Mikroczipy pod skórą. Realna przyszłość
22 czerwca 2021Rolniczka i polityk CDU Juliane von der Ohe nie ma nic przeciwko podskórnym implantom, które mają odciążać w rutynowych czynnościach. 60-latka wszczepionym w nadgarstek czipem wielkości ziarnka ryżu otwiera drzwi domu, kolejnym gestem uruchamia komputer albo płaci w supermarkecie.
Zwierzętom nie zaszkodziło
– Rolnictwo bardzo lubi technikę i wiem o tym dzięki moim zwierzętom. Żadne jeszcze od tego nie umarło, więc i ja nie mam obaw – tłumaczy Juliane von der Ohe. Opowiada też o zjeździe partii CDU, podczas którego demonstrowała swoje nowinki techniczne kanclerz Angeli Merkel.
Nie boi się też kradzieży danych. – Czipujemy nasze zwierzęta od 30 lat – wtóruje jej Patrick Kramer. Ponadto – jak wyjaśnia – te małe nośniki pamięci są przecież różnorodnie wykorzystywane w przypadku ludzi. Nie ma produktu technicznego, z którym ludzkie ciało miałoby więcej doświadczeń. Patrick Kramer i jego działająca w Hamburgu firma Digiwell uchodzą za pioniera tej branży w Niemczech. To właśnie tam Julia von der Ohe dała sobie wszczepić czip.
Pomoc dla niepełnosprawnych
Kramer opowiada o egzemplarzach przeznaczonych dla osób niepełnosprawnych, jak na przykład dziewczynki, która urodziła się bez rąk i teraz, dzięki czipowi wszczepionemu w stopę, może otwierać drzwi. Albo dla epileptyka, który na wszelki wypadek zakodował w czipie swoją dokumentację medyczną. – To może uratować życie – podkreśla Patrick Kramer i zapewnia, że dane są bezpieczne. By je zeskanować, potrzebny jest kontakt ze skórą.
Biohacking to temat rozprawy doktorskiej Laury Hille, kulturoznawczyni z Uniwersytetu Leuphana w Lueneburgu. Zajmuje się ona połączeniem człowieka i maszyny. Jak mówi, nie rozumie wielu zastrzeżeń związanych z tym procesem. – Dlaczego niektóre technologie, jak rozrusznik serca lub miedziane spirale antykoncepcyjne, są uznawane, a czipy budzą tak wielki strach? – pyta 34-latka.
– Tak zwane znaczniki RFID (radio-frequency identification) funkcjonują już od lat na paczkach, kontenerach i metkach na ubraniach, co umożliwia późniejsze znalezienie towaru – dodaje.
„Mikroczipy to zły pomysł”
Tymczasem, jak informuje „Frankfurter Allgemeine Zeitung“, eksperci ostrzegają przed podwyższonym ryzykiem kradzieży danych: hakerom już się udało zeskanować czipy podczas mijania osoby i dzięki temu dostać do wrażliwych danych.
Również Andreas Sjostrom, szef działu technicznego w firmie Capgemini, dostawcy usług IT, kiedyś używał mikroczipa, ale w końcu kazał go usunąć. Jego zdaniem korzyści wynikające ze stosowania takiego urządzenia są nieproporcjonalnie małe w porównaniu z ryzykiem zdrowotnym. Już w roku 2017 pisał na swoim blogu: „Mikroczipy to zły pomysł”.
(DPA/jak)