Legenda Polonii w RFN. Paulina Lemke i jej "Mała Polska"
2 lutego 2019Do Niemiec przyjechała pod koniec 1963 roku, a już rok później stała się działaczką polonijną. Jej postać nabrała rozgłosu, kiedy w latach 70-tych, podczas spotkania Polonii z władzami krajowymi Nadrenii powiedziała z mównicy, że Polacy niczym nie różnią się od Niemców i powinni być traktowani na równi i z godnością.
Niewiarygodny życiorys
Urodzona 23 stycznia 1924 we wsi Polanówka na Zamojszczyźnie od najmłodszych lat przejawiała zdolności plastyczne. Wzorowa uczennica, wychowana w patriotycznych wartościach, pasjonująca się harcerstwem, marząca o studiach na Akademii Sztuk Plastycznych, w wieku 15 lat skonfrontowana została z okrucieństwem wojny. Zamojszczyzna z powodu wyjątkowo żyznej ziemii stała się dla okupantów szczególnym terenem. W ramach tzw. Generalplan Ost (Generalnego Planu Wschód) władze III Rzeszy postanowiły osiedlić na tym terenie 60 tyś. niemieckich przesiedleńców z przeróżnych zakątków Europy, a ludność lokalną zmusić do niewolniczej pracy na rzecz nowoprzybyłych lub po prostu wysiedlić. Po raz pierwszy życie Pauliny Lemke uratował jej kolega, Niemiec, który razem z nią należał do Związku Harcerstwa Polskiego.
– W pewnym momencie kazał wszystkim wyjść z pokoju, w którym się znajdowaliśmy, zdjął hełm i okazało się, że to mój kolega ze szkoły. A ponieważ był dowódcą niemieckiego oddziału, to tak zaaranżował sytuację, że udało mi się uciec – opowiada Paulina Lemke.
Schronienie znalazła w szpitalu w Tomaszowie Mazowieckim, w którym pracowała jako pielęgniarka. W nieoficjalnych ramach szpital wspierał polski ruch oporu, leczył partyzantów i miejscową ludność. Paulinie Lemke, dzięki znajomości języka niemieckiego i niesamowitej odwadze, udawało się przeprowadzać rannych i chorych przez niemieckie posterunki. Ryzykowała życiem, ciężko pracowała, ale w nielicznych wolnych chwilach poświecała się swojej pasji, czyli malarstwu. Malowała także portrety. Były to tak dobre prace, że wkrótce cała okolica zaczęła zamawiać prace portretowe u Pauliny, a szpital dał jej urlop, aby mogła się dalej kształcić i malować.
680 portretów z niemieckich zdjęć
Wieść o zdolnościach portretowych Pauliny Lemke dotarła w końcu i do okupantów, którzy masowo zamawiali u niej portrety bliskich, robione z fotografii. – To były zwykłe legitymacyjne zdjęcia, a powiększeń fotografii jeszcze się wtedy nie robiło. Jeżeli myślicie, że dostawałam za to pieniądze, to jesteście w błędzie. Dostawałam zamówienia na tyle i tyle portretów oraz datę ich realizacji – podkreśla Paulina Lemke i wspomina: – Kiedyś dostałam wezwanie do żony wysokiego oficera SS, aby sporządzić portrety ich dwojga dzieci. Kiedy byłam w ich domu nagle usłyszałyśmy kroki męża na schodach. Spanikowana gospodyni zamknęła mnie w komórce i przerażona poszła go przywitać. Za kontakty z Polakami groziła i jej i mnie śmierć – opowiada Paulina Lemke i wyjaśnia: – Miedzy portretujacym a portretowanym dochodzi zawsze do pewnych psychologicznych relacji.
Te „znajomości rysunkowe” wykorzystywała, aby przekazać polskiemu ruchowi oporu ważne informacje, które udało jej się w trakcie portretowania zdobyć. Z 680 wykonanych w czasie okupacji portretów posiada tylko jeden, w 1977 roku podarowany jej przez Irene Lampe-Hartman z Magdeburga. Portret ten powstał w 1941 roku na zamówienie narzeczonego Irene, żołnierza stacjonującego w Polsce. Obu paniom udało się po wojnie nawiązać ze sobą kontakt i spotkać już po wyjeździe Pauliny Lemke do Niemiec.
Marzenia i powojenna rzeczywistość
Paulina Lemke marzyła o studiach na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W czasie zawieruchy wojennej udało jej się co prawda ukończyć podziemne gimnazjum, nie zrobiła jednak matury. W 1945 roku wyjechała do Krakowa i razem z 600 innymi kandydatami ubiegała się o przyjęcie na wymarzone studia. Dostała się za pierwszym podejściem na wydział malarstwa i rzeźby, ale postawiono jej warunek, aby w czasie studiów nadrobiła egzamin maturalny. Jej kolegą z roku był m.in. Andrzej Wajda, który namawiał Paulinę na przeniesienie się do Państwowej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi. Paulina jednak wybrała Kraków, skończyła studia, poznała swego pierwszego męża i urodziła jedynego syna, Henryka. Po licznych perypetiach zawodowych i prywatnych dostała pracę w pracowni scenograficznej Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, którą później kierowała. Pracowała tam do roku 1962. Rok później opuściła komunistyczną Polske po ślubie z Georgiem Lemke i wraz z synem osiedliła się w Duesseldorfie.
Kawałek Polski w Duesseldorfie
Paulina Lemke dostała pracę w dziale reklamy koncernu Kaufhof w Duesseldorfie, w którym pracowała do emerytury. Wolny czas poświęcała całkowicie działalności polonijnej. Dla Związku Polaków „Zgoda” wykonała projekt godła i odznaki członkowskie. To ona stworzyła medale, puchary oraz poświęcony przez papieża Jana Pawła II sztandar organizacji. Liczne prace wykonała także na rzecz Związku Polaków „Rodło". Przez 10 lat prowadziła zbiórkę na rzecz Domu Polskiego w Recklinghausen, wspomagając tę inicjatywę własnymi środkami.
Równolegle zajmowała się także pracą publicystyczną na łamach polonijnych czasopism m.in. „Głosu Polskiego” i „Forum Polonijnego”, za co uhonorowana została nagrodą „Polonijnego Orlego Pióra” w roku 2003.
Adres Pauliny Lemke był w obiegu w komunistycznej Polsce: wykorzystywano jej chęć niesienia pomocy i opowiadano, że jest milionerką. – To przyniosło wiele i to nie tylko zabawnych sytuacji. Robiłam, co mogłam, organizowałam leki i różnego rodzaju pomoc, ale milionerką nigdy nie byłam – wyjaśnia Paulina Lemke.
W roku 2004 odznaczono ją Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej, a w roku 2013 otrzymała odznakę Bene Merito, honorowe wyróżnienie nadawane obywatelom polskim oraz obywatelom państw obcych za działalność wzmacniającą pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Polonia niemiecka nagrodziła jej zasługi dla organizowania życia polonijnego prestiżową nagrodą Polonicus w 2009 roku.
– Mimo trudnych wojennych doświadczeń Paulina Lemke, pełna optymizmu, pełniła funkcję łącznika w relacjach polsko-niemieckich, budowała i wspierała polskie środowiska twórcze, a do tego jest wyjątkową osobowością i świadkiem historii – podkreśla Wiesław Lewicki, preses Europejskiego Instytutut Kultury i Mediów Polonicus.
Jej syn zawsze nazywał skromne mieszkanie matki, w którym polski orzeł w koronie zajmuje poczetne miejsce, „Małą Polską”. Tak pozostało do dzisiaj. Mimo choroby i sędziwego wieku Paulina Lemke zapewnia: – Dopóki żyję, tu w tym mieszkaniu będzie zawsze kawałek Polski.