Przed Urzędem Kanclerskim w Berlinie powiewały trzy flagi: amerykańska, niemiecka i europejska. Można by sądzić, że w stolicy Niemiec nic się nie zmieniło i Berlin pozostał jeszcze takim odrobinę "amerykańskim" miastem. Ale nic bardziej mylącego. Nic już nie pozostało Z dawnych oficjalnych niemiecko-amerykańskich relacji nic już nie pozostało.
Niemcy na dalszym planie
Szef Departamentu Stanu Mike Pompeo odwiedził już 40 krajów od czasu gdy piastuje ten urząd. Dla Niemiec jak dotąd czasu nie miał. Jego wizyta miała odbyć się już przed kilkoma tygodniami, ale została odwołana, bo Pompeo musiał nagle się udać do Iraku. Był to wobec Niemiec, niegdyś tak ważnego sojusznika, afront który jeszcze przed kilkoma laty byłby nie do pomyślenia.
Ton rozmów był jak to w zwyczaju w dyplomacji bardzo uprzejmy – tak daleko jeszcze sprawy nie zaszły, żeby szef amerykańskiej dyplomacji uderzył w Niemczech w niewłaściwy ton, tak jak ciągle robi to jego prezydent. Jakby rzewnym wspomnieniem lepszych czasów była rozmowa szefa niemieckiej dyplomacji Maasa i kanclerz Merkel z amerykańskim gościem, o wspólnych wartościach czy opowieści Pompeo o jego czasach w Niemczech, kiedy służył tam jako amerykański żołnierz.
Ale potem na pierwszy plan wysunęły się konflikty w Iranie i Syrii, Gazociąg Północny, niemiecki budżet na obronność i relacje z Chinami. Wśród tych tematów nie ma ani jednego, co do którego panowałaby zgodność poglądów. Jeszcze gorzej: można wręcz odnieść wrażenie, że drogi Niemiec i Ameryki kompletnie się rozeszły, a obcość stała się rutyną.
Wręcz podpada, z jaką gorliwością obie strony zapewniają o utrzymywaniu stałych kontaktów. Kto musi to podkreślać, ten nie ma nic innego do zaoferowania.
Żyją na różnych planetach
Co kanclerz Merkel naprawdę myśli o oficjalnej Ameryce, to wyraziła bardzo dobitnie dzień wcześniej podczas swojego przemówienia na Harvardzie. Było to gorące orędzie na rzecz multilateralizmu, ochrony klimatu, zwycięstwa faktów nad kłamstwami. Nazwisko Donalda Trumpa nie padło ani razu, ale właśnie o nim mowa była w każdym ze zdań.
Relacje transatlantyckie opierają się obecnie na wielu osobistych kontaktach, wymianie gospodarczej i kulturalnej. Rządy obu krajów żyją na zupełnie różnych planetach. Dla samego Berlina wizyta Pompeo przeszła właściwie niezauważenie. Kiedyś takie wizyty były wielkim wydarzeniem. Towarzyszyło im entuzjastyczne przyjęcie i protesty. Nikomu nie było to obojętne, kiedy przyjeżdżał jakiś gość z Waszyngtonu. Teraz w dzielnicy rządowej w Berlinie planuje ołowiane milczenie. I nadzieja, że będzie lepiej.