Komentarz: Leopardy szansą na naprawę błędów Niemiec
17 stycznia 2023To jak déjà vu, uczucie, że już kiedyś to przeżyliśmy: Ukraina i jej partnerzy na Zachodzie z rosnącą nerwowością obserwują gromadzenie się rosyjskich wojsk, na przykład na Białorusi, i zastanawiają się, gdzie i kiedy prezydent Władimir Putin może uderzyć. Prawie rok po inwazji na Ukrainę to nadal część jego taktyki.
Niemcy znajdują się pod coraz większą presją, by dostarczyć Ukrainie więcej broni - i wahają się, podczas gdy Wielka Brytania wiedzie prym i chce być pierwszym członkiem NATO, który przekaże Kijowowi czołgi zachodniej produkcji. Krytyka pod adresem Berlina rośnie, walenie w Niemcy w Twitterowych bańkach znów jest na porządku dziennym. Stare rozłamy między Europą Wschodnią a Niemcami grożą ponownym otwarciem. Przypomina to sytuację ze stycznia i lutego 2022 roku, kiedy Estonia chciała wysłać na Ukrainę haubice D-30 wyprodukowane jeszcze w NRD, ale Berlin się sprzeciwiał, a zgodził dopiero po inwazji rosyjskiej.
Rozwiać wątpliwości
Tym razem centralnym punktem dyskusji jest prawdopodobnie najbardziej znany i poszukiwany obecnie produkt niemieckiego przemysłu zbrojeniowego – czołg Leopard 2. Urósł on już do rangi symbolu. Kijów od miesięcy prosi Berlin właśnie o te czołgi i jak dotąd słyszy „nie” – ale coraz mniej przekonująco. Wicekanclerz Niemiec Robert Habeck powiedział niedawno, że Berlin nie powinien stawać na drodze, gdy inne kraje chcą przekazywać te czołgi ze swoich zapasów. Polska i inne kraje NATO, a także przyszły członek NATO - Finlandia, są gotowe przekazać Ukrainie własne Leopardy 2, ale potrzebują zgody Niemiec, gdzie zostały one wyprodukowane.
Na początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę Berlin był bardzo krytykowany za swoją niezdecydowaną postawę. I słusznie. Ta niechęć, podobnie jak budowa gazociągu Nord Stream 2, były największymi niemieckimi błędami przed inwazją. Od tego czasu dokonano imponującej korekty tamtych błędów. Niemcy w rekordowym tempie zakończyły uzależnienie od rosyjskich dostaw energii, nasiliły dostawy broni na Ukrainę. Zaledwie kilka tygodni temu Berlin zapowiedział, że dostarczy Ukrainie bojowe wozy piechoty Marder oraz system obrony przeciwlotniczej Patriot. To nie są drobiazgi i podziękowania za nie ze strony Kijowa mogłyby być głośniejsze. Czołgi Leopard 2 to szansa na rozwianie ostatnich wątpliwości co do niemieckiej niezawodności, na ostateczne naprawienie błędów z przeszłości i zamknięcie tego rozdziału.
Szansa dla nowego ministra obrony
Zgoda Berlina musi nadejść i nadejdzie. Presja jest coraz większa, jest też coraz więcej znaków, że to tylko kwestia czasu. Dalsze opóźnienie bez szkody dla opinii o Niemczech jest praktycznie niemożliwe. Po zapowiedzi Wielkiej Brytanii nie byłby to już solowy wysiłek, który kanclerz odrzuca z uwagi na niechęć Niemców. W grudniowym artykule dla magazynu „Foreign Affairs” Olaf Scholz napisał, że Niemcy są gotowe „przejąć odpowiedzialność jako jeden z głównych gwarantów bezpieczeństwa w Europie”. Obiecał między innymi szkolenie i wyposażenie ukraińskich sił zbrojnych.
Zatwierdzenie dostaw czołgów Leopard byłoby właściwym krokiem w tym kierunku: im szybciej, tym lepiej. Następną okazją będzie spotkanie ministrów obrony w sprawie pomocy dla Ukrainy w amerykańskiej bazie w Ramstein pod koniec tego tygodnia. Nowy minister obrony Niemiec Boris Pistorius (SPD) ma niepowtarzalną szansę przyjechać z historyczną zapowiedzią i dać zielone światło dla dostaw czołgów. Ukraina i jej partnerzy nie mają wiele czasu. Zbliża się jeszcze bardziej brutalna i krwawa faza wojny. Niemcy nie mogą sobie pozwolić na dalszą powściągliwość.