Kryzys klimatyczny i pytanie, kto zapłaci za szkody
8 listopada 2022Eric Njuguna jest wściekły. 20-letni aktywista klimatyczny obserwuje spustoszenie, jakie wzrost temperatur powoduje w jego rodzinnej Kenii. Z powodu najgorszej od 40 lat suszy, ludzie tracą środki do życia, domy, a nawet życie.
– W efekcie zmian jesteśmy spragnieni. Jesteśmy głodni. I rodzi się gniew – także z powodu świadomości, że przyczyniliśmy się do tego (do zmian klimatycznych – red.) w minimalny sposób, ale nasze kraje i ludzie, którzy tu mieszkają, ponoszą największe konsekwencje – mówi DW Njuguna w stolicy Kenii, Nairobi.
Kenia jest jednym z krajów globalnego południa, który zmaga się ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi związanymi z globalnym wzrostem temperatur. Przykładów jest jednak więcej. W regionie Rogu Afryki regularnie powtarzające się susze doprowadzają miliony ludzi na skraj głodu. Na Filipinach nasilają się niszczycielskie burze. W Pakistanie ekstremalne opady monsunowe spowodowały zalanie dużego obszaru kraju i śmierć ponad 1,5 tys. osób.
– Są rzeczy, do których możemy się dostosować. Jednak ponieważ kryzys klimatyczny się pogłębia, to są też rzeczy, do których dostosować się nie możemy – mówi Njuguna. – Za to należy się rekompensata.
Głos Njuguny to jeden z wielu coraz głośniejszych apeli pod adresem bogatszych krajów o utworzenie specjalnego funduszu na pokrycie kosztów poważnych szkód i strat spowodowanych zmianami klimatycznymi.
Czym są straty i szkody spowodowane zmianami klimatu?
Pojęcie „strat i szkód” pojawiło się po raz pierwszy podczas międzynarodowych negocjacji klimatycznych w Genewie w 1991 roku. W tym czasie sojusz małych państw wyspiarskich zaproponował polisę ubezpieczeniową od wzrostu poziomu morza, której koszty poniosłyby kraje rozwinięte. Dopiero w 2013 r. koncepcja ta została poważnie rozważona podczas Światowej Konferencji Klimatycznej COP 19 w Warszawie.
Tam uruchomiono tzw. Warszawski Międzynarodowy Mechanizm Strat i Szkód. Jego celem jest poszerzenie wiedzy na temat tego zagadnienia i znalezienie sposobów na jego rozwiązanie. Jednak od tego czasu niewiele się wydarzyło.
Podczas ubiegłorocznej konferencji klimatycznej ONZ w Glasgow w Szkocji, negocjatorzy odrzucili propozycję tzw. grupy G77 skupiającej kraje rozwijające się i Chiny, która dotyczyła ustanowienia formalnych zasad finansowania strat i szkód. Zamiast tego uruchomiono tzw. Dialog z Glasgow, w ramach którego dalsze rozmowy na temat finansowania miały być prowadzone „w sposób otwarty, inkluzywny i niewiążący”.
Zdaniem wielu krajów Dialog z Glasgow to „tylko pretekst do opóźnienia dalszych działań” – twierdzi Zoha Shawoo, badaczka, która zajmuje się tym tematem w Sztokholmskim Instytucie Środowiska.
Bogate kraje niechętne do finansowania szkód klimatycznych
Historycznie rzecz biorąc, kraje rozwinięte ponoszą największą odpowiedzialność za emisje gazów cieplarnianych, które prowadzą do wzrostu temperatury na świecie. Na przykład USA, Unia Europejska i Wielka Brytania były odpowiedzialne za 47 proc. całkowitej emisji dwutlenku węgla w latach 1751-2017. Dla porównania, kontynent afrykański i Ameryka Południowa w tym samym okresie wyemitowały łącznie zaledwie 6 proc. gazów cieplarnianych. Niemniej jednak kraje rozwinięte jak dotąd niechętnie wnosiły wkład finansowy w celu złagodzenia skutków zmian klimatycznych w krajach najbardziej nimi dotkniętych.
W 2010 r. kraje globalnej Północy uzgodniły, że do 2020 r. będą przekazywać 100 mld dolarów rocznie, aby pomóc krajom rozwijającym się w dostosowaniu się do zmian klimatu, na przykład poprzez dostarczanie rolnikom upraw odpornych na suszę lub finansowanie środków potrzebnych do ochrony przeciwpowodziowej.
Według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), która to finansowanie nadzoruje, kraje zamożne zobowiązały się do przekazania w 2020 r. nieco ponad 83 mld dolarów na pokrycie szkód spowodowanych zmianami klimatycznymi. Wprawdzie było to o 4 proc. więcej niż w roku poprzednim, ale i tak było to znacznie mniej niż faktycznie uzgodniona kwota.
Zdaniem Marlene Achoki, zastępczyni szefa działu sprawiedliwości klimatycznej w organizacji pozarządowej CARE International, to niewystarczające finansowanie wpływa destabilizująco na wszystkie kraje, które już teraz borykają się z problemami. – Zamiast zajmować się kwestiami ubóstwa i edukacji, muszą podjąć kroki w celu rozwiązania problemów związanych ze zmianami klimatycznymi. Muszą szukać środków i źródeł finansowania, aby budować odporność społeczną – apeluje Achoki. Jej zdaniem bogate kraje, które spowodowały ten problem, muszą zapewnić niezbędne fundusze.
Kryzys klimatyczny to nie tylko straty finansowe
Loss and Damage Collaboration, międzynarodowa grupa badaczy, prawników, organizacji pozarządowych i decydentów, dokonała obliczeń strat, które poniosły 55 z 58 krajów należących do tzw. „Wrażliwej 20-stki”. Ta grupa państw rozwijających się, m.in. Kenia, Filipiny i Kolumbia, poniosła w pierwszych dwóch dekadach XXI w. ponad pół biliona dolarów strat gospodarczych związanych ze zmianami klimatycznymi.
Oprócz tego na tych terenach wystąpiły również straty pozaekonomiczne, w tym zanik obszarów o znaczeniu historycznym i kulturowym.
– Kiedy zalane i zniszczone zostaje miejsce, w którym odprawiane są rytuały religijne lub wydarzenia ważne dla lokalnej kultury, to jest to związane ze stratą – mówi Zoha Shawoo ze Sztokholmskiego Instytutu Środowiska. – Wiele społeczności najbardziej dotkniętych konsekwencjami zmian klimatycznych to społeczności tubylcze lub lokalne społeczności plemienne i to one zmagają się w większości z utratą dziedzictwa kulturowego.
Globalna Północ boi się odpowiedzialności finansowej
Chociaż kraje rozwinięte powszechnie uznają potrzebę zajęcia się stratami i szkodami, niektóre z nich argumentują za finansowaniem za pośrednictwem istniejących już funduszy klimatycznych, systemów ubezpieczeniowych i pomocy humanitarnej. Na przykład Unia Europejska stwierdziła, że jest otwarta na dyskusję na temat strat i szkód, ale waha się co do utworzenia odrębnego funduszu.
– Myślę, że wynika to z obawy, że kraje rozwinięte narażą się na ogromne roszczenia z tytułu odpowiedzialności i odszkodowań, jeśli uznają potrzebę dodatkowego finansowania strat i szkód – mówi Shawoo. Na przykład, jeśli w kraju rozwijającym z powodu powodzi zawali się most tajfun zniszczy domy, to „kraje rozwinięte obawiają się, że zostaną pociągnięte do odpowiedzialności za te koszty".
Niektóre kraje postanowiły pójść własną drogą. Na początku tego roku Dania zadeklarowała ponad 13 mln dolarów na odszkodowania dla krajów rozwijających się, w tym dla regionu Sahel w północno-zachodniej Afryce, a podczas światowej konferencji klimatycznej COP26 w zeszłym roku Szkocja zadeklarowała co najmniej 1 mln dolarów.
Działania poszczególnych narodów są dobrym sposobem na zajęcie się pilnymi stratami, z którymi borykają się kraje rozwijające się – mówi Shawoo. – W ten sposób te kraje mogą już coś robić, nie zobowiązując się prawnie do finansowania.
Ponieważ jednak temperatury na świecie nadal rosną, a bogate kraje jak dotąd nie zdołały znacząco ograniczyć emisji gazów cieplarnianych, to skutki zmian klimatycznych prawdopodobnie nadal będą dotykać właśnie najuboższych.
– Jest coraz mniej czasu na podjęcie działań. Skutki, jakie grożą nam przy ociepleniu o 1,2 stopnia, są już dość poważne, a wciąż nie widać żadnych poważnych działań – mówi kenijski działacz ekologiczny Eric Njuguna.