Konferencja w Berlinie. Pierwszy krok do pokoju w Libii
19 stycznia 2020Dalekosiężnym celem rządu w Berlinie jest „suwerenna Libia" i „wewnątrzlibijski proces pojednania" – jak głoszą zaproszenia na konferencję. Do tego jeszcze w Libii daleko. W Trypolisie jest uznany na arenie międzynarodowej rząd Fajiza as-Saradża, który kontroluje tylko niewielką część Libii. Jego przeciwnikiem jest generał Chalifa Haftar, który opanował znaczną część kraju, w tym większość pól ze złożami ropy.
Sytuację komplikuje interwencja obcych mocarstw. Turcja popiera rząd w Trypolisie; Ankara wysłała też żołnierzy do Libii. Z drugiej strony Rosja, Egipt, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie stoją za Haftarem i wspierają go (mniej lub bardziej otwarcie) militarnie. Nawet UE jest podzielona w kwestii Libii; mówi się, że Francja popiera Haftara, a dawna potęga kolonialna Włochy – Saradża.
Po wielu spotkaniach przygotowawczych na niższym szczeblu rząd w Berlinie zaprosił teraz do Urzędu Kanclerskiego polityków najwyższych rangą – Saradża i Haftara, szefów państw i rządów zaangażowanych pośrednio bądź bezpośrednio państw, przedstawicieli Unii Europejskiej, Unii Afrykańskiej i Ligi Arabskiej. A ponieważ spotkanie odbywa się pod nadzorem ONZ, będzie w nim uczestniczył także sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres.
Co najmniej jeden kraj czuje się zignorowany. W wywiadzie dla Deutsche Welle ambasador Tunezji Ahmed Chafra wyraził swoje zdziwienie, że jego kraj nie został zaproszony. – To nas bardzo zaskoczyło, ponieważ Tunezja jest krajem najbardziej dotkniętym sytuacją w Libii – powiedział.
Rozwiązanie dla całego regionu
Co może przynieść ta konferencja? Rainer Breul, rzecznik niemieckiego MSZ, mówi, że jeszcze nie chodzi o negocjacje pokojowe. – Celem jest uzgodnienie dla międzynarodowych graczy warunków ramowych, aby zmniejszyli swoje wpływy w Libii – powiedział Breul.
Kanclerz Angela Merkel zwróciła uwagę na posiedzeniu klubu poselskiego chadeków, że walki nie ustaną, dopóki sprzęt wojskowy będzie do Libii napływał z zewnątrz. Do tego czasu nie będzie rozwiązania politycznego. Do Berlina przyjadą prezydenci Turcji i Rosji, którzy w konflikcie libijskim stoją po różnych stronach. Dla kanclerz Angeli Merkel to dobry znak.
Znaczenie berlińskiej konferencji wykracza poza Libię. Jak zaznacza chadek, ekspert ds. polityki zagranicznej Juergen Hardt, pokój w Libii jest „kluczem do dalszej stabilizacji Afryki Północnej i Zachodniej. – Jeśli uda nam się doprowadzić Libię do pokojowej przyszłości, będzie to kamień milowy dla całego regionu – mówi.
Bijan Djir-Sarai, rzecznik ds. polityki zagranicznej w klubie poselskim FDP, podkreśla znaczenie Rosji. – Rosja wspierająca Haftara musi pilnie przekonać generała do odegrania konstruktywnej roli w procesie pokojowym i wzięcia udziału w szczycie w Berlinie – mówił w rozmowie z Deutsche Welle.
Z kolei dla Sevim Dagdelen z partii Lewica rząd niemiecki jako pośrednik jest niewiarygodny. – Skarżyć się na naruszenie embarga na broń w przypadku Libii, ale jednocześnie dostarczać broń stronom konfliktu w Libii, takim jak Turcja, Katar, Egipt i Zjednoczone Emiraty Arabskie, to hipokryzja – komentuje.
„Militarnie nie da się rozwiązać tego konfliktu"
Kluczowym pytaniem było to, czy dwóch rywali z Libii, Saradż i Haftar przyjedzie do Berlina, a jeśli tak, to czy dojdzie tam do ich bezpośredniego spotkania. Niedawna konferencja w Moskwie zakończyła się fiaskiem z powodu odmowy Haftara. Jednak teraz do Berlina Haftar przyjechał.
Prezydent Erdogan chce na pewno przyjechać, choć militarnie wspierając libijski rząd robi coś przeciwnego do tego, o co zabiega rząd w Berlinie. Co więcej, Erdogan nazwał Haftara „puczystą”, który dostanie nauczkę, jeśli będzie kontynuował działania wojskowe przeciwko rządowi w Trypolisie.
Tymczasem, szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas odniósł w czwartek (16.01.2020) częściowy, ale ważny sukces. Podczas spotkania z Haftarem w jego twierdzy Benghazi generał zapewnił go, że jest gotów do zawieszenia broni.
Maas po raz kolejny podkreślił, że konfliktu w Libii militarnie nikt nie wygra. „Wręcz przeciwnie, otwiera się możliwość, by uwolnić ten konflikt od wpływów międzynarodowych”.
Ograniczony wpływ Niemiec
Tim Eaton, ekspert ds. Afryki Północnej w londyńskim think tanku Chatham House, wątpi w sukces Niemiec. Kraje, które były bezpośrednio zaangażowane pod względem wojskowym w Libii i współpracowały z jedną ze stron, mają większy wpływ na proces polityczny – powiedział Eaton w wywiadzie dla Deutsche Welle.
Wysiłki mediacyjne są trudne, bo społeczność międzynarodowa, a nawet europejscy partnerzy Niemiec są podzieleni w kwestii Libii. Szczególnie odkąd Turcja i Rosja odgrywają tak wielką rolę w Libii i oczekują „zysku” ze swojego zaangażowania w formie umów handlowych, Niemcom będzie bardzo trudno zrealizować swoje plany – uważa Eaton.
Rząd w Berlinie jest świadomy wyzwania. I wie również, że potrzebuje wytrwałości. – Berlińska konferencja nie jest finałem, a jedynie początkiem procesu politycznego pod egidą ONZ, a wszystkich problemów Libii nie da się rozwiązać jednego dnia – powiedziała rzeczniczka niemieckiego rządu Ulrike Demmer.