Najpierw reprezentowali nazistowskie Niemcy, potem powojenne
5 maja 2013Rząd RFN przez wiele lat zwlekał z przyjęciem od Amerykanów akt z czasów hitlerowskich i przekazaniem ich do archiwum.
Wynika to z poufnych dokumentów, które dziennikarz Malte Herwig otrzymał do wglądu w Waszyngtonie, w ramach przygotowań do publikacji nowej książki.
Ważne akta partii nazistów NSDAP, a także kartoteka jej członków, znajdowały się od zakończenia II wojny światowej w tak zwanym „Document Center”; w jednym z strzeżonych przez Amerykanów kompleksie budynków w Berlinie.
To nie Amerykanie zwlekali ze zwrotem akt
Dopiero w lecie 1994 roku, po żmudnych negocjacjach, archiwum przeszło w ręce niemieckie. Dotychczas panowało przekonanie, że to Amerykanie wstrzymywali zwrot dokumentów. Tak w każdym razie twierdziło Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które kierowało rozmowami.
"W rzeczywistości Amerykanie już w 1967 roku byli gotowi do zwrotu ważnych materiałów, co wynika z przestudiowanych przez Herwiga depesz i poufnych notatek" - pisze Spiegel-Online.
Rokowania na temat sposobu przekazania dokumentów spełzły jednak na niczym, ponieważ Niemcy robili wszystko, żeby to opóźnić.
Podwójna gra na zamówienie
Gdy Zieloni przeforsowali w 1989 roku w Bundestagu uchwałę parlamentarną, żeby wywrzeć presję na rząd, MSZ pozwolił sobie na pewien wybieg. Mianowicie zwrócił się do USA z prośbą o prowadzenie podwójnej gry.
Zbierając materiał do książki Herwig natrafił na raport z lutego 1990 roku, w którym, jak pisze Spiegel-Online, „amerykańskie poselstwo w Berlinie poinformowało zwierzchników w Waszyngtonie, że niemiecka delegacja będzie żądała bezkompromisowego, natychmiastowego zwrotu 'Document Center', ale tylko pozornie. Faktycznie niemiecki MSZ w Berlinie oczekuje od USA jednoznacznej odmowy, żeby móc poinformować o tym Bundestag”.
Były szef dyplomacji Genscher w kartotece członków NSDAP
Strona niemiecka obawiała się ujawnienia członkostwa niemieckich czołowych polityków w NSDAP. Troska była uzasadniona. Jednym z pierwszych nazwisk, które po przekazaniu archiwum przeciekły do opinii publicznej był nazwisko Hansa-Dietricha Genschera (FDP).
Wieloletni niemiecki minister spraw zagranicznych wiedział już od początku lat siedemdziesiątych, że kartoteka z jego danymi znajduje się w Centrum Dokumentacji.
Badania wykazały, że zapewnień Genschera, jakoby stał się członkiem NSDAP bez swojej wiedzy, nie można było brać poważnie, ponieważ przyjęcie do tej partii wymagało złożenia wniosku z własnoręcznym podpisem.
Byli naziści w powojennym niemieckim Ministerstwie Sprawiedliwości
Inne dane ujawniła niezależna komisja naukowa powołana w styczniu 2012 roku przez niemiecką minister sprawiedliwości Sabine Leutheusser-Schnarrenberger (FDP). Stwierdziła ona po przeprowadzeniu badań, że w niemieckim Ministerstwie Sprawiedliwości pracowało do lat sześćdziesiątych więcej byłych nazistów niż dotąd zakładano.
Również o tym donosi hamburski Spiegel.
Z badań wynika, że w 1950 roku 47 procent wszystkich urzędników na eksponowanych stanowiskach w resorcie sprawiedliwości, było ex członkami NSDAP, w 1959 ciągle jeszcze 45 procent. Nie sprawdziło się przypuszczenie, że z czasem ta liczba stopniała, o czym świadczą dalsze wyniki badań.
W 1966 roku 60 procent kierowników wydziałów i 66 procent kierowników niższego szczebla było członkami partii nazistów. Do tego dochodzą pojedynczy urzędnicy państwowi, którzy nie byli wprawdzie w partii, tym niemniej uczestniczyli w wykonywaniu wyroków śmierci, wydawanych przez Trybunał Ludowy Volksgerichtshof (sąd specjalny, ustanowiony przez III Rzeszę w 1934 roku).
Spiegel-Online, DPA / Iwona D. Metzner
red. odp.: Elżbieta Stasik