to dobre i słuszne, bo wprowadza zamieszanie. Jest to element wojny informacyjnej. Prezydent Zełenski osobiście bierze w niej udział i apeluje do ludności. Ale druga strona tego nie robi. Rosja nie jest jeszcze na tym poziomie. Społeczeństwo rosyjskie znajduje się w stanie rozkładu, jest zdegradowane i degraduje się coraz bardziej. To znaczy, że na Zełenskiego nie zwraca się tam uwagi. Sondaże pokazują, że niepopularna częściowa mobilizacja wcale nie zmieni Rosjan. Nie zmienią się i nie wyjdą w proteście na ulicę. Ale to wcale nie oznacza, że tak już będzie zawsze.
W jakich okolicznościach może zakończyć się wojna Rosji z Ukrainą?
– Tutaj trzeba niewątpliwie powiedzieć o klęsce armii naszego wroga i wyczerpaniu zasobów militarnych, bo zasoby ludzkie są nadal bardzo duże, ale coraz gorszej jakości. Dla mnie wyraźną oznaką zwycięstwa będzie przywrócenie Ukrainie uznanych przez społeczność międzynarodową granic, które dały początek naszemu niepodległemu państwu. Drugim etapem zwycięstwa będzie wtedy nieuchronne przystąpienie do NATO i UE, co przypieczętuje fakt, że staliśmy się częścią świata zachodniego. I że ukraiński agresor nigdy więcej nie dokona inwazji – w żadnych okolicznościach i bez względu na to, jak dalece zmieni się jego polityka wewnętrzna. I to na zawsze.
Jaka będzie Ukraina po zwycięstwie w tej wojnie?
– Zwycięstwo oznacza wielką pewność siebie i optymizm społeczny. Dziś też mamy tego całkiem sporo. Zadziwiająco duży procent Ukraińców patrzy optymistycznie w przyszłość. Jeśli ten stan rzeczy zostanie dodatkowo podbudowany zwycięstwem, to będzie to bardzo duży plus dla odbudowy Ukrainy i jej całkowitej odnowy. Ale będzie też w kraju dużo cierpienia i żałoby, gdyż niezliczone zastępy ludzi straciły wszystko lub coś bardzo ważnego. Trzeba będzie bardzo dużego wysiłku całego społeczeństwa, aby wyprowadzić ich z depresji i przywrócić do życia.
Na naszej drodze będzie jeszcze wiele zagrożeń, różne linie podziału między tymi, którzy siedzieli za granicą, a tymi którzy walczyli na froncie lub byli pod okupacją i tak dalej. Można wyliczyć jeszcze wiele innych konfliktów, jeśli ktoś chce. Aby ich uniknąć, należy już teraz zdać sobie sprawę z tego, jaki negatywny potencjał mogą one mieć.
*Ukraiński pisarz Jurij Andruchowycz jest uważany na Zachodzie za jednego z najbardziej wpływowych współczesnych autorów europejskich. Jego powieści zostały przetłumaczone na ponad 20 języków. Niedawno ukraiński pisarz został uhonorowany przez miasto Duesseldorf nagrodą im. Heinricha Heinego. Na początku października ukazała się w Niemczech nowa powieść autora „Radio Nacht” (Radio Noc).