Co setna osoba na świecie była zmuszona rzucić wszystko, zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy i uciekać – przed prześladowaniami, wojną, przemocą lub naruszaniem najbardziej elementarnych praw człowieka. Prawie połowa to dzieci. To gorzki bilans podany przez UNHCR, agencję ONZ ds. uchodźców. W trakcie ucieczki jest teraz 80 milionów ludzi, to o 10 milionów więcej niż rok temu. W tych liczbach odbija się porażka polityki o globalnych rozmiarach.
Rozpadający się porządek świata
Międzynarodowe systemy rozpadają się, handel bronią rośnie i zaognia konflikty. Niesprawiedliwy porządek gospodarczy wtrąca ludzi w biedę i niszczy podstawy ich życia. Po pandemii koronawirusa zmiany klimatyczne prawdopodobnie znów będą podnosić temperaturę na ziemi, zmuszając kolejne miliony do opuszczania swoich ojczyzn.
Coś, co pogarsza i tak już marne warunki życia, to sankcje. Wprawdzie wymierzone są w elity, ale dotykają wielkich mas. Wedle danych ONZ, krajami pochodzenia większości uciekinierów są Syria i Wenezuela. Obydwa kraje obłożone są ciężkimi sankcjami. USA w środę znów zaostrzyły sankcje wobec Syrii, a rezultatem była podwyżka cen, także w regionie Idlib opanowanym przez rebeliantów. W regionach, gdzie już dawno nie ma wojny, szerzy się głód.
Być może te fakty tłumaczą liczby, które podał komisarz ONZ ds. uchodźców Filippo Grandi: od lat maleje liczba tych, którzy powracają do swoich ojczyzn. W latach 1990-tych było to 1,5 mln rocznie, teraz to 400 tysięcy.
Coroczny rytuał
Już po raz 20-ty obchodzony jest Światowy Dzień Uchodźcy. I po raz 20-ty UNHCR publikuje swój raport. To wygląda jak obowiązkowy rytuał, ale z drugiej strony stwarza szansę, by zwrócić oczy świata na potrzebujących.
W czasach korony zwróciliśmy swój wzrok do wewnątrz, śledziliśmy liczby zachorowań, pilnowaliśmy dystansu społecznego, ale także uchwaliliśmy potężne plany pomocowe dla gospodarki. Pokazało to, że zdecydowane działanie polityczne jest możliwe. To dlaczego nie także nie na rzecz uciekinierów? Zresztą szczególnie mocno dotkniętych skutkami pandemii.
Niemcy wiele uczyniły w tej dziedzinie. W światowym rankingu są piątym krajem co do liczby przyjętych uciekinierów (1,1 mln). Fakt, że największą partią opozycyjną w Bundestagu stała się akurat prawicowo-populistyczna AfD pokazuje jednak także, że napływ uciekinierów obnażył granice gotowości społeczeństwa do ich przyjmowania – i polityczne przepaści, celowo pogłębiane przez demagogów.
Twierdza Europa
Coraz mniej uciekinierów znajduje drogę do Niemiec. W maju, miesiącu korony, liczba wniosków azylowych spadła do 3777. W ciągu pierwszych pięciu miesięcy było ich niespełna 55.000. Ma to związek z zamknięciem granic wewnątrz UE, ale także z rosnącymi murami wokół europejskiej fortecy. Morze Śródziemne stało się morderczą fosą, a urągają temu odświętne przemówienia o europejskich wartościach.
Pomoc i perspektywa na miejscu
Jest pewne: ponad połowa uciekinierów szuka schronienia we własnym kraju. Spośród tych, którzy opuszczają swój kraj, trzy czwarte zostaje w kraju sąsiednim. W ten sposób Turcja, gdzie przebywa 3,6 mln uciekinierów, stała się - po Kolumbii - krajem o największej ich liczbie. Trzeba to uznać, nawet jeśli rząd w Ankarze regularnie używa uciekinierów jako środka nacisku na UE.
Raport UNHCR mówi, że 80 procent uciekinierów znajduje się w krytycznej sytuacji, jeśli chodzi o pożywienie. Trzeba im dać pożywienie oraz to, co najważniejsze: perspektywę. To byłoby kosztowne. Ale byłyby to dobrze zainwestowane pieniądze.