Moja Europa: Nowy podział i mur empatii
6 września 2017Czesław Miłosz pisał, że człowiek skłania się do tego, by pojmować porządek, w którym żyje, za naturalny. Wtedy w 1951 pisał o tragicznym doświadczeniu wojennego pokolenia.
Dla Europejczyków takim naturalnym porządkiem była Unia Europejska, ale tak już nie jest. Pod koniec 2016 Brexit i zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich zdezorientowały wielu Europejczyków. Upowszechniać zaczęło się przekonanie, że w historii minął już czas Unii Europejskiej.
Zmiana nastrojów w Europie
Teraz, dziewięć miesięcy później, nastrój się zmienił. Zycięstwo Trumpa skłoniło wielu Europejczyków do większego szanowania europejskiego projektu. Wygrana Emmanuela Macrona we Francji dzięki proeuropejskiej platformie sprawiła, że wielu zacząło myśleć o drugiej szansie dla Europy, którą wykorzysta ona jak najlepiej. Badania Eurobarometru opublikowane kilka tygodni temu odnotowały zwrot nastrojów w kierunku UE i wspólnej waluty. Optymizmem napawają też dane ekonomiczne.
Zachwyt lata 2017 może jednak tak samo szybko minąć jak zwątpienie pod koniec 2016. Mimo, iż „moment Macrona” diametralnie zmienił nastrój w Europie, nie rozwiązał żadnego z problemów, z jakimi boryka się teraz UE. I kiedy mamy nadzieję, że nowa niemiecko-francuska czołówka przezwycięży powstały wskutek kryzysu ekonomicznego podział między północą a południem Europy, pojawia się coraz więcej oznak świadczących o podziale wschód-zachód. To podział wywołany kryzysem migracyjnym.
Paradoks wschód-zachód
Paradoksem w obecnej sytuacji jest to, że choć ankiety wskazują na pewne zbliżenie stanowisk odnośnie uchodźców i migrantów na wschodzie i zachodzie (zachodnie społeczeństwa mają więcej obaw i są bardziej sceptyczne, a mieszkańcy Europy Środkowej złagodzili nieco swoje stanowisko), to napięcia na linii wschód-zachód eskalują.
Premier Węgier Viktor Orbán mówił niedawno: „27 lat temu wierzyliśmy w Europie Środkowej, że Europa jest naszą przyszłością – dzisiaj mamy wrażenie, że to my jesteśmy przyszłością Europy“. Kilka tygodni później Emmanuel Macron odpowiedział na krytykę Warszawy odnośnie reformy europejskiego rynku pracy: „Stanowisko kraju, który sam zdecydował się na izolację w Europie, w żaden sposób nie zagrozi ambitnemu kompromisowi”.
A zatem z jednej strony populistyczni przywódcy Europy Środkowej nie widzą już UE i jej wartości jako modelu, który chcą realizować. Z drugiej strony Europa zachodnia bierze fakt, że w Polsce czy na Węgrzech wybrano Orbána i Kaczyńskiego jako okazję, by ignorować, poniekąd zrozumiałe, obawy mieszkańców Europy Środkowej. Bowiem obawiają się oni, że niektóre z proponowanych reform, jeśli nie będą im towarzyszyły inne polityczne inicjatywy, mogą zaszkodzić ich godpodarkom.
Starcie dwóch obozów
Trudno przepowiedzieć, że starcie między rządami środkowoeuropejskimi, które naruszają normy i wartości UE, a zachodnioeuropejskimi, które zaniedbują interesy Europy Środkowej, mogą zachwiać UE dokładnie w tym momencie, kiedy większość Europejczyków znowu ufa wspólnocie.
Ludzie na wschodzie Unii w dalszym ciągu silnie popierają UE, ale wątpią w korzyści integracji. Wschód i zachód dzieli dzisiaj nie tylko mur empatii, jeśli chodzi o uchodźców, ale także konsekwencje otwarcia granic wewnątrzunijnych, jeśli chodzi o przyszłość Europy Wschodniej.
Przez długi czas otwarte granice wewnętrz UE były dla ludzi najważniejszą pozytywną zmianą po 1989 r. Dzisiaj, kiedy miliony wschodnich Europejczyków planuje studiować, pracować i żyć na zachodzie, ci, którzy zdecydowali się zostać, patrzą na wolność podróżowania i osiedlania się przez pryzmat rosnących różnic w dochodach między krajami UE. Jest to tym samym źródłem ich obaw.
Czego boi się Europa Środkowa?
Wielu wschodnich Europejczyków, sparaliżowanych demograficznymi obawami, zaczyna postrzegać w otwartych granicach przede wszystkim otwartą bramę dla transferu ich potencjalnego dobrobytu ze wschodu na zachód. Wielu zadaje sobie pytanie, dlaczego mają inwestować w lepszą edukację, skoro i tak najwięcej korzyści z tej inwestycji przypadnie zachodnioeuropejskim społeczeństwom.
Bruksela, Berlin, Paryż całkowicie słusznie krytykują autorytarny kurs w niektórych państwach Europy Środkowo-Wschodniej. Nie powinni jednak wykorzystywać Orbána czy Kaczyńskiego jako wymówki, by ignorować nowo powstałe obawy Europy Środkowej odnośnie jej przyszłości w UE.
*Iwan Krastew jest bułgarskim politologiem i publicystą związanym z Instytutem Nauk o Człowieku w Wiedniu i współzałożycielem think tanku Europejska Rada Spraw Zagranicznych. Od 2015 roku regularnie pisze polityczne analizy dla „New York Times”.
tł.: Katarzyna Domagała