W katedrze św. Zofii w Kijowie, dziś muzeum, stoją rusztowania. Panuje tu budowlany hałas. Remont ten nie odbywa się przypadkowo. Katedra będzie najprawdopodobniej tym miejscem, w którym wysłańcy patriarchy Konstantynopola Bartłomieja ogłoszą uroczyście samodzielność, tzw. autokefalię, Cerkwi prawosławnej na Ukrainie. Dokładna data uroczystości wprawdzie nie jest jeszcze znana, ale jej konsekwencje są już teraz bardzo poważne. Ponieważ Bartłomiej popiera usamodzielnienie ukraińskiej Cerkwi, rosyjski Kościół prawosławny zerwał stosunki z patriarchą Konstantynopola.
300 lat pod jurysdykcją Moskwy
Cerkiew Moskiewska, jak często nazywana jest na Ukrainie, jest największą prawosławną wspólnotą w tym kraju. Pod względem administracyjnym ma autonomię, ale uważa Moskwę za swoją duchową stolicę. Patriarchat Moskiewski przejął kontrolę nad Cerkwią na Ukrainie w 1688 r. Wtedy to ówczesny patriarcha Konstantynopola, Dionizy IV, przyznał prymasowi rosyjskiej Cerkwi prawo mianowania metropolity kijowskiego.
Patriarchat Konstantynopola ze swoją 1700-letnią historią jest najstarszym z 15 autokefalicznych kościołów prawosławia. Patriarcha Konstantynopola jest uznawany przez pozostałych prawosławnych hierarchów za "pierwszego wśród równych". Dzisiejszy patriarcha Bartłomiej twierdzi, że dekret z XVII wieku był tylko rozwiązaniem tymczasowym i swoją decyzję o bezpośrednim podporządkowaniu Cerkwi ukraińskiej patriarchatowi Konstantynopola uważa za całkowicie uzasadnioną. Przygotowując się do ogłoszenia całkowitej niezależności przyszłej Cerkwi ukraińskiej Bartłomiej zniósł ekskomunikę nałożoną na dwie dotąd nieuznawane przez Konstantynopol ukraińskie Cerkwie, które w latach dziewięćdziesiątych XX wieku odłączyły się od Patriarchatu Moskiewskiego.
To doprowadziło do ostrej reakcji patriarchy Moskwy Cyryla. W poniedziałek poprowadził on nadzwyczajny Święty Synod Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Synod zadecydował o zerwaniu wszystkich oficjalnych kontaktów z patriarchatem Konstantynopola. To znaczy, że rosyjscy duchowni nie mogą już wspólnie odprawiać nabożeństw z duchownymi podlegającymi jurysdykcji Konstantynopola. Także wierni nie mogą przyjmować sakramentów w cerkwiach podległych patriarsze Konstantynopola.
Odwieczna rywalizacja
Rywalizacja między patriarchatem Konstantynopola a rosyjską Cerkwią nie jest niczym nowym. Konstantynopol to wprawdzie najstarszy kościół lokalny, ale współcześnie jeden z mniejszych. Patriarchat moskiewski uzyskał wprawdzie autokefalię dopiero w XVI wieku, ale jest dziś najbogatszy i ma najwięcej wiernych. Już w 1996 r. ówczesny patriarcha Moskwy Aleksy II zerwał z Konstantynopolem. Trwało to kilka tygodni. Wtedy chodziło o spór o sądownictwo kościelne w Estonii. W efekcie były dwie cerkwie – jedna wierna Moskwie, druga podporządkowana Konstantynopolowi.
Kryzys związany z autokefalią Cerkwi na Ukrainie jest jednak najpoważniejszym kryzysem tego typu w historii najnowszej. Po aneksji Krymu przez Władimira Putina i rosyjskiej interwencji na wschodzie Ukrainy, patriarcha Moskwy wiernie stosował się do linii Kremla. W publicznych wystąpieniach mówił o "wojnie domowej w braterskim kraju" i nazwał Rosjan i Ukraińców "jednym narodem". Taki dobór słów urąga realiom rosyjskiej inwazji i ukraińskiej suwerenności. Lokalny przywódca wiernej Moskwie Cerkwi ukraińskiej, metropolita Onufry, robi to samo, choć w nieco bardziej ostrożny sposób.
Spowodowało to reakcję ukraińskiego społeczeństwa, które Cerkiew Moskiewską coraz bardziej postrzegać zaczęło jako instrument propagandy Putina. Od 2014 r. zaczęły mnożyć się apele o autokefalię, a więc narodową niezależność Kościoła lokalnego. Patriarcha Cyryl doprowadził do eskalacji w 2016 r., kiedy ostatniej chwili odmówił udziału w soborze wszechprawosławnym na Krecie, któremu przewodniczyć miał patriarcha Bartłomiej. Namówił do tego także Patriarchaty: Antiocheński, Gruziński i Bułgarski. Patriarcha Konstantynopola był tym oburzony, uznał to za podważenie swojego autorytetu i od tego momentu obrał coraz ostrzejszy kurs wobec Moskwy. Kiedy prezydent Ukrainy Petro Poroszenko poprosił go, by nadał niezależność Cerkwi Ukraińskiej, patriarcha Bartłomiej nie wahał się długo.
Dwóch winnych
Nie znaczy to, że Patriarchat Moskiewski zostanie teraz całkowicie usunięty z Ukrainy. Prawo państwowe gwarantuje przecież wolność zgromadzeń religijnych. Nadal więc wiele diecezji i parafii modlić się będzie za patriarchę Cyryla jako swojego duchowego przywódcę.
Zaostrzający się wraz z wojną proces podziału we wszystkim co dotyczy Rosji prowadzić będzie jednak z czasem do tego, że coraz więcej wiernych przystępować będzie do nowo utworzonej niezależnej Cerkwi Ukraińskiej. Cerkiew ta stanie się automatycznie promotorem ukraińskiego patriotyzmu z pewną domieszką nacjonalizmu. To nieunikniony efekt wzmocnienia ukraińskiej świadomości narodowej, wzmocniony jeszcze przez agresję Putina.
Prezydent Poroszenko, który w 2019 r. chce ubiegać się o reelekcję, jest wielkim zwycięzcą tego kościelnego sporu. Patriarcha Cyryl i Władimir Putin są za to wielkimi przegranymi. Jednak tylko oni sami ponoszą za to winę.