Majorka chce zerwać z wizerunkiem wyspy imprezowiczów
29 czerwca 2022W żadnym innym miejscu przeszłość i przyszłość turystyki na Majorce nie leżą tak blisko siebie, jak na ulicy Carrer del Pare Bartomeu Salva, która niemieckim imprezowiczom znana jest bardziej jako „Schinkenstraße”, czyli ulica Szynkowa. Podczas gdy w okolicznych barach już przedpołudniem rozbrzmiewają dźwięki niemieckich utworów (tzw. szlagierów), a opierający się o stoły barowe mężczyźni w koszulkach piłkarskich opróżniają pierwsze kufle z piwem, niespełna kilka kroków dalej sytuacja prezentuje się o wiele bardziej elegancko. Na pokrytych białą tkaniną fotelach siedzi się wygodnie, a zamiast pieczonej kiełbasy z frytkami serwuje się tu świetną kuchnię.
Mało kto tak wyraźnie reprezentuje przemianę Playa de Palma, jednej z najważniejszych stref turystycznych na wyspie, jak Juan Miguel Ferrer, prezes Stowarzyszenia Palma Beach. Jego celem jest przekształcenie terenu imprez, zwanego potocznie przez Niemców „Ballermann”, w ekskluzywny cel wycieczek. – Po określonych postępach nastąpiło kolejne pogorszenie – mówi wskazując na promenadę zmierzającą ku plaży, gdzie dziesiątki grup młodych mężczyzn snują się w słońcu z puszkami piwa w dłoni. W powietrzu unosi się zapach wymiocin, moczu i kremu do opalania. Kosze na śmieci są przepełnione. – W ciągu ostatnich kilku tygodni Playa de Palma znów stała się tym, czym była przed pojawieniem się koronawirusa – mówi Ferrer.
Na Playa de Palma znów wszystko po staremu
Ostatniego lata pojawiły się oznaki zmian, które zaskoczyły nawet samego Ferrera. Po przymusowej przerwie w działalności spowodowanej pandemią i dzięki wprowadzonym w lokalach surowym przepisom sanitarnym, w miejsce zwykłych imprezowiczów pojawiła się nowa, bardziej rozważna klientela, głównie z Niemiec. – Właściwie jako cel wyznaczyliśmy sobie rok 2026 – tłumaczy Ferrer. – Ale pandemia zadziałała jak katalizator i już latem ubiegłego roku dotarli do nas nowi goście. W tym roku jednak wyspa wraca do punktu wyjścia. Wysiłki były daremne. Nieokrzesani turyści wrócili i odstraszają całą resztę –mówi.
Politycy, hotelarze i restauratorzy z Majorki od dłuższego czasu starają się położyć kres turystyce alkoholowej i promować zmianę wizerunku Playa de Palma na jakościowy ośrodek wypoczynkowy. Podczas gdy miasto Palma przyjęło różne rozporządzenia mające na celu zapobieganie piciu alkoholu w miejscach publicznych, rząd wspólnoty autonomicznej Balearów zaostrzył prawo, ograniczając m.in. swobodną sprzedaż alkoholu w supermarketach. Nie przyniosło to jednak spektakularnych sukcesów, co da się zaobserwować w ostatnich dniach. – Policja musiałaby monitorować przestrzeganie przepisów przez wczasowiczów – mówi Ferrer. – I w przypadku naruszeń natychmiast pobierać grzywny – dodaje.
Policja przygląda się bezczynnie
Łatwiej powiedzieć niż zrobić, bo jak wyjaśnia rzecznik lokalnej policji sytuacja prawna pozwala na ściąganie mandatów do 750 euro na miejscu tylko w wyjątkowych przypadkach, zwłaszcza że mało który urlopowicz ma przy sobie taką sumę. Dlatego też policjanci na Playa de Palma ograniczają się głównie do obserwowania z daleka zgiełku imprezujących turystów i interweniują tylko w przypadku najgorszych ekscesów. – My nie mamy jednak ochoty przyłączyć się do panującego wokół nastroju radości – mówi Juan Miguel Ferrer.
Na Majorce właśnie rozpoczyna się rekordowy sezon turystyczny. Obłożenie hoteli, liczby pasażerów na lotniskach czy liczby rezerwacji - wszystkie te liczby są nawet wyższe od tych z ostatniego lata przed pandemią koronawirusa. – Po dwóch bardzo skomplikowanych latach możemy teraz zbierać owoce i znaleźć się w czołówce międzynarodowego popytu – mówi Maria Frontera, prezeska Stowarzyszenia Hotelarzy Majorki. Andreu Serra, dyrektor ds. turystyki w radzie wyspy, również jest zadowolony: „Początek sezonu był bardzo udany. Liczba turystów rośnie, podobnie jak ilość pieniędzy, które zostawiają na wyspie”.
Miejsc noclegowych ma być mniej
Sama ilość nie powinna być już na Majorce jedynym kryterium sukcesu. Obecnie coraz większy nacisk kładzie się na turystykę jakościową, która uwzględnia zrównoważony rozwój. Na przykład od pewnego czasu obowiązuje ustawa, która po raz pierwszy przewiduje ograniczenie - choć wciąż niewielkie - całkowitej liczby łóżek gościnnych w obiektach wakacyjnych. – Jesteśmy głęboko przekonani, że gospodarka może się rozwijać pomimo zmniejszonej liczby miejsc noclegowych poprzez tworzenie większej wartości dodanej – mówi minister turystyki Iago Negueruela. Na przykład od lat stosuje się zachęty do podnoszenia ilości gwiazdek w hotelach, co przynosi efekty: obecnie na wyspie znajduje się ponad 400 hoteli cztero- i pięciogwiazdkowych. Dziesięć lat temu było ich o połowę mniej.
Większy nacisk na zrównoważony rozwój powinna wyspie zapewnić też inna decyzja z ostatnich tygodni. Palma jest pierwszym hiszpańskim miastem, które ograniczyło liczbę statków wycieczkowych mogących zawijać do portu w tym samym czasie. Władze Balearów uzgodniły ze stowarzyszeniem armatorów statków wycieczkowych treść stosownego rozporządzenia. Zgodnie z umową, w przyszłości w porcie będą mogły cumować jednocześnie maksymalnie trzy statki wycieczkowe. Do tej pory w wiele dni było ich nawet sześć. Oznaczało to, że do starego miasta przybywało statkami ponad 10 tys. pasażerów. Te liczby napotykały na coraz częstsze protesty mieszkańców.
Nadzieja w Amerykanach
Miejscowi mają nadzieję, że w przyszłości również inna grupa turystów będzie coraz częściej odwiedzać Majorkę. Mowa o Amerykanach. Dlatego też polityczni decydenci nie kryją zadowolenia, że linia lotnicza United Airlines zaczęłą oferować bezpośrednie połączenie między Palmą a Nowym Jorkiem. Mieszkańcy Majorki liczą przede wszystkim na kulturalną i zamożną klientelę, która nie będzie przyjeżdżać na wyspę, tylko po to, aby upić się w miejscu publicznym, jak ma to obecnie miejsce na Playa de Palma. Aby w przyszłości było tam choć trochę bardziej przyzwoicie, przedsiębiorcy zrzeszeni pod marką Palma Beach wpadli na pewien pomysł: w restauracjach wprowadzono zasady dotyczące ubioru. Na wejście nie mają szans osoby z nagim torsem, albo ubrani w koszulki piłkarskie. – Może to pomoże nam tych ludzi trochę wychować – mówi Ferrer.