"My bardziej potrzebujemy Polaków, niż Polacy nas"
10 czerwca 2011Jako pierwszy głos w debacie zabrał deputowany CDU Karl-Georg Wellmann. Zwrócił uwagę na to, że dobre stosunki polsko-niemieckie mają swoje źródło w tym, że Niemcy "wyciągnęli właściwe wnioski z katastrofy wojny i panowania narodowego-socjalizmu i staliśmy się częścią strefy transatlantyckiej oraz to, że jednym z naszych najważniejszych celów stała się integracja europejska i Polska jest tak jak my częścią tego transatlantyckiego i europejskiego sojuszu". Przypomniał, że Polskę i Niemcy przez wieki łączyła dobra współpraca i ta współpraca znów przynosi korzyści. Dodał, że nie wolno jednak zapomnieć tego co przyniósł koniec XIX wieku i wiek XX: najpierw nacjonalizm a potem "zaraza narodowego socjalizmu i niemiecka agresja na Polskę - miliony zabitych Polaków, miliony zamordowanych Żydów - polskiego i niepolskiego pochodzenia".
Zaznaczył przy tym, że "jeszcze dziś, kiedy widzi się to, co wtedy Niemcy uczynili Polakom, odczuwa się głęboki wstyd". Jednocześnie "odczuwa się wstyd, gdy spojrzy się na plany interwencji w Polsce, które w 1981 roku powstały na rozkaz Honeckera". Wellmann podkreślił, że rehabilitacja zamordowanych działaczy polskiej mniejszości w przedwojennych Niemczech powinna nastąpić już dawno temu - stwierdzenie to wywołało oklaski posłów wszystkich frakcji. Polityk CDU zwrócił uwagę, że w uchwale Bundestag wzmacnia prawa Polonii do pielęgnowania języka i swojej tożsamości. Oświadczył przy tym, że w Niemcy nie hamują pielęgnowania polskości, a przeciwne twierdzenia niektórych polskich polityków motywowane były partyjną taktyką. "Cieszyłbym się, gdyby się to wreszcie skończyło, a nie prowadzone byłyby bitwy z przedwczoraj" - powiedział niemiecki polityk. Wellmann stwierdził, że Polska jest dziś "konstruktywnym elementem" w Unii Europejskiej i przedstawiła "bardzo dobry program" rozpoczynającej się wkrótce prezydencji. Zadeklarował, że zarówno Bundestag jak i niemiecki rząd wspierać będą polską prezydencję w realizacji jej programu. Wellmann podziękował na koniec wypędzonym za konstruktywną współpracę przy redagowaniu tekstu uchwały.
"Trzeba nadrobić zaległości"
Głos w debacie zabrał także Dietmar Nietan z SPD, który przypomniał na początku dramat Powstania Warszawskiego. Na tym przykładzie widać jak "naród wielkiej kultury nawet w sytuacji najbardziej barbarzyńskiego prześladowania w przykładny sposób zachował swą godność". Nietan zacytował jeden z ostatnich komunikatów radiowych AK mówiący o tym, że "ci którzy polegli zwyciężyli, a ci którzy przeżyli nadal będą walczyć". Dzięki tej woli Polaków do walki o wolność Niemcy mogli 3 października 1990 świętować swoje zjednoczenie - dodał. W tym kontekście przypomniał rolę jaką w obaleniu komunizmu odegrał Jan Paweł II i Lech Wałęsa. Nietan zwrócił przy tym uwagę, że komunistyczny reżim wykorzystywał lęk przed Niemcami do własnych celów. Poseł SPD przestrzegł przed instrumentalizowaniem historii. "Zarówno po polskiej jak i po niemieckiej stronie znaleźć można ludzi, którzy rzekomo troszczą się o prawdę historyczną a tak naprawdę instrumentalizują ją do swych własnych politycznych celów."
Zaznaczył, że w realizacji postanowień traktatu sprzed 20 lat istnieje potrzeba nadrobienia zaległości. Odnosi się to szczególnie do niemieckiej Polonii. "Należy wspierać to, co związane jest z pielęgnowaniem tożsamości i języka ojczystego oraz ich praw do współdecydowania."
Lecz nie ma to polegać na stworzeniu sztucznej symetrii odmierzanej centymetrem. Nie chodzi przy tym o status Polaków w Niemczech czy o kilkaset milionów euro, lecz o równe, wzajemne uznanie i wspólne projekty. Pogłębienie polsko-niemieckiej współpracy będzie ukoronowaniem zjednoczenia europejskiego - stwierdził Nietan.
Polska pokazuje nam jedną ważną rzecz: przystąpienie Polski do UE nie było tylko technicznym poszerzeniem granic Unii, lecz wzbogaceniem tego grona - nawet jeżeli wymagało to wysiłku. "My potrzebujemy Polaków bardziej, niż Polacy nas" - zakończył swoje wystąpienie polityk SPD.
"Symboliczny dzień"
Minister stanu w niemieckim MSZ Cornelia Pieper (FDP) zwróciła z kolei uwagę na symboliczną zbieżność dat - 17 czerwca 1953 był dniem wybuchu protestów przeciwko komunistycznej władzy w NRD. "Szcześliwy zrządzeniem losu 17 czerwca 1991 roku stał się dniem podpisania traktatu polsko-niemieckiego". Pieper podkreśliła, że bez "Solidarności" nie doszłoby do podpisania tego traktatu. Traktat ten jest "jednym z centralnych elementów niemieckiej polityki zagranicznej i wielkim pasmem sukcesów".
Pieper zacytowała w tym kontekście słowa Krzysztofa Skubiszewskiego, że "dobre sąsiedztwo Polski i Niemiec stanowi fundament integracji europejskiej". Polityk FDP zwróciła uwagę, że niemiecka polityka zbyt długo wpatrzona była w zachód Europy."Twierdzę, że przyszłość Europy leży na wschodzie" - powiedziała. Przypomniała, że stosunki z Polską są dla Niemiec tak samo ważne jak stosunki z Francją. Taki zapis "świadomie znalazł się w umowie koalicyjnej". Współpraca polsko-niemiecka na poziomie społeczeństw "osiągnęła dziś taki poziom normalności, o jakim 20 lat temu nie śmieliśmy marzyć". Z uznaniem wyraziła się o orgranizacjach i instytucjach, które bardzo wiele uczyniły dla pojednania polsko-niemieckiego. Przypomniała w tym kontekście o Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży, Uniwersytecie Europejskim Viadrina, o polsko-niemieckim gimnazjum w Löcknitz, Niemieckim Instytucie Spraw Polskich w Darmstadt i Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Zgodziła się też z przedmówcami, że "traktat polsko-niemiecki należy wypełnić nowym życiem". Niemiecka Polonia ma prawo do pielęgnowania swojej tożsamości i języka "dlatego musimy uczynić więcej na tym polu" - powiedziała. Wspomniała także o tym, że Polska przejmuje prezydencję w Unii Europejskiej: "Jestem pewna, że będzie to udana prezydencja".
"Wielu Polaków odnosi się do nas z nieufnością"
Stefan Liebich z Partii Lewicy stwierdził, że podpisanie traktatu polsko-niemieckiego było wydarzeniem historycznym i dlatego debata w rocznicę jego podpisania jest słuszna. Wyraził żal z powodu "wykluczenia" jego partii z prac nad uchwałą. Przypomniał, że NRD jako pierwsza uznała w 1950 roku granicę na Odrze i Nysie, a CDU przez dziesięciolecia się temu opierała. Przypomniał też zwlekanie kanclerza Kohla z uznaniem tej granicy. Zaatakował przy tym bezpośrednio Erikę Steinbach i obecnego ministra trasportu RFN Ramsauera, którzy głosowali w 1990 roku przeciwko uznaniu zachodniej granicy Polski. Zaznaczył, że Steinbach obraziła niedawno Władysława Bartoszewskiego i sugerowała, że polska mobilizacja w 1939 roku sprowokowała Hitlera do ataku na Polskę. "To sprawia, że wielu Polaków odnosi się do nas z nieufością" - stwierdził polityk Partii Lewicy. Dobre sąsiedztwo jest faktem, "polska mniejszość w Niemczech i niemiecka w Polsce są pomostami, ta uchwała nie jest do niczego potrzebna" - zakończył Liebich.
"Francusko-niemiecka oś to za mało"
Przedstawiciel klubu poselskiego Partii Zielonych Manuel Sarrazin stwierdził, że polityka rządu zachodnioniemieckiego po wojnie przyczyniła się do tego, że komuniści mogli posługiwać się lękiem przed Niemcami jako instrumentem władzy. Stwierdził, że dzisiejsze stosunki polsko-niemieckie są na bardzo zaawansowanym etapie. I dlatego "wołania wiecznie wczorajszych, wszystko jedno z której strony, nie będą w stanie ich zepsuć". Zaznaczył, że to wyciągnięta w przyjaźni do Niemiec ręka Polski jest "czymś niezwykłym w historii". "Polska, której historia jest zachętą dla moralności i ducha Europy - szczególnie dziś, gdy potrzebna jest odwaga do proeuropejskiej postawy". Podkreślił, że realizacja traktatu polsko-niemieckiego "znajduje się na początku, dlatego w Niemczech potrzebne jest wsparcie dla nauczania języka polskiego". Zaznaczył, że Niemcy potrzebują Polski w w polityce europejskiej. "Niemiecko-francuska oś to za mało. Niemcy muszą zrozumieć, że przyjaźń z Polską jest szansą dla rozwoju Europy" - dodał. Pod adresem wypędzonych powiedział, że jego partia docenia to, że wielu wypędzonych miało w ostatnich latach pozytywny wpływ na stosunki polsko-niemieckie. "Jednak niektóre osoby i organizacje ciągle jeszcze nie zrozumiały, że wiele argumentów, którymi się posługują, są z prawnego i historycznego punktu widzenia nie do zaakceptowania".
Bartosz Dudek
red.odp.: Małgorzata Matzke