Koronawirus w Niemczech: wolność kosztem dzieci?
6 września 2021Niemcy nie zatwierdziły jeszcze szczepionki przeciw COVID-19 dla dzieci poniżej dwunastego roku życia. Powinno być zatem tak, że najmłodsi podlegają szczególnej ochronie, skoro wszystkie inne grupy wiekowe mają możliwość przyjęcia szczepionki. Powinno to obowiązywać tak długo, aż nie będzie szczepionki również dla nich. Zdaniem wielu ekspertów może to nastąpić już na początku 2022 roku.
Rzeczywistość po wakacjach wygląda następująco: powrót do szkoły, pełne sale, pełny wymiar godzin, pełne ryzyko – ochrona przez zachowanie odpowiedniej odległość nie ma zastosowania. Wirusolog Jana Schroeder uważa takie postępowanie za wątpliwe. – Mamy przecież do czynienia z pandemią – mówi w wywiadzie dla DW, oceniając obecną sytuację w szkołach. – To dziwne, jeśli mielibyśmy teraz udawać, że jej nie ma – dodaje.
Szkoły robią to, co każą im robić politycy. „Nauczanie w klasach jest priorytetowe" – powiedział niedawno minister zdrowia Niemiec Jens Spahn w jednej z telewizyjnych dyskusji. Powtórzył w ten sposób to, co już wiosną powiedzieli landowi ministrowie edukacji, a ostatnio Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i Unicef.
Nie najlepszy początek nowego roku szkolnego
W Nadrenii Północnej-Westfalii, najbardziej zaludnionym kraju związkowym Niemiec, poziom zachorowań wśród dzieci w wieku szkolnym eksplodował w ciągu dwóch tygodni po wakacjach – do poziomu ponad 700. Zostać w domu i wrócić do zajęć online? Dzieci i rodzice nie mają takiego wyboru.
– Politycy powtarzali jak mantrę, że szkoły są bezpieczne, teraz widać, że wcale nie są takie bezpieczne – denerwuje się Schroeder i uważa: – Pandemia i obowiązek szkolny nie idą w parze. Na co zdało się wiele również dobrych doświadczeniami z nauczaniem na odległość?
Rozmijają się opinie na temat tego, czy dzieci zarażają się od siebie nawzajem w szkołach, czy też wiele infekcji przywieziono z wakacji. – To jest jasne, uważa Schroeder: – Do zakażeń dochodzi również w szkołach. Jej kolega Christian Drosten, jeden z najbardziej znanych niemieckich wirusologów, jest bardziej ostrożny. – Dopiero w najbliższych tygodniach zobaczymy, jak rozwinie się ta sytuacja – powiedział stacji Deutschlandfunk. Drosten zakłada, że z wakacyjnych wyjazdów przywiezionych zostało wiele zakażeń.
Mniej rygorystyczna kwarantanna
Również w szkołach nadal obowiązują surowsze przepisy dotyczące higieny. Rozpoczęto instalację systemów wentylacyjnych czy zakup filtrów powietrza , ale w wielu miejscach bardzo późno. Kwarantanna to kolejny sposób ochrony dzieci przed zakażeniem. W Nadrenii Północnej-Westfalii 30 tysięcy dzieci pozostało ostatnio w domu z powodu infekcji w klasie.
– Wprawdzie oficjalnie szkoły nie są zamykane, ale wiele dzieci jest i tak dotkniętych problemem – krytykuje Heinz Hilgers, prezes Ligi Ochrony Dzieci, w wywiadzie dla DW. Politycy powinni byli lepiej przygotować koncepcje działania na nowy rok szkolny.
Również w stolicy liczby infekcji poszły w górę po zakończeniu wakacji. Lekarze poszczególnych dzielnic miasta zaproponowali Senatowi Berlina złagodzenie przepisów o 14-dniowej kwarantannie w celu zabezpieczenia działalności szkół. Zamknięcie szkół, zgodnie z przygotowanym przez nich pismem, spowodowało zbyt wiele szkód psychologicznych i społecznych. To samo wynikało z wielu badań w ostatnich miesiącach dotyczących zamknięcia szkół.
Berlińscy lekarze domagali się, aby zamiast odsyłać całe klasy do domu, izolować tylko zarażone dziecko. Należy zaakceptować większą liczbę zakażeń. Nieszczepione dzieci „nieuchronnie ulegną zakażeniu" w związku z zaraźliwym wariantem Delta.
W liście otwartym inni lekarze i naukowcy zażądali również „odpowiedniej równowagi między liczbą chorób, którym można zapobiec, a liczbą dni nauki utraconych z powodu kwarantanny". W związku z tym należałoby na nowo przemyśleć przepisy dotyczące kwarantanny i je poluzować.
„Opłaca się nie zachorować”
Propozycja berlińskich lekarzy prawdopodobnie nie zostanie przyjęta w obecnej formie, ale wywołała szeroką dyskusję.
W Niemczech edukacja leży w gestii krajów związkowych – a jeśli chodzi o kwestię ochrony przed infekcjami, to nawet gminy mają ostateczny głos. Opinie na ten temat są czasami bardzo rozbieżne. – Ochrona zdrowia zależy właśnie od tego, w jakim kraju związkowym się mieszka – krytykuje Schroeder.
Badenia-Wirtembergia chociażby zniosła całkowicie kwarantannę dla tych, którzy mieli kontakt z osobą zakażoną, aby, jak tłumaczono, uniknąć ograniczeń w funkcjonowaniu szkół. Zamiast tego testy mają być przeprowadzane każdego dnia. Saksonia podjęła podobną decyzję. Inne landy informują, że również chcą przeprowadzać więcej testów. W Bremie i Brandenburgii zniesiono obowiązek noszenia masek w klasie.W Hesji dzieci mogą po dwóch dniach kwarantanny wrócić do szkoły, jeśli okażą negatywny wynik testu na obecność koronawirusa.
Rok szkolny nie rozpoczął się jeszcze we wszystkich krajach związkowych. Wirusolog Schroeder ostrzega jednak: badania pokazują, że jeden do dwóch procent zarażonych dzieci musi trafić do szpitala. – Przy dziewięciu milionach dzieci poniżej dwunastego roku życia w Niemczech, to jest 90 - 180 tysięcy przypadków – wylicza. Do tego dochodzi wielka niewiadoma w postaci longcovid i innych powikłań po chorobie. – Warto nie zachorować, po prostu jeszcze zbyt wiele jest niewiadomych – stwierdza Schroeder. Podkreśla, że sytuacja w Stanach Zjednoczonych jest pouczająca. Tam liczba przyjęć dzieci z koronawirusem do szpitala jest wyższa niż kiedykolwiek wcześniej.
„Hedonizm dorosłych kosztem dzieci”
W Niemczech dyskusja toczy się obecnie pod hasłem „ szerokiego zarażania". Krytyków tego podejścia jest wielu. Drosten również uważa, że „nie można do tego w żadnym przypadku dopuścić". Zdaniem Hilgersa to „cyniczne" liczenie na to, że dzieci zostaną zakażone. – Bo w ten sposób również dzieci będą poważnie chorować – komentuje.
Hilgers wraz ze Stowarzyszeniem Ochrony Dzieci od lat walczy o to, by bardziej dostrzegać dzieci – także teraz. – My dorośli pozwalamy sobie znowu na wiele przyjemnych 'swobód'. Jeździmy na wycieczki, chodzimy na stadion i imprezujemy. Ale kto na tym cierpi? Dzieci – tłumaczy. Jego zdaniem, dyskusja o oddawaniu wolności ma więcej wspólnego z „hedonizmem niż liberalizmem".
– Nie sądzę, że możemy pozwolić sobie na to, aby kolejna fala nabrała rozpędu kosztem tych, którzy przez półtora roku z wielu rzeczy rezygnowali i chronili starszych – zauważa Schroeder. Oczywiście, w przypadku pandemii słusznie jest w pewnym momencie powiedzieć: „ale teraz już wystarczy". – Jednak nie wtedy, gdy nie ma się już ochoty na pandemię, ale wtedy, gdy dzieci również będą mogły się zaszczepić – podsumowuje.