NATO debatuje, jak wzmocnić wschodnią flankę
16 czerwca 2022Ministrowie obrony krajów NATO zakończyli w czwartek [16.6.2022] w Brukseli swe narady przygotowujące szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego w Madrycie pod koniec czerwca, gdzie jednym z kluczowych tematów będzie dalsze wzmacnianie flanki wschodniej. Dzisiejsze rozmowy toczyły się wokół „nowego modelu sił zbrojnych” (wedle nazewnictwa szefa NATO Jensa Stoltenberga), który ma być – choć tego nie powiedziano wprost w Brukseli – alternatywą do rozmieszczenia dużych stałych baz NATO na wschodzie Sojuszu.
– Jestem przekonany, że do szczytu w Madrycie uzgodnimy szczegóły tego modelu sił, a konkretne kraje członkowskie NATO przydzielą więcej wojsk do jego wsparcia – powiedział Stoltenberg. W Sojuszu Północnoatlantyckim od kilkunastu tygodni debatowano o „zastąpieniu” obecnych NATO-wskich batalionów (liczących po około tysiąc żołnierzy) w krajach bałtyckich czy Polsce nowymi brygadami, czyli w efekcie o kilkukrotnym zwiększeniu tych sił NATO. Jednak choć dyskutowany teraz plan Sojuszu nadal jest oparty na brygadach, to duża część z ich żołnierzy będzie stacjonować w swych krajach macierzystych, by być przerzucona na wschodnią flankę tylko w razie zagrożenia militarnego. Właśnie taki model Niemcy już zaoferowały Litwie.
Zwłaszcza w krach bałtyckich podnoszą się wątpliwości, czy przerzut takich NATO-wskich brygad okaże się wystarczająco sprawny w sytuacjach kryzysowych, czyli po prostu w razie ataku Rosji. – Jestem przekonany, że członkowie NATO zdołają zbudować siły, które teraz uzgadniamy. Teraz koncentrujemy się nie tylko na liczbie żołnierzy na miejscu („boots on the ground”), lecz na całkowitym potencjale ze zdolnościami powietrznymi, lądowymi, morskimi, cybernetycznymi – tak amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin odpowiadał dziś na pytania o możliwe trudności logistyczne Europejczyków związane z nowymi „brygadami przerzutowymi”.
Minister Mariusz Błaszczak tylko ogólnikowo potwierdził dziś dziennikarzom po obradach w Brukseli, że są szanse na przekształcenie w brygadę obecnego NATO-wskiego batalionu, którego żołnierze to część z obecnie około 10 tys. Amerykanów przebywających i ćwiczących w Polsce w ramach NATO oraz umów dwustronnych między Waszyngtonem i USA. – Zasadniczą sprawą, która była dziś poruszana na spotkaniu ministrów, jest proporcja pomiędzy siłami obecnymi w danym regionie oraz siłami gotowymi do wzmocnienia przykładowo wschodniej flanki – powiedział Błaszczak.
„Nowy model sił”, który w rzeczywistości odwołuje się do niektórych rozwiązań z czasów zimnej wojny, zakłada pewne zwiększenie obecności żołnierzy NATO, ale szczegóły i konkretne liczby mogą być dopracowane na szczycie Sojuszu w Madrycie albo nawet później. – Mówimy o trzech filarach. Pierwszym jest zwiększona obecność w terenie, ćwiczenia, w tym więcej rozmieszczonych tam struktur dowódczych – tłumaczył dziś Stoltenberg. Drugim elementem mają być wstępnie rozmieszczone zapasy broni oraz sprzętu wojskowego, z którego korzystaliby żołnierze przerzucani do zagrożonych krajów. Natomiast trzeci – i zapewne kluczowy – element to oddziały „wstępnie przydzielone” do obrony danego kraju np. Niemcy do obrony Litwy – na stałe stacjonujący w Niemczech, lecz ćwiczący obronę Litwy także podczas organizowanych tam manewrów.
Turcja nadal blokuje
Stoltenberg przyznał, że – pomimo swoich zapowiedzi – nie ma teraz pewności, czy Szwedzi i Finowie będą mogli uczestniczyć w szczycie w Madrycie już jako kraje będące w trakcie procesu akcesyjnego. Ich wnioski nadal są blokowane przez Turcję. I jak wynika z brukselskich przecieków, Ankara w tym tygodniu odrzuciła zaproszenie NATO do udziału w trójstronnych rozmowach z Helsinkami i Sztokholmem, których celem miało być przełamanie sprzeciwu wobec ich wniosków o przyjęcie do Sojuszu. Turcja miała zażądać nowych i konkretnych propozycji rozwiązania problemów związanych z terroryzmem, zanim zgodzi się na rozmowy z udziałem mediatorów.
Gdy Szwecja i Finlandia, pod wpływem napaści Rosji na Ukrainę, złożyły w maju wnioski o przyjęcie do NATO w Brukseli prognozowano, że przejdą pierwszy etap zatwierdzania już w ciągu paru tygodni. Jednak prezydent Recep Tayyip Erdogan nazwał oba kraje „inkubatorami” terrorystów, a chodziło mu o Kurdów.