Kijów pozwał Rosję do haskiego trybunału
8 marca 2017Kijów zaskarżył Rosję za terror w Donbasie i dyskryminację mniejszości na Krymie. W ub. poniedziałek (6.03.2016) rozpoczęły się przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości (MTS) w Hadze przesłuchania świadków. Ukraina i Rosja będą mogły przez cztery dni na oddzielnych posiedzeniach zająć stanowisko ws. pozwu. Może być to jeden z najbardziej spektakularnych procesów ostatnich lat.
Dowody – raporty ONZ i OBWE
W bardzo szczegółowym 45-stronicowym pozwie mowa jest o dwóch przypadkach domniemanego złamania konwencji międzynarodowych. Najpierw ukraiński rząd tłumaczy, jak Rosja z poparciem separatystów we wschodnio-ukraińskim zagłębiu węglowym w Donbasie naruszyła międzynarodową konwencję o zwalczaniu finansowania terroryzmu. Kijów opisuje samozwańcze „republiki ludowe” Doniecką i Ługańską jako ”nielegalne, uzbrojone ugrupowania”, które działają przy pomocy „rosyjskiego wsparcia”. Rosja zaprzecza niesieniu jakiejkolwiek pomocy wojskowej bojownikom w Donbasie.
W drugiej części pozwu przedstawione jest położenie krymskich Tatarów i rdzennych Ukraińców jako mniejszości po aneksji Krymu przez Rosję w marcu 2014. Rosja miała naruszyć tym samym konwencję ONZ ws. likwidacji wszelkich form dyskryminacji rasowej (CERD). Podane przykłady odnoszą się do aresztowań i zakazu działalności samorządu krymskich Tatarów, Medżlisu.
Do pozwu załączono liczne raporty ONZ i OBWE, międzynarodowego zespołu śledczego badającego zestrzelenie malezyjskiego Boeinga, jak i zdjęcia satelitarne wykonane przez NATO. Ukraina wystąpiła do Trybunału w Hadze o stwierdzenie „odpowiedzialności międzynarodowej” Rosji m.in. za zestrzelenie malezyjskiego samolotu MH17 czy za ostrzelanie ludności cywilnej w różnych miastach wschodniej Ukrainy. Ponadto Ukraina domaga się od Rosji reparacji wojennych.
Mała szansa przed innymi sądami?
Ukraina złożyła pozew do haskiego trybunału dopiero w styczniu tego roku, czyli trzy lata po wydarzeniach, o które chodzi w pozwie. Jest to też ostatni ukraiński pozew przeciwko Rosji przed międzynarodowym trybunałem. Kijów nie spieszył się, widocznie dlatego, żeby się dobrze przygotować. Jednym z możliwych powodów jest to, że nikła szansa na pozwanie Rosji do odpowiedzialności przed innymi sądami. Na przykład przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym (MTK), który też ma siedzibę w Hadze i został powołany do sądzenia osób fizycznych oskarżonych o popełnienie ciężkich zbrodni przeciwko ludzkości. Pod koniec 2016 roku prezydent Władimir Putin zapowiedział, że jego kraj nie będzie uczestniczył w tym organie sądowniczym powołanym na mocy Statutu Rzymskiego. Rosja podpisała wprawdzie Statut Rzymski, ale go nie ratyfikowała. Nie ratyfikowała go też Ukraina, ale udzieliła MTK ograniczonego upoważnienia do zgromadzenia informacji o wydarzeniach od końca 2013 roku. Obecnie trwa w MTK dochodzenie wstępne. Niewielką szansę na pociągnięcie do odpowiedzialności przed MTK rosyjskich obywateli niektórzy eksperci dopatrują się w tym, że domniemane zbrodnie zostały popełnione na terytorium Ukrainy.
Do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) w Strassburgu Ukraina wniosła od 2014 roku pięć pozwów przeciwko Rosji, szósty jest przygotowywany. Jednakże rosyjski Sąd Konstytucyjny orzekł, że do niego należy ostatnie słowo ws. wdrożenia orzeczeń ETPC. A to znaczy, że z rosyjskiego punktu widzenia mogą one być niezrealizowane.
Podobieństwo do pozwu Gruzji przeciwko Rosji
W przypadku MTS sprawa wygląda inaczej. Utworzono go w 1945 roku. Rosja zaakceptowała ten sąd bez zastrzeżeń. Jako stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ Rosja jest też w uprzywilejowanej sytuacji, ponieważ ma swojego przedstawiciela w składzie sędziowskim trybunału. Ukraina natomiast powoła sędziego, który będzie reprezentował Ukrainę w aktualnej sprawie.
Ekspert ds. prawa międzynarodowego Bruno Simma był w latach 2003-2012 sędzią w MTS. W tym czasie rozpatrywano pozew Gruzji przeciwko Rosji po wojnie w Osetii Południowej. Podobnie jak teraz Ukraina, Gruzja zaskarżyła Rosję za naruszenie konwencji ws. likwidacji wszelkich form dyskryminacji rasowej (CERD). – To była bardzo kontrowersyjna sprawa – wspomina Simma w rozmowie z Deutsche Welle. Wtedy tylko większością jednego głosu zarządzono zastosowanie tzw. „środków tymczasowych” i wezwano obie strony do zaprzestania naruszeń prawa. Potem Rosja wielokrotnie wniosła zarzuty odnoszące się do jurysdykcji MTS i odniosła sukces – opowiada Simma. W 2011 roku MTS oświadczył, że nie jest sądem właściwym do rozpatrywania tej sprawy.
Szanse Ukrainy
Także w przypadku Ukrainy, może się to zdarzyć – mówi Simma. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości może też orzec o braku swojej jurysdykcji. Po pierwsze, dla MTS „jest zawsze trudno zajmować się sprawami, w których duże mocarstwa są zaangażowane w działania o charakterze wojskowym”. Z drugiej strony, w przypadku naruszenia międzynarodowej konwencji mamy do czynienia ze szczególnym charakterem sytuacji - tłumaczy ekspert. W CERD nakazuje się podjęcia przez obie strony przed pozwem do MTS „poważnych negocjacji” – wyjaśnia Simma. Rosja i Ukraina stale rozmawiają o konflikcie w Donbasie m.in. na forum Mińskiej Grupy Kontaktowej. Natomiast o Krymie Moskwa nie chce rozmawiać z Ukrainą.
Bruno Simma sądzi, że proces przed MTS w Hadze może potrwać do trzech lat. W kwietniu może zostanie podjęta decyzja o zastosowaniu środków tymczasowych, rok później o jurysdykcji, a półtora roku później zapadnie ostateczna decyzja w tej sprawie – taka jest prognoza byłego sędziego MTS. Simma uważa, że pozew Kijowa ma szanse na pozytywne rozpatrzenie. – Nawet tymczasowy zarządzenie sądowe byłoby dla Ukrainy sukcesem – podkreśla.
Nadzieje Kijowa z 1986 roku
Umocnić nadzieję Ukrainy w tej kwestii może głośna sprawa sprzed 30 lat, kiedy w 1986 roku do MTS wpłynął pozew Nikaragui przeciwko Stanom Zjednoczonym. Chodziło o militarną interwencję USA po stronie prawicowej partyzantki (Contras) przeciwko lewicowemu rządowi Sandinistowskiego Frontu Wyzwolenia Narodowego (FSLN). Wtedy haski trybunał orzekł, że Stany Zjednoczony naruszyły prawo międzynarodowe. – USA nie zapłaciły żadnej grzywny – przypomina Simma. – Ale był to gigantyczny sukces propagandowy dla małej Nikaragui – zaznacza ekspert. Na tym skorzystał także MTS jako niezależna instytucja ONZ, gdyż przysporzyło mu to wiele sympatii. Czy tak zakończy się sprawa dla Ukrainy? - Bruno Simma nie chce prognozować. To „bardzo zawiła sprawa” - mówi.
Roman Goncharenko / Barbara Cöllen