Morawiecki w Brukseli o budżecie.Pieniądze za praworządność?
6 lutego 2020Premier Mateusz Morawiecki rozmawiał w czwartek wieczorem z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, a potem z przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem. Głównym tematem był unijny budżet na lata 2021-27. Komisja Europejska w swym projekcie z 2018 r. zaproponowała w polityce spójności odchudzenie koperty dla Polski z obecnych 83,9 mld euro (w budżecie 2014-20) do 64,4 mld euro w budżecie 2021-27 (w cenach z 2018 r.), czyli o 23 proc. Ponadto ze wspólnej polityki rolnej przewidziano dla Polski około 27,1 mld euro (w tym 18,9 mld euro na dopłaty rolne), a w obecnej siedmiolatce to ok. 33 mld euro. Szkopuł w tym, że główni płatnicy do wspólnej unijnej kasy naciskają na dość mocne odchudzanie projektu Komisji, co – to teraz ból głowy polskiego rządu – może przełożyć się na dalsze cięcia w funduszach dla Polski z polityki spójności.
– Brytyjczycy wyszli z Unii, co zmniejsza wpływy z brytyjskiej składki. Ale pomimo to Unia musi zachować swe tradycyjne, traktatowe działania budżetowe, czyli politykę spójności i politykę rolną. Rozwiązaniem są wpływy z nowych źródeł budżetowych – tłumaczył Morawiecki po swych obu spotkaniach w Brukseli. Z Michelem – wedle relacji samego premiera – Morawiecki rozmawiał m.in. o takich nowych dochodach z podatku od plastiku czy też opłaty od emisji CO2 nakładanej na towary importowane spoza Unii. – Nowe źródła dochodów będą kluczowe dla kompromisu budżetowego – powiedział Michel.
Podczas dość krótkiego spotkania z von der Leyen nie rozmawiano na temat praworządności, choć służby prawne Komisji już przygotowują się do wszczęcia postępowania przeciwnaruszeniowego co do nowej polskiej ustawy o sądach. Morawiecki zapewniał, że w rozmowie z Michelem ewentualne powiązanie unijnych funduszy z praworządnością było wątkiem „pobocznym” odłożonym do późniejszych rozmów.
Czy przetrwają przyjaciele spójności?
Morawiecki był już szesnastym premierem, z którym Charles Michel w tym tygodniu rozmawiał o szczycie budżetowym, który zacznie się 20 lutego. Michel podczas dotychczasowych konsultacji – wedle naszych informacji – nie przedstawiał zarysu swego projektu kompromisu, lecz wypytywał wszystkich kolejnych rozmówców o stanowisko w kilku kluczowych punktach budżetu na lata 2021-27. Zdaniem unijnych dyplomatów Michel może przedłożyć swój projekt ugody pod koniec przyszłego tygodnia, a jego zmodyfikowaną wersję – po kolejnej rundzie negocjacji dwustronnych – dopiero w dniu rozpoczęcia szczytu.
Polska gra w tych negocjacjach jako członek grupy „przyjaciół polityki spójności”, którzy w ostatnią sobotę [1.02.2019] spotkali się w Portugalii już na swym trzecim z kolei szczycie. Przedstawiciele 15 krajów Unii (Europa Środkowo-Wschodnia, Hiszpania, Portugalia, Grecja, Cypr i Malta) podpisali tam deklarację wzywającą, by w nowej siedmiolatce utrzymać nakłady na politykę spójności na obecnym poziomie. Tymczasem już nawet projekt Komisji Europejskiej z 2018 r. tnie całą pulę na politykę spójności o 11 proc. W tym projekcie cały unijny budżet miałby być równy ok. 1,11 proc. DNB (dochodu narodowego brutto w skali całej Unii niewiele różniącego się od PKB), fińska prezydencja przed dwoma miesiącami zaproponowała zaciśnięcie pasa do ok. 1,07 proc. DNB (czyli z 1135 mld do 1087 mld euro), ale Holandia, Szwecja, Dania i Austria twardo obstają przy redukcji do 1 proc. DNB (czyli o dalsze ok. 85 mld euro), co na razie popierają również Niemcy.
„Przyjaciele polityki spójności” to duża grupa na forum Unii, ale nasi zachodni rozmówcy w Brukseli powątpiewają, czy podczas finalnych rokowań uda się jej zachować jedność. – Żądania, by nie było żadnych cięć w polityce spójności, a płatnicy dorzucili nowe pieniądze na fundusz sprawiedliwej transformacji energetycznej uderzają w wiarygodność „przyjaciół polityki spójności”. To bowiem postulaty nierealistyczne, a wszyscy wiemy, że ta grupa będzie pękać – przekonuje nas dyplomata jednego z zachodnich krajów Unii.
Zwolennicy cięć liczą, że spośród „przyjaciół polityki spójności” dość szybko uda się wyłuskać - jako odrębną grupę – Hiszpanów, Portugalczyków, Greków. Ale też w Europie Środkowo-Wschodniej dostrzegają kraje, które – pomimo głośnych protestów – są w rzeczywistości gotowe pogodzić się z odchudzeniem przypadających im kopert w zamian za administracyjne ułatwienia w zarządzaniu unijnymi pieniędzmi. – W grupie „przyjaciół polityki spójności” najtwardsza jest Polska i Węgry. Polacy to zwykle bardzo dobrzy negocjatorzy budżetowi, ale tym razem mają obciążenie z powodu tematu praworządności – przekonuje nasz rozmówca.
Pieniądze za praworządność
Na jeden z najtrudniejszych punktów szczytu UE zapowiada się mechanizm „pieniądze za praworządność”, który od 2021 r. pozwoliłby na zawieszanie albo nawet obcinanie funduszy unijnych dla krajów systemowo łamiących reguły państwo prawa. Tej propozycji sprzeciwiają się Polska i Węgry, co może grozić zablokowaniem całej ugody budżetowej. – Polacy muszą się zastanowić, czy chcą zgody na politykę spójności czy wolą bronić się przed regułą „pieniądze za praworządność”, ryzykując brak zgody co do funduszy – przekonuje jeden z zachodnich dyplomatów.
Jednak jest niewykluczone, że podczas szczytu pojawią się targi na zasadzie „więcej lub mniej funduszy na spójność za zgodę na mechanizm praworządnościowy. – Tak, taki pomysł może pojawić się w Radzie Europejskiej, ale byłby ryzykowny. Nie zapominajmy, że na cały budżet musi zgodzić się Parlament Europejski. A czy większość europosłów zgodziłaby się na mocne rozwadnianie zasady „pieniądze za praworządność”? – pyta jeden z zachodnich dyplomatów.