Nauka zawodu w Niemczech – niełatwe początki
5 sierpnia 2011Grupa liczy 22 osoby, w tym 4 dziewczyny. 2 maja przyjechali do Cottbus (Chociebuża). Wszyscy pochodzą z Zielonej Góry i okolic. Niemal wszyscy mają już jeden zawód, w Niemczech będą uczyć się drugiego – mechanika, elektronika, piekarza, fryzjerki. Łukasz Walukiewicz na przykład i jego imiennik, Łukasz Jagiełłowicz są kucharzami. W Niemczech będą uczyć się zawodu dekarza. Łukasza Walukiewicza skusiła perspektywa wyższych zarobków: „Wybrałem się do Niemiec, bo myślę, że jak skończę tu szkołę, czeka mnie lepsza przyszłość”.
Także Maja Zadorecka, przyszła kosmetyczka, nie ma wątpliwości. Na pytanie, co ją przekonało do udziału w projekcie, odpowiada krótko: „Większe zarobki”.
Chwilowo dzień wypełnia nauka języka niemieckiego. Od 7 rano do 15.30 w szkole. „Potem do internatu, pochodzić po mieście, pouczyć się. Jeszcze mamy z tłumaczem dodatkowe zajęcia, żeby utrwalić tę wiedzę, którą zdobywamy na lekcjach. A później spać i na drugi dzień z powrotem do szkoły”, opowiada Łukasz Jagiełłowicz. Tak będzie przez cztery miesiące. Nauka musi być intensywna. Do września każdy musi na tyle opanować język, żeby być w stanie podjąć normalną naukę zawodu.
Myśleć regionalnie i perspektywicznie
Maja, Łukasze, i ich koleżanki i koledzy uczestniczą w pilotowym projekcie kształcenia transgranicznego zainicjowanym przez Izbę Rzemieśliczną (HWK) Cottbus we współpracy z Izbą Rzemieśliczną w Zielonej Górze. Prowadzony jest w ramach działalności euroregionu Szprewa-Nysa-Bóbr, a finansowany ze środków unijnego programu Small Project Fund.
W Brandenburgii, tak jak w całych Niemczech brakuje do nauki zawodu młodych ludzi, w Polsce młodzi mają trudności ze znalezieniem pracy. Izby postanowiły więc wykształcić dwujęzycznych fachowców, dla dobra regionu. „Nie mamy zamiaru rozwiązać w ten sposób naszego demograficznego problemu, ale musimy myśleć o egzystencji regionu” – tłumaczy Horst Freimann, odpowiedzialny za kształcenie wicedyrektor HWK – „Będziemy atrakcyjni, jeżeli będziemy mieli fachowców, którzy ściągną polskich klientów do Niemiec a niemieckich do Polski. Inaczej pozostaniemy peryferią, a chcemy być przecież sercem Europy, prawda?”.
„Obydwie strony tych rzek mają problem. A jak mają go przez miedzę, to łatwiej się go rozwiązuje razem. Po prostu” – kwituje Sebastian Szajek, tłumacz i kierownik projektu, z wykształcenia filozof, z powołania nauczyciel.
Różnice mentalności
Sebastiana Szajka HWK ściągnęło z Poznania specjalnie na potrzeby projektu. Matkuje młodym Polakom, latem poprowadzi intensywny mini-kurs języka polskiego dla ich przyszłych pracodawców. Kurs, to za dużo powiedziane, zaznacza: „Chcę spróbować przybliżyć im świat, z którego ta młodzież do nich przychodzi”. Bo mimo bliskości, obydwie strony wiedzą o sobie zbyt mało. Także młodzi Polacy muszą sobie uświadomić, że na przykład w sprawach zawodowych niemieckie społeczeństwo jest rygorystyczne. „To nie jest tylko kwestia języka, ale też mentalnego nastawienia się. Ci młodzi ludzie muszą się chociażby nauczyć, że tydzień pracy jest tygodniem pracy. Imprezujemy w weekendy”.
Różnice mentalności nie tłumaczą spontanicznych wypadów na disco i spóźnień na lekcje. Tu Sebastian Szajek nie ma litości i potrafi ostro zrugać swoich podopiecznych. Horst Freimann jest natomiast nader wyrozumiały: „To są młodzi, wiadomo, korzystają z okazji, że się wyrwali z domu. Czasami zapominają, że na pierwszym miejscu musi być nauka, ale to są rozwiązywalne, normalne problemiki z młodymi na całym świecie”.
Przestraszyli się własnej odwagi
Kto z 22 młodych Polaków z sukcesem skończy kurs językowy, we wrześniu zacznie już w firmie naukę zawodu. Czekają ich trzy lata nauki i potem co najmniej rok pracy. HWK zadbał, by firmy podpisały od razu z uczniami minimum roczną umowę o pracę. „Młodzi też muszą coś zarobić”, argumentuje Horst Freimann. Na razie każdy uczeń dostaje od swojego przyszłego pracodawcy 25 euro kieszonkowego, od HWK wikt i opierunek. Kiedy zdarzy się okazja, bo połączenia przez granicę niezmiennie są fatalne, na weekendy jeździ do domu.
Decyzji o nauce w Niemczech, nikt jak dotąd nie żałuje. Każdy miał zresztą ponad pół roku na zastanowienie się, na rozmowy, spotkania z przyszłymi pracodawcami. Z pierwotnie 28 chętnych, kilku wycofało się w ostatniej chwili. Przestraszyli się własnej odwagi.
Elżbieta Stasik
red. odp.: Małgorzata Matzke