Komentarz DW: Konkurs Eurowizji nigdy nie był apolityczny
15 maja 2016Ukraina po raz drugi w historii Konkursu Piosenki Eurowizji (ESC) wyszła zwycięsko z tego najbarwniejszego telewizyjnego widowiska w Europie. ESC jest miłą rozrywką w sobotni wieczór i daje dużo materiału do rozmów następnego dnia w pracy. Można się podśmiewać z co dziwniejszych występów albo z brodatej kobiety, która w roku 2014 przyćmiła wszystkich na estradzie. W roku 2004 Ukrainka Rusłana zdobyła zwycięski tytułu swoim występem „Wild Dances” w manierze Walkirii. W tym roku Ukraina, nękana niekończącą się wojną na wschodzie, i która utraciła część swojego terytorium na rzecz Rosji, wysłała na konkurs przedstawicielkę Tatarów krymskich. Ten naród z rozkazu Stalina został wygnany z Krymu w roku 1944. „1944” to także tytuł piosenki, którą wykonywała Jamala. Skomponowała ją sama i opisuje w niej los swojego narodu i swojej rodziny. Czy to nie za mocny temat na show w sobotni wieczór?
Europa nadstawia uszy
„Wiem że jest dużo więcej ludzi, którzy się nami przejmują, niż my sądzimy”, powiedziała Jamala dwa dni przed swoim triumfem w Sztokholmie w rozmowie z Deutsche Welle. I miała jak najbardziej rację. Ponieważ to za sprawą telewidzów i nowego sposobu głosowania diametralnie zmienił się wynik i z piedestału musiała zejść Australijka Dami Im. Na finiszu doszło nagle do spektakularnego pojedynku między Ukrainą i Rosją. Te dwa kraje dostały najwięcej głosów telewidzów. Rosja nawet nieco więcej, ale to nie wystarczyło, by prześcignąć Ukrainę. Czy był to więc voting za Ukrainą czy przeciwko Rosji? Czy jest to piosenka przeciwko polityce Kremla? Na to pytanie Jamala ani chciała udzielić odpowiedzi i kilkakrotnie podkreślała, że w jej piosence nie chodzi o aktualną politykę.
W tekście nie ma żadnego odniesienia do roku wypędzenia Tatarów. Jej chodzi o coś więcej, niż o rok 1944 - chodzi też o prześladowania i Holokaust i „Weltschmerz”, wyjaśniała ukraińska artystka. Piosenka skierowana jest do wszystkich, którzy uważają się za małych carów. Do ludzi, którzy myślą, że mogą decydować o losie i życiu innych ludzi, wyjaśniała. Dobitniej nie można było tego powiedzieć.
Polityka zawsze była obecna na ESC
Zwycięstwo Jamali na konkursie Eurowizji jest kolejnym dowodem, że ESC nigdy nie był apolityczny. Ani kiedy się rodził, raptem w 11 lat po zakończeniu strasznej wojny siedmiu krajów, które niewiele wcześniej zwalczały się, by potem przyjechać na muzyczny koncert do Lugano w Szwajcarii. Ani w momencie rozkwitu ruchów pokojowych, kiedy niemiecka piosenkarka Nicole pragnęła „odrobiny pokoju”. Ani kiedy przyłączało się do niego coraz więcej krajów Europy wschodniej. Eurovision Song Contest był zawsze odzwierciedleniem tego, co akurat dzieje się w Europie. W roku 2016 europejscy widzowie oddali głos na kraj, który opowiedział się za Europą, i za ten wybór został surowo ukarany przez silniejszego sąsiada. Ukraina potrzebuje tej sympatii i poparcia. Lecz nie wolno jej zaprzepaścić tego europejskiego kredytu zaufania. Obok wszystkich kwestii politycznych nie wolno zapominać o jednym: Jamala nie zwyciężyła by, gdyby nie jej wspaniały performance, znakomity głos i siła. Bo ESC pozostanie zawsze jednak przede wszystkim konkursem piosenki.
Andreas Brenner
tł. Małgorzata Matzke