Kandydatura Fransa Timmermansa zawiesiła szczyt UE
1 lipca 2019Zatwierdzenie kandydatury Fransa Timmermansa na nowego szefa Komisji Europejskiej wydawało się w poniedziałek 1 lipca już tak możliwe, że Polska już tylko gorączkowo próbowała doprowadzić do tajnego głosowania w tej sprawie. Polski rząd nie bez racji liczył, że w takim trybie Holendrowi mogłoby przybyć kilku dodatkowych przeciwników. Jednak tego pomysłu nie podjęto w Brukseli – przywódcy krajów Unii w Radzie Europejskiej dotychczas głosowali zawsze jawnie, a na rzecz jednorazowej zmiany na użytek wyboru Timmermansa trzeba by zdobyć głosy aż ponad połowy krajów Unii (w uprzednim głosowaniu proceduralnym). W razie głosowania zwalczający Timmermansa premier Mateusz Morawiecki mógłby zatem liczyć wyłącznie na kraje, które były gotowe jawnie sprzeciwić się Holendrowi.
Timmermans liczył na zebranie potrzebnych głosów 21 z 28 krajów Unii reprezentujących 65 proc. ludności UE. Potem Holender potrzebowałby jeszcze zatwierdzenia przez Parlament Europejski głosami ponad połowy izby, ale nie powinien mieć z tym kłopotów dzięki europoselskiej koalicji centroprawicy, centrolewicy, liberałów oraz zielonych. A jednak w poniedziałek zapadła decyzja, by nie przeprowadzać żadnego głosowania i szukać następnego dnia konsensusu krajów Unii w sprawie europosad. Kanclerz Angela Merkel tłumaczyła po obradach, że byłoby politycznie trudne przegłosowywanie „całej Grupy Wyszehradzkiej w połączeniu z Włochami”, które też były sceptyczne wobec Timmermansa. – Tyle, że głównym problemem Merkel wcale nie był Wyszehrad, lecz bunt jej własnej centroprawicy. To centroprawica stała się wyzwaniem dla wyboru Timmermansa – przekonuje jeden z zachodnich dyplomatów.
Czy we wtorek też nie będzie głosowań? – Wydaje się, że po próbie podjęcia decyzji jednomyślnej, będą głosowania – tłumaczy nasz rozmówca w instytucjach UE. Celem prowadzącego obrady Donalda Tuska ma być doprowadzenie, by grupa krajów przeciwnych kompromisowi (i przegłosowywanych) była jak najmniejsza.
Pakiet z Osaki
Nazwisko Timmermansa jako głównego kandydata na szefa Komisji Europejskiej (kadencja Jean-Claude’a Junckera kończy się jesienią) pojawiło się w ostatni piątek (28.06.2019) w doniesieniach prasowych z Osaki, gdzie przywódcy kluczowych krajów Unii rozmawiali o europosadach na marginesie szczytu G20. W niedzielę około południa Donald Tusk na spotkaniu z szefami głównych frakcji europoselskich poinformował, że przywódcy Niemiec, Francji, Hiszpanii oraz Holandii ustalili w Osace kompromis, który będzie punktem wyjścia na szczycie UE. Według tego projektu – jak wyjaśnił Tusk – stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej miałoby przypaść członkowi międzynarodówki centrolewicowej. I choć Tusk nie wymieniał żadnych konkretnych nazwisk, było jasne, że chodzi o Timmermansa, który w eurowyborach był liderem unijnej centrolewicy. W polskiej dyplomacji zrobiło się ogromnie nerwowo. – Frans Timmermans nie jest kandydatem kompromisu. Frans Timmermans nie rozumie Europy centralnej – powiedział Morawiecki wchodząc w niedzielę wieczorem do budynku Rady Europejskiej.
Polska od początku szermowała argumentem sprzeciwu Grupy Wyszehradzkiej. Jednak ciężkim ciosem w kandydaturę Timmermansa nie były protesty Warszawy, lecz rokosz w centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (EPL), której Merkel nie zdołała w niedzielę przekonać, by szefostwo Komisji Europejskiej oddać centrolewicy, choć to EPL ma największą frakcję europarlamentarną. Merkel była na niedzielnym zebraniu EPL jedyną przywódczynią popierającą Timmermansa, a nawet Grzegorz Schetyna (uczestniczący w obradach jako szef PO) powiedział – zapytany o Timmermansa przy wyjściu z tego spotkania – że w EPL „nie ma i nie będzie zgody”.
Brukselski targ
Tusk przez kilka godzin w niedzieli na poniedziałek testował przywódców UE co do innych kandydatów centroprawicowej EPL na szefa Komisji Europejskiej – Leo Varadkara (premier Irlandii), Francuza Michela Barniera (unijny negocjator ds. brexitu) oraz Bułgarkę Kristalinę Georgiewą (dyrektor wykonawcza w Banku Światowym). Okazało się, że nikt z nich nie ma szans na potrzebną większość 21 głosów z 28 krajów Unii. A przeciw całej tej trójce opowiedziała się Merkel wciąż forsująca Timmermansa.
W tym samym czasie Holender prowadził swe własne rozmowy dwustronne – bułgarski premier Bojko Borysow około północy zamieścił w internecie nagranie początku ich rozmowy, na którym sugerował, że Timmermans może wziąć Komisję Europejską (choć Borysow na pierwszym zebraniu EPL był przeciw Holendrowi). Przy okazji Borysow zwrócił Timmermansowi uwagę na sprawy ważne dla Bułgarii – m.in. wejście do strefy Schengen, w czym – choć decyzja należy do krajów Unii – być może Bułgar chciałby liczyć na dalsze wsparcie Brukseli.
Długie godziny rozmów dwustronnych i wielostronnych były poświęconym targom z oraz wewnątrz EPL co do ceny za rezygnację z Komisji Europejskiej na rzecz Timmermansa. W pierwotnym planie z Osaki bawarskich chadek Manfred Weber miał zapewnione aż pięć lat na czele Parlamentu Europejskiego (dotąd były kadencje 2,5-letnie), ale plan był modyfikowany, by załagodzić centroprawicę. Ta miałaby dostać posadę szefa Rady Europejskiej (po Tusku) i w tym kontekście dyplomacji spekulowano o Bułgarce Kristalinie Georgiewej, a z kolei liberał – np. belgijski premier Charles Michel – miałby zostać szefem unijnym dyplomacji. Ale obrady ostatecznie rozsypały się na sporach o tę układanką personalną około poniedziałku w południe.
Kto winny?
Tusk – wedle naszych rozmówców – miał w pewnym momencie skłaniać się do zakończenia szczytu bez żadnej ugody, ale Merkel i Macron parli do rozstrzygnięć. Wspomagał ich hiszpański centrolewicowy premier Pedro Sanchez. Tusk w poniedziałek nad ranem miał poinformować przywódców, że co najmniej dziewięć krajów może być przeciwna Timmermansowi. Oprócz Wyszehradu chodziło m.in. o Włochy, choć premier Giuseppe Conte potem publicznie zastrzegał, że „nie zamyka żadnej drogi”. W tym samym czasie Polska próbowała walczyć o utrzymanie jedności Grupy Wyszehradzkiej, choć jej najsłabszy element Słowacja była podejrzewana o gotowość do przejścia na drugą stronę.
– Nie było żadnego planu z Osaki. Było tam kilka krajów, które się konsultowały, ale to przewodniczący Rady Europejskiej zdecydował, żeby tan pakiet przedstawić na szczycie – tak Emmanuel Macron oskarżał Tuska o złe przygotowanie szczytu. Z otoczenia Tuska dochodziły głosy, że francusko-niemiecko-holendersko-hiszpański pakiet z Osaki był przedstawiany tak, jakby jego autorzy byli w konsultacjach z innymi krajami. – To było wielkie zaskoczenie, gdy okazało się na spotkaniu EPL, że kanclerz Merkel nie ma tam poparcia dla tej propozycji -tłumaczy jeden z naszych rozmówców w Brukseli.
Unijni przywódcy na wtorkowym szczycie będą chcieli zdążyć przed środą rano, gdy Parlament Europejski wybiera swego nowego przewodniczącego w Strasburgu. Jak osiągnąć kompromis? – Gdybyśmy wiedzieli teraz, to nie przerywalibyśmy obrad – powiedziała Merkel.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>