Merkel, UE i uchodźcy
2 stycznia 2016Ze swoją polityką migracyjną Angela Merkel jest w Europie dość osamotniona. Kto tak jak ona wierzy, że nie można ograniczyć liczby napływających do Europy azylantów i uchodźców, będzie miał problemy jako szef rządu, tym bardziej, jeżeli uważa, że tak samo muszą myśleć inne kraje europejskie. Dlatego tak gigantyczną porażką skończyło się planowane przez Merkel „bardziej sprawiedliwe” rozdzielanie uchodźców w całej UE. Europejscy partnerzy postrzegają bowiem tę sprawę w taki sposób: dlaczego my mamy odpokutowywać za to, że Merkel wysyła w świat zaproszenie?
Reakcje prawicowych populistów takich jak Le Pen czy Viktor Orban nie muszą Merkel specjalnie przeszkadzać. Znacznie bardziej poważne jest jednak zdanie przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska. Odnosząc się do Merkel, skłonny do refleksji, ostrożny Polak powiedział, że fala migrantów jest „za duża, by móc ją zatrzymać”. Próba narzucenia państwom unijnym kwoty imigrantów graniczy, zdaniem Tuska, z „przymusem politycznym”.
Donald Tusk, głos przeciwników Merkel
Niektórzy niemieccy politycy z oburzeniem stwierdzili na to, że szef Rady Europejskiej przekroczył swoje kompetencje, bo jego rolą jest szukanie konsensusu. Ich dezaprobata obróciła się jednak przeciwko nim: Tusk wiedział bowiem, że większość rządów państw unijnych jest po jego stronie. Outsiderem była Merkel.
Tak wyraźna krytyka polityki prowadzonej przez Merkel nasiliła się pod koniec roku. Przeciwko niej opowiedzieli się także ludzie, którzy wspierali ją w innych kwestiach. Chadecki premier Holandii Mark Rutte stwierdził niedawno: „Jak wiemy na przykładzie Cesarstwa Rzymskiego, imperia upadają, jeżeli ich granice nie są dobrze strzeżone”. Nawet lojalny wobec Merkel minister finansów Wolfgang Schäuble porównał niekontrolowaną imigrację z „lawiną“, którą może wywołać „nieostrożny narciarz”.
Wewnętrzne konflikty Europy pogłębiają się
Merkel w zasadzie pozostała przy swojej polityce. Niezamierzenie pogłębiła tym samym wewnętrzne konflikty istniejące w Europie. Wszędzie zyskały w wyborach zwolenników partie prawicowe, coraz częściej kwestionowała jest wolna od kontroli granicznych strefa Schengen. Poważny efekt uboczny rysuje się w Wielkiej Brytanii, gdzie najpóźniej w 2017 roku społeczeństwo ma rozstrzygnąć w referendum o dalszym losie swego kraju w UE.
Nastroje przemawiają dzisiaj raczej za wyjściem z Unii Europejskiej, co jest bezpośrednim skutkiem niekontrolowanej imigracji do UE. Wielka Brytania może się wprawdzie odłączyć od każdego systemu rozdziału uchodźców, nie jest też w strefie Schengen, ale Brytyjczycy kalkulują: jeżeli Niemcy znaturalizują w ciągu kilku lat miliony imigrantów, ci, zgodnie z unijną swobodą przemieszczania się, mogą osiedlić się także w Wielkiej Brytanii. Wyobrażanie, od którego na wyspach włos się jeży.
Bez odgrodzenia się ani rusz
Unia Europejska uruchomiła w polityce migracyjnej wiele słusznych inicjatyw: zwalczanie przyczyn emigracji, wspieranie państw takich jak Syria, dopuszczenie ograniczonej migracji zarobkowej. Jednak nawet gdyby wszystkie te środki zaradcze przyczyniły się do złagodzenia problemu – choć nie powinno się obiecywać sobie za dużo – ostatecznie nie uniknie się odgrodzenia Europy. UE nie może też zdać się tylko na Turcję wierząc, że będzie trzymała uchodźców z dala od Europy. Gros tego niemiłego interesu musi załatwić sama.
Wielkim tematem roku 2016 będzie zabezpieczenie zewnętrznych granic UE. Jeżeli to się nie powiedzie, wiceszef KE Frans Timmermans będzie miał rację ostrzegając, iż wówczas: „porażką będzie nie tylko Schengen, ale Europa”. To samo powiedziała przed laty Merkel o euro. Tym bardziej zdanie to dotyczy kwestii migracji.
Christoph Hasselbach