Kanclerz nie mówi, co Niemcy zrobią z 800 tys. imigrantów
27 sierpnia 2015"Die Welt" pisze: "Do najważniejszych zasad humanitaryzmu należy udzielenie azylu ludziom prześladowanym politycznie. Też uchodźcom z Syrii trzeba na przykład jak najszybciej udzielić pomocy. Ale nie uda się w ten sposób rozwiązać problemu globalnej wędrówki ludów z biednych do bogatych regionów świata. Politycy w naszym kraju idą na łatwiznę. Nie wystarczy tylko piętnować rozwydrzonych neonazistów. Trzeba się wziąć za rozwiązywanie problemów a nie utyskiwać na skutki nierozwiązanych problemów. 'Niemcy pomagają tam, gdzie pomoc jest potrzebna', powiedziała kanclerz Merkel odwiedzając Heidenau. Ale nie powiedziała, jak zamierza rozwiązać problem 800 tys. imigrantów. Podstawowe prawa można także zniweczyć przez to, że zbytnio przeciąga się strunę".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" pyta: "Czy kanclerz Merkel przyjechała za późno do Heidenau? Oczywiście, że symboliczne gesty są ważne. Ale byłoby straszne, gdyby tylko tego polityka uważano za najlepszego, który zawsze jako pierwszy piętnowałby przemoc i nagonki. Ważne jest jednak, by czołowi politycy byli obecni w miejscach społecznych niepokojów, bo w ten sposób demonstruje się otwartość Niemiec na świat. Apele kierowane z wyżyn władzy do społeczeństwa służą natomiast integracji i jedności - ale także odgrodzenia się od tych, którzy świadomie stają poza wszelkimi cywilizacyjnymi podstawowymi wartościami. Możliwe, że Sigmar Gabriel najboleśniej dotknął ekstremistów nazywając ich 'najbardziej nie-niemieckimi typami, jakich może sobie tylko wyobrazić'. Prawdą jest, że przemoc wobec ludzi potrzebujących pomocy nie jest patriotyczna, a rasistom nie wolno powoływać się na naród".
"Frankfurter Rundschau" uważa, że "Słowa padające z ust Angeli Merkel to za mało. Już dawno kanclerz Niemiec powinna była stanąć przed narodem i z jej ust powinny były paść zupełnie inne słowa: Drogie Obywatelki, Drodzy Obywatele, nie musicie się niczego bać. Będziemy działać jak zawsze w sytuacjach kryzysowych: zmobilizujemy wszystko, co będzie potrzebne, by uporać się z kryzysem. Zrobimy to nie rezygnując z żadnej budowy dróg ani szkół, bo Niemcy mają dość pieniędzy. Jeżeli pieniędzy potrzeba będzie więcej to weźmiemy je nie znów od najbiedniejszych tylko od najbogatszych. Byłaby to obietnica, która dotarłaby nie to tych wszystkich idiotów, ale może do tych, którzy się wahają. Gdzie jest kanclerz, która chciałaby, żeby gotowość do życia wszystkich pod jednym dachem uczynić niepodważalnym konsensusem tego kraju".
"Berliner Zeitung" zaznacza, że "Formy ekspresji rozwrzeszczanego tłumu nie są miłe, ale to nie one są rzeczywistym problemem. Na naszych oczach bowiem zacierają się granice między anonimową masą a jednostkami, które czują się powołane do tego, by za wyrażanym bez ogródek niezadowoleniem przyszły czyny. Lokalnym protestom przeciwko schroniskom azylanckim towarzyszy przerażająco rosnąca liczba najzwyklejszych przestępstw. Przeciwstawić trzeba się im nie polityczną retoryką ale konsekwentnym przeforsowaniem monopolu władzy państwa".
"Handelsblatt" rozpoczyna swój komentarz cytatem austriackiej pisarki Ingeborg Bachmann: "Ludzie są zdolni znieść prawdę".
"Wygląda na to, że Gauck, Merkel i Gabriel nie postępują w myśl tej zasady - jeszcze nie. A przecież azylanci mogą na trwale pozytywnie zmienić kraj. Niemcy po II wojnie światowej i po zjednoczeniu poradzili sobie z nie lada zadaniami. Nie ma powodu do obaw, że teraz mogłoby być inaczej".
opr. Małgorzata Matzke