Malezyjski samolot jak Air France 447 [WYWIAD]
21 marca 2014DW: Czy części wraku piloci mogą zauważyć gołym okiem?
Dieter Herrmann: Jest to możliwe. Zależy to od tego, jak wysoko lecą i jaką mają pogodę. W czwartek, kiedy piloci zaczęli szukać boeinga, pogoda była bardzo zła. Niestety, niczego nie zobaczyli. Ale jeden z samolotów, na pokładzie którego znajdował się georadar stwierdził, że w wodzie faktycznie pływają jakieś luźne szczątki. Naturalnie nie jest jeszcze potwierdzone, że rzeczywiście chodzi tu o szczątki samolotu.
A co innego mogło by to być?
Kontenery. Stale mamy do czynienia sytuacjami, gdy statki gubią część swojego ładunku. W oceanach znajdują się ich setki. Jednak to, co zauważyły satelity jest białe. A rzadko zdarza się, żeby kontenery były białe.
Czy to pogoda jest największym czynnikiem utrudniającym poszukiwania?
Rzeczywiście, pogoda jest ogromnym problemem dla załóg poszukujących zaginionego samolotu. W regionie, w którym poszukiwany jest boeing, jest teraz dosyć pochmurno. Ale warstwa chmur nie znajduje się bardzo nisko. Oznacza to więc, że w tej chwili samoloty mogą latać poniżej chmur, gdzie jest lepsza widoczność.
Czy wysokie fale utrudniają poszukiwania?
Falowanie rzeczywiście jest bardzo silne. Pierwszy pilot, który dzisiaj wrócił, opowiadał o falach wysokości siedmiu do ośmiu metrów. To naturalnie znacznie utrudnia widoczność, bo piloci widzą tylko szczyty fal. A w doliny fal w ogóle nie sposób zajrzeć, jeżeli piloci muszą lecieć tak nisko.
Jakie trudności czekają jeszcze na pilotów?
Takie poszukiwania są często bardzo frustrujące. Problemem jest też krzywizna Ziemi. Widzi się naturalnie tylko do horyzontu. Szczątki samolotu na tak ogromnej przestrzeni oceanu są bardzo małym obiektem. Trzeba więc przeszukiwać powierzchnię wody lornetkami. Zadaniem pilotów jest więc nic innego, jak latanie zygzakiem po wcześniej wyznaczonym kursie.
Czy zdarzały się poszukiwania równie trudne, jak poszukiwania boeinga 777?
Moim zdaniem poszukiwania malezyjskiego samolotu można porównać do katastrofy Air France 447. Wydarzyło się to przed pięcioma laty, w 2009 roku na Atlantyku. Samolot leciał z Brazylii do Paryża. Wtedy części wraku znaleziono też po około dziesięciu dniach, czarne skrzynki dopiero po dwóch latach.
Czy duży wrak samolotu jest odporny na ruchy fal morskich czy należy się liczyć z tym, że został przesunięty o kilka kilometrów?
Wrak w ogóle nie jest odporny na działanie prądów morskich i to właśnie jest w tej chwili kluczowy problem. Oceanolog z Tasmanii obliczył, że mógł się przesunąć o setki kilometrów od punktu jego pierwotnej lokalizacji. Gdyby samolot był w stanie oprzeć się prądom morskim, to poszukiwania byłyby proste. Współrzędne znamy ze zdjęć satelitarnych.
Jak duże jest prawdopodobieństwo, że zaobserwowane przez satelity szczątki, to akurat wrak samolotu, a nie coś innego?
Prawdopodobieństwo, że jest to poszukiwany samolot, jest dosyć duże: po pierwsze największa część mierzy 24 metrów, tyle ile kadłub boeinga 777. Po drugie, miejsce, w którym satelity namierzyły szczątki, jest regionem, w którym przewidywano upadek samolotu. Dokładnie do tego punktu samolot miał paliwo.
Jak dalej będą wyglądały poszukiwania?
Poszukiwania z powietrza będą nadal kontynuowane. Sześć samolotów przeszukuje teren. Na samo poszukiwanie każdy z nich ma jednak do dyspozycji tylko dwie godziny. Cztery godziny potrzebują na dotarcie do miejsca poszukiwań i też cztery na powrót. Samoloty latają więc jak w sztafecie. Każdy wylatuje co dwie godziny.
A na morzu statki też szukają wraku?
Tak, w poszukiwaniach bierze udział cywilny norweski statek. W drodze są statki chińskie i australijski okręt marynarki wojennej. Norweski statek był w zasadzie w drodze do RPA, ale pozostanie w obszarze poszukiwań i będzie pomagał.
Czy statki widzą więcej niż samoloty?
W ogóle nie można tego porównywać. Statki „widzą” o wiele mniej niż samoloty. Norweski statek został prawdopodobnie z jednego powodu. Gdy samolotom rzeczywiście uda się znaleźć szczątki boeinga 777, mogą je tylko zlokalizować. Dopłynąć może tylko statek.
Dieter Herrmann jest dziennikarzem w Australii. Ekspert w dziedzinie lotnictwa sam był pilotem. Na Morzu Północnym szukał swego czasu samolotem zaginionego kutra rybackiego.
Rozmawiał Christian Ignatzi / tłum. Aleksandra Wojnarowska
red. odp.: Elżbieta Stasik