Monachium: Wystawa o diable, który kochał anioły
4 listopada 2014Brutalny i bezwględny „Gruby Hermann“ miał słabość akurat do sztuki sakralnej. W jego bogatych zbiorach znalazł się nawet pastorał i ornat. Chociaż trudno mówić tu o „jego zbiorach”. Większość eksponatów została zrabowana lub wymuszona od ich pierwotnych właścicieli – ofiar nazizmu.
Po zakończeniu II wojny światowej Amerykanie przewieźli zbiór Göringa, ukryty w bunkrze w Berchtesgaden, do Monachium. Do stolicy Bawarii trafiła m.in. rzeźba świętego Jerzego na koniu z roku 1530. Jej transport przez amerykańskich żołnierzy został udokumentowany w kronice filmowej z 29 czerwca 1945. Rzeźba ta razem z innymi eksponatami ze „zbiorów Göringa“ wystawiana jest teraz w Bawarskim Muzeum Narodowym.
Trudna spuścizna
Muzeum zamierza zbadać pochodzenie swoich zbiorów pod kątem nazistowskiej spuścizny. Przez dwa lata historyk sztuki Ilse von zur Mühlen badała 72 rzeźby ze zbiorów marszałka Rzeszy Göringa. W swoim dworku Carinhall na północ od Berlina zgromadził, jak podaje muzeum, blisko 250 rzeźb – wiele z nich zostało zniszczonych. – Miał wiele madonn i rycerzy – mówi pracownik muzeum Matthias Weniger. Byli wśród nich św. Michał, św. Agnieszka, św. Marcin i Święta Rodzina.
Bawarskie Muzeum Narodowe zarządza 434 obiektami stojącymi kiedyś w podberlińskiej siedzibie Göringa. Po II wojnie światowej większość jego zbioru, liczącego kilka tysięcy dzieł sztuki, wróciła do prawowitych właścicieli. Pozostała jednak reszta – kilkaset obiektów, nad którymi pieczę przejęło niemieckie państwo i Bawaria. W monachijskim muzeum znajdują się przede wszystkim rzeźby. Obrazami zawiadują Bawarskie Państwowe Kolekcje Malarstwa, które w 2004 roku przygotowały katalog ze 125 dziełami z dawnych zbiorów Göringa. Wśród nich była też „Siedząca kobieta“ Henriego Matisse'a odkryta w monachijskim mieszkaniu Corneliusa Gurlitta, syna nadwornego marszanda Hitlera. Przed Gurlittem znajdowała się ona w rękach Göringa.
Żmudne poszukiwania
Wartość rzeźb ma drugorzędne znaczenie, mówi Alfred Grimm, jako główny konserwator muzeum od roku także pełnomocnik ds. badania proweniencji zbiorów. Po zakończeniu projektu poświęconego badaniom spuścizny po Göringu, muzeum zamierza się zająć badaniem pochodzenia swoich pozostałych zbiorów. Odpowiedni wniosek czeka na rozpatrzenie.
Badania Ilse von zur Mühlen wykazały, że 15 rzeźb ze zbiorów Göringa trzeba zakwalifikować jako „budzące obawy” lub „przypuszczalnie obarczone”, czyli możliwe, że należą do dzieł zagrabionych. Fragment reliefu z XVI wieku wymaga jeszcze „w najwyższym stopniu zbadania”, jeden z członków rodziny jego poprzednich właścicieli stał się bowiem ofiarą „eutanazji”, jak naziści nazywali mordowanie ludzie niepełnosprawnych.
Mimo dwuletnich badań długo jeszcze nie będzie można uznać ich za definitywnie zakończone. – Zawsze istnieją jeszcze luki – mówi Matthias Weniger. Niepełna jest dokumentacja dzieł, wątpliwe mogą być dane podawane przez agentów sztuki w służbie Göringa, którzy tuszowali ich prawdziwe pochodzenie. Wszystkie rzeźby znajdą się w bazie danych „Lostart” dokumentującej dzieła sztuki zagrabionej przez nazistów i mającej pomóc w znalezieniu jej prawowitych właścicieli. Najpóźniej od sprawy Gurlitta Lostart stał się znany daleko poza gronem specjalistów.
- W wielu wypadkach nie posuniemy się ani o krok – przyznaje Weniger. Zbiór Göringa nie jest przy tym całą nazistowską spuścizną, ciążącą na muzeum. Bawarskie Muzeum Narodowe jest też w posiadaniu 110 obiektów z zasobów NSDAP i kancelarii partii.
Britta Schultejans (dpa) / tł. Elżbieta Stasik