Białe "X" będzie wyjaśniało i ostrzegało
11 stycznia 2013Wielu, jeżeli nie nawet większość rodziców jest zdania, że wie, kiedy może być mowa o przestępstwach seksualnych wobec dzieci. Co jednak dzieje się, kiedy nagle córka lub syn mówią, że molestował je nauczyciel?
Rodzice nie chcą wierzyć
Dzieci muszą powtarzać swoją historię co najmniej sześć razy, zanim dorośli są skłonni im uwierzyć. Takie doświadczenia ma pedagog Ulrike Mund, szefowa stowarzyszenia „Upór“, zajmującego się zapobieganiem wykorzystywaniu seksualnemu dzieci. Jej obserwacje potwierdzają pracownicy innych, podobnych placówek. - Jest to sedno problemu, jakim jest tabuizowanie tematu: co jest niewyobrażalne, nie istnieje. Jeżeli dzieci mówią o sytuacji, która jest dla rodziców trudna do wyobrażenia, nie wierzą im – mówi Ulrike Mund. Sprawcy zazwyczaj wywierają na ofiary presję, by nie zdradzały „tajemnicy”. Dlatego tak ważne jest wychowywanie dzieci w poczuciu własnej wartości, wzmacnianie ich osobowości, podkreśla pedagog Mund.
Nowe rządowe kampanie prewencyjne
Podobnie dostrzega problem federalne ministerstwo ds. rodziny, z którego inicjatywy rozpoczęła się właśnie kampania prewencyjna i uświadamiająca, skierowana przede wszystkim do dzieci. Jednym z najważniejszych instrumentów kampanii jest interaktywna sztuka teatralna „Powiedz …”. Od marca br. sztuka rusza na tournee po wszystkich krajach związkowych. Przedstawienie ma uświadomić dzieciom, jakie mają prawa, ma pomóc im rozeznać, jakie sygnały sprawiają, że trzeba już mówić o molestowaniu seksualnym i przede wszystkim pomóc im uświadomić sobie, że nikt poza nimi nie ma prawa decydować o ich nietykalności cielesnej.
Postawić na nogi wszystkich
Pełnomocnik rządu RFN ds. walki z wykorzystywaniem seksualnym dzieci Johannes-Wilhelm Rörig, zamierza zmobilizować cały kraj. - Chcemy powołać do życia związek obejmujący wszystkie warstwy społeczeństwa, dlatego ruszamy z największą w historii Niemiec kampanią w walce z nadużyciami seksualnymi na dzieciach - zapowiedział w Berlinie. Centralnym punktem kampanii zatytułowanej „Nie ma miejsca na przemoc seksualną” są spoty telewizyjne i internetowe.
Ich twórcą jest Dani Levy, żyjący w Berlinie szwajcarski reżyser i aktor, znany przede wszystkim z komedii obyczajowych takich jak „Siła złego na jednego” ("Alles auf Zucker"). Poważnymi tematami zajmował się dotąd rzadko. Także spoty nie są ani przygnębiające, ani posępne. - Nie chcieliśmy posługiwać się stereotypowymi obrazami, jak choćby pusta huśtawka, nie chcemy też patrzeć z perspektywy ofiary - wyjaśnia swoją koncepcję Levy. Spoty mają być wyraziste, ich przesłanie - pozytywne.
Każdy ze spotów, trwający po 30 i 45 sekund osadzony jest w codziennych miejscach i sytuacjach – w przedszkolu, szkole, klubie sportowym, w kościele, szpitalu. – Pokazujemy miejsca zagrożenia, które musimy objąć ochroną – podkreśla Levy. Filmiki kończą się apelem do udziału w rządowej kampanii. Do kampanii należą też małe, białe „X”, które można nosić na rewersie, czy bluzce, podobnie jak czerwone wstążki sygnalizujące troskę i zainteresowanie losem ludzi dotkniętych AIDS. Biały kolor „X” ma kojarzyć się z wrażliwością dziecka, samo „X” sygnalizować ma natomiast bezpieczeństwo i zarazem być sygnałem ostrzegawczym.
Niektóre stacje telewizyjne w Niemczech wyraziły już gotowość do bezpłatnej emisji spotów. Publiczna stacja ARD chce jeszcze odczekać i obserwować rozwój kampanii. Spoty nie będą dlatego emitowane w programie ogólnoniemieckim, tylko w programach regionalnych.
Sprawcy są wszędzie
Istnieje pilna potrzeba interwencji, uważa Paula Honkanen-Schoberth ze Stowarzyszenia Ochrony Praw Dziecka. Szacunkowo ofiarami przemocy seksualnej pada w Niemczech ponad sto tysięcy dzieci rocznie. Policja kryminalna odnotowuje 12 tys. do 14 tys. zgłoszeń, „nieujawnionych przypadków jest jednak o wiele, wiele więcej”, stwierdza Paula Honkanen-Schoberth. Ofiarami są dzieci ze wszystkich grup wiekowych, głównie dziewczynki. Sprawcami najczęściej są członkowie rodziny lub osoby z otoczenia dziecka. Co do warstw społecznych, z których pochodzą sprawcy, nie ma reguły, wywodzą się ze wszystkich warstw.
Komu potrzebne są kampanie?
Kampania zainicjowana przez rząd federalny nie jest pierwszą. Podobną kampanię powołała do życia ówczesna pełnomocniczka rządu ds. nadużyć seksualnych wobec dzieci Christine Bergmann, po ujawnieniu przypadków pedofilii na początku 2010 r. Kampanie są ważne i potrzebne, uważa Paula Honkanen-Schoberth. - Gdyby miarą sukcesu była liczba osób szukających po takich kampaniach porady i pomocy, wyraźnie widać, że przynoszą one skutek – dodaje.
Problematyczne jest jednak inwestowanie we wciąż nowe kampanie, podczas gdy ciągle brakuje pieniędzy już istniejącym i wypróbowanym placówkom. – Nie ma żadnych programów wspierających finansowo ich pracę. Placówki te często nie wiedzą, czy będą jeszcze istniały w kolejnym roku i czy będą w stanie pracować w tym samym składzie – krytykuje Paula Honkanen-Schoberth. Także Ulrike Mund ze stowarzyszenia „Upór” uważa kampanie za bardzo potrzebne. Też jest jednak zdania, że zanim będzie się inwestować w nowe projekty, powinny znaleźć się pieniądze na utrzymanie projektów już istniejących i sprawdzonych.
dpa /Elżbieta Stasik
red.odp.: Małgorzata Matzke