Magazyn "Cicero": Czy Wyszehrad będzie gospodarczą potęgą?
26 września 2019Gospodarka Grupy Wyszehradzkiej, czyli Polski, Węgier, Czech i Słowacji, od 2012 roku rozwija się szybciej niż reszty Europy. Jednocześnie rosną wynagrodzenia, zwiększa się ściągalność podatków, w coraz mniejszym stopniu chodzi o kraje taniej siły roboczej – czytamy w najnowszym numerze renomowanego magazynu "Cicero".
Autor tekstu, węgierski dziennikarz Boris Kalnoky, zauważa, że w zasadzie właśnie tego zawsze sobie w UE życzono: "Te niegdyś zubożałe kraje bloku wschodniego, doszlusowują do Zachodu. Najwyraźniej nie pomyślano jednak o skutkach politycznych" - czytamy. Zdaniem Kalnokyego, kraje V4 uważają się w coraz większym stopniu za konia pociągowego UE, opierając na tym swoje polityczne strategie. "Chcą więcej wpływów. Chcą też innej, bardziej konserwatywnej choć jednocześnie nowoczesnej Europy" - czytamy.
Nic bez V4
Kalnoky ocenia, że w wymiarze politycznym Grupa Wyszehradzka stała się czynnikiem, bez którego prawie niczego w Unii nie da się już załatwić. "W polityce migracyjnej, po długich sporach, w dużej mierze przebiło się stanowisko V4, a Ursula von der Leyen w niemałym stopniu zawdzięcza swój wybór na szefową Komisji Europejskiej państwom Wyszehradu". Ale czy kraje V4 rzeczywiście mogą stać się potęgą gospodarczą? - pyta autor.
Szukając odpowiedzi Kalnoky cytuje węgierskiego ministra spraw zagranicznych, który niedawno podkreślał, że handel między Niemcami a Wyszehradem był w roku 2018 o 73 procent większy, niż ten między Niemcami a Francją.
Ale cytuje też byłego szefa węgierskiego banku centralnego Petera Akosa Boda, który zauważa, że gospodarki tego regionu Europy są mocno zależne od Zachodu. "Zależą przede wszystkim od Niemiec. Jeśli rozwinięty rdzeń Europy przechodzi kryzys, a dochód narodowy spada, to na peryferiach spada on po dwakroć. Jeśli rdzeń rośnie, to peryferia rosną dwa razy szybciej. Wszystko tam jest bardziej zmienne" - mówił Bod.
Koniec deszczu pieniędzy
Autor zauważa ponadto, że kraje Grupy Wyszehradzkiej w następnych latach nie będą już mogły liczyć na taki deszcz europejskich środków, jaki spadł na nie w ostatnim unijnym budżecie. To dlatego, że same stały się bogatsze, a także sama Unia zmienia swoje priorytety wydawania pieniędzy. "Aby utrzymać swoją gospodarczą dynamikę, kraję V4 będą musiały poszukać innej drogi".
Tą alternatywą jest, zdaniem autora, odpowiednia krajowa polityka gospodarcza albo ściślejsza kooperacja w gronie V4. "To może jednak kryć w sobie sprzeczność, bo kraje grupy konkurują ze sobą o zagranicznych inwestorów i działają na tym froncie raczej przeciw sobie niż razem. Ale dla znaczenia V4 jest w zasadzie obojętne, czy nowa fabryka powstanie w Polsce, Czechach czy na Węgrzech, i tak wszystko zostaje w rodzinie" - czytamy.
Kalnoky dodaje, że ograniczone jest pole manewru V4 przy próbach dywersyfikacji gospodarczej i większego otwarcia na wschód. To efekt unijnych sankcji wobec Rosji. "Pewną opcją są Chiny, ale te często więcej biorą niż dają. Z kolei Afryka i USA są dla środkowo-wschodnich Europejczyków trudno dostępne".
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>
Uzależnienie gospodarek Polski, Czech, Słowacji czy Węgier od gospodarki niemieckiej nie jest jednak jednostronne, a strategiczni partnerzy gospodarczy domagają się od Niemiec politycznych ustępstw. Niemcy też mają tu sporo do stracenia – daje do zrozumienia Kalnoky.