1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Epokowy rok kryzysowy

25 listopada 2015

Przypomina to najgorsze czasy Zimnej Wojny. Zestrzelenie pojedynczego samolotu staje się na świecie głównym tematem politycznym. To dowód, jak skomplikowany jest dzisiejszy świat. [KOMENTARZ]

https://p.dw.com/p/1HCbc
Türkei Syrien Kampfjet Russland Abschuss Grenzgebiet
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/Anadolu Agency

Światowa polityka to dziś beczka z prochem. Fronty przesuwają się z dnia na dzień. Przybywa konfrontacji - między regionalnymi mocarstwami, ale i między supermocarstwami. Zestrzelenie rosyjskiego bombowca - nad Syrią bądź nad Turcją - pokazuje, jak bardzo napięte są nerwy i jak wybuchowa jest cała ta sytuacja.

Turcja reaguje alergicznie na wojnę z powietrza prowadzoną przez Rosję przeciwko syryjskiej opozycji i punktowo też przeciwko PI. Reaguje szczególnie wrażliwie, ponieważ uważa, że Rosja z rozmysłem atakuje turkmeńskich rebeliantów walczących przeciwko Asadowi. I tym samym Rosja doskwiera tej Turcji, dla której wielkim celem pozostaje duchowa wspólnota wszystkich Turkmenów. Tej Turcji, która uważa się także za sojusznika wszystkich przeciwników Asada i dlatego przez długi czas tolerowała zwycięską ofensywę PI. Jak wiadomo - i to nie od czasów zamachów w Paryżu, ale od czasów zamachów w samej Turcji - zbyt długo.

Nikt nie chce dolewać oliwy do ognia

NATO musi zareagować w duchu solidarności z Ankarą, choć w pojednawczym tonie wobec Moskwy. W obliczu i tak chaotycznej sytuacji w Syrii i wokół niej, nikt nie chce dolewać oliwy do ognia. Po zestrzelenia rosyjskiego samolotu Zachód ciągle jeszcze żywi nadzieję, że syryjskiej wojnie zastępczej i domowej uda się położyć kres wspólnie z Rosjanami. Wojskowo i politycznie. Do tego potrzebna jest Rosja, choć jednocześnie wiadomo, że w takim układzie trzeba będzie pogodzić się z Asadem, którego zachodnie stolice gotowe są zaakceptować za cenę pokonania PI co najwyżej jako rozwiązanie przejściowe. Islamski terroryzm atakuje i rozprzestrzenia się jak ośmiornica we wszystkich kierunkach. Na Bliskim Wschodzie i w Afryce, Azji, ale też i w Europie. W Paryżu, w Bejrucie i Bamako. Wszędzie.

To właśnie PI jest obecnie największym militarnym i politycznym wyzwaniem dla polityki światowej. Tyle, że ciążą na niej sprzeczne interesy. Prezydent Francji Hollande chce zorkiestrować wspólną kampanię przeciwko PI, ale jego partnerzy są raczej sceptyczni. USA kontynuują wprawdzie naloty, ale nie chcą pozwolić na wciągnięcie się w działania wojenne na lądzie w sytuacji politycznej i ideologicznej degrengolady w regionie. Choć oczywiście Pentagon doskonale wie, że jeśli chce się ostatecznie unicestwić PI, to nie da się tego zrobić bez użycia wojsk lądowych. Jednak prezydentowi Obamie ani się śni wysyłać tam swoją piechotę. A interesy regionalnych mocarstw takich jak Arabia Saudyjska czy Iran, oprócz indywidualnych dążeń do dominacji, w najmniejszym nawet stopniu nie pokrywają się ze sobą.

Kudascheff Alexander Kommentarbild App
Autor komentarza, Alexander Kudascheff, jest redaktorem naczelnym DW

Jaką rolę powinny odegrać Niemcy?

Dlatego Francois Hollande poprosił o pomoc i wsparcie Europejczyków. Reakcja nawet pod względem retorycznym wypadła blado. Niemcy, najbliższy sprzymierzeniec Francji, musi zadać sobie nieprzyjemne pytania: w jakim stopniu Berlin chce wesprzeć Paryż i przede wszystkim w jaki sposób? Na pewno nie w Syrii. Raczej przez odciążenie w miejscach, w których Francja zaangażowana jest militarnie, na przykład w Mali. To właśnie chce zaproponować niemiecki rząd a Bundeswehra jest w stanie temu podołać. Jednak niemieckie społeczeństwo jest nawet pod tym względem sceptyczne. Sojusz niemiecko-francuski stanął przed jedną z najcięższych prób w swojej historii.

Polityka światowa pogrążyła się w chaosie. Relacje stały się nieczytelne. Od strony praktycznej - bo oprócz zagrożenia terrorystycznego ze strony PI, Europę i wiele innych regionów świata obciąża nierozwiązany kryzys migracyjny. Instytucje państwowe nie wiedzą jak poradzić sobie z prozaicznymi problemami dnia codziennego. Patrząc w przyszłość - ponieważ nikt nie wie, jak zintegrować miliony ludzi z innych kręgów kulturowych wraz z ich odmiennymi tradycjami. Rok 2015 jest epokowym rokiem kryzysowym. Co gorsza, jeszcze się nie skończył.

Alexander Kudascheff

tł. Bartosz Dudek