Komisja Europejska przed TSUE za praworządność?
4 czerwca 2021„Parlament Europejski ubolewa, że Komisja Europejska nie uruchomiła procedury określonej w rozporządzeniu o warunkowości praworządnościowej [„pieniądze za praworządność”] w najbardziej oczywistych przypadkach naruszeń praworządności. Europarlament zobowiązuje swego przewodniczącego, by wezwał Komisję do wypełnienia swych zobowiązań wynikających z niniejszego rozporządzenia. Europarlament, aby być przygotowanym, w międzyczasie niezwłocznie rozpocznie niezbędne przygotowania do ewentualnego postępowania sądowego przeciwko Komisji” – głosi projekt rezolucji, która będzie głosowana przez Parlament Europejski w przyszłą środę.
Coraz mocniej zaogniający się spór między europosłami oraz Komisją Europejską dotyczy obecnego statusu rozporządzenia, które pozwala na cięcia czy nawet redukcje funduszy unijnych (z budżetu UE i Funduszu Odbudowy) dla tych krajów Unii, gdzie dochodzi do naruszeń praworządności z „dostatecznie bezpośrednim wpływem na zarządzanie funduszami UE i ochronę interesów Unii” (lub takim „poważnym ryzykiem”). Te przepisy formalnie obowiązują już od stycznia, ale Komisja Europejska wciąż ich nie stosuje. Na szczycie UE w grudniu 2020 r. obiecano bowiem premierom Polski i Węgier, że Bruksela najpierw poczeka na wyrok TSUE, gdzie Warszawa i Budapeszt w marcu tego roku zaskarżyły przepisy „pieniądze za praworządność” jako niezgodne z traktatami unijnymi. W imieniu Komisji takie polityczne zobowiązanie o pauzie do wyroku TSUE podjęła Ursula von der Leyen.
Europosłowie: Minęło ultimatum
Parlament Europejski od początku deklarował, że nie godzi się z takim zamrożeniem reguły „pieniądze za praworządność”. A już w marcu oficjalnie ostrzegał Komisję Europejska, że może zaskarżyć ją do TSUE za zaniedbywanie obowiązków, jeśli nie zacznie działać do 1 czerwca. Ale choć termin tego „ultimatum” minął w tym tygodniu, to Komisja tylko zamierza - w najbliższych dniach - przekazać europosłom do konsultacji projekt swych szczegółowych wytycznych, jak stosować rozporządzenie „pieniądze za praworządność”. Jednak zgodnie z obietnicą z grudniowego szczytu UE nadal chce sfinalizować te wytyczne dopiero po wyroku TSUE w sprawie skarg z Polski i Węgier, co może stać się dopiero w 2022 r.
– Nie ma uzasadnionego powodu, aby nadal odkładać stosowanie mechanizmu warunkowości. Te dywersyjne strategie są niedopuszczalne. Jesteśmy zdecydowani wnieść sprawę do Trybunału Sprawiedliwości UE, jeśli Komisja Europejska nie wywiąże się ze swych obowiązków – ogłosił w tym tygodniu Dacian Ciolos, szef frakcji „Odnowić Europę” łączącej liberałów i francuskich macronistów.
To właśnie klub „Odnowić Europę” stoi za projektem rezolucji grożącej Komisji skargą do TSUE, którą do dziś poparły również frakcje centrolewicy (m.in. niemieccy socjaldemokraci, SLD), zielonych oraz lewicy. Przeciwko są konserwatyści (m.in. PiS) oraz skrajnie prawicowa frakcja „Tożsamość i Demokracja”. Natomiast największa, centroprawicowa frakcja Europejskiej Partii Ludowej (m.in. niemieccy chadecy, PO i PSL) do dzisiejszego popołudnia wciąż wahała się, czy już teraz tak mocno przypierać do muru von der Leyen w sprawie „pieniędzy za praworządność”. Ale nawet gdyby ten klub zdecydował się na wstrzymanie się od głosu, to jest niemal pewne, że część jego członków i tak zagłosowałaby na „tak”. Rezolucja ma zatem bardzo duże szanse na uzyskanie wymaganej większości.
Orban i tak bezpieczny?
Pomimo tak wielkiej presji politycznej ze strony Parlamentu Europejskiego pozostaje pytanie o praktyczne znaczenie jego uchwały, w tym ewentualnego zaskarżenia Komisji do TSUE. Średnia długość postępowań TSUE w przypadku skarg bezpośrednich (nie pytań prejudycjalnych) to około 19 miesięcy, a o ile Trybunał przychyla się do próśb o tryb przyspieszony, to i tak zajmuje to przeciętnie około 10 miesięcy.
Jeśli zatem Komisja Europejska zdecyduje się na dalsze trwanie przy – potwierdzonych wówczas przez przywódców wszystkich krajów Unii – obietnicach z grudniowego szczytu UE, to działania europarlamentu niewiele przyspieszyłoby w kwestii „pieniędzy za praworządność”. A to właśnie odwleczenie stosowania tej reguły do co najmniej 2022 r. było jedynym rzeczywistym ustępstwem wobec premierów Mateusza Morawieckiego i Viktora Orbana na grudniowym szczycie UE. – Orbanowi chodzi o uniknięcie wszelkich zawirowań w tej kwestii przed wyborami parlamentarnymi – tłumaczyło nam wówczas kilku rozmówców zaangażowanych w negocjacje z Warszawą i Budapesztem.
Komisja Europejska nieustannie zapewnia, że „nie zamroziła” rozporządzenia o warunkowości praworządnościowej, bo od stycznia na jego użytek śledzi wszelkie potencjalne nadużycia w krajach członkowskich. I jak w ubiegłym tygodniu zapewniał Jan Koopman (szef dyrekcji budżetowej), Bruksela już najbliższej jesieni zacznie słać pytania i prośby o wyjaśnianie do podejrzanych krajów. – Ale to będzie etap nieformalnego dialogu z krajami członkowskimi – szybko precyzował rzecznik Komisji Europejskiej.