Polska liczy na odzyskanie dóbr kultury z niemieckich muzeów
13 listopada 2016Ile zrabowanych z Polski dóbr kultury znajduje się jeszcze w Niemczech, nie wiadomo. - Czekamy na efekt działań dość dużej grupy specjalistów, która bada muzea niemieckie – mówi Monika Kuhnke w rozmowie z DW . Monika Kuhnke i prof. Wojciech Kowalski z zespołu ds. restytucji dóbr kultury polskiego MSZ prezentowali w Kolonii dwujęzyczną publikację pt. „Zagrabione – odzyskane”, w języku niemieckim i angielskim, podsumowującą starania MSZ w zakresie poszukiwania i rewindykacji dóbr kultury zagrabionych w czasie ostatniej wojny. Wydarzenie to było wspólną inicjatywą Konsulatu Generalnego RP i Centrum Dokumentacji Nazizmu (NS-Doku) w Kolonii. Publikację polski konsulat przekazał do wybranych bibliotek uniwersyteckich, landowych i miejskich w okręgu konsularnym - w Hesji, Nadenii Północnej-Westfalii i Kraju Saary.
Przegląd muzealnych magazynów
Kolonia jest jednym z pierwszych miast, które po opublikowaniu w 1998 roku zasad waszyngtońskich nt. dzieł sztuki skonfiskowanych przez nazistów oraz w 1999 roku Wspólnej Deklaracji Niemieckiej Konferencji Ministrów Kultury w tej sprawie rozpoczęły badania proweniencyjne swoich obiektów muzealnych. – Badania te są bardzo zaawansowane – zaznacza Marcus Leifeld w rozmowie z DW. Kieruje on działem muzealnictwa w miejskim wydziale kultury w Kolonii, do którego zadań należą też badania proweniencyjne obiektów muzealnych. W 2000 roku rozpoczęto je od inwentaryzacji zakupionych w latach 1933-1945 zbiorów dwóch muzeów: Wallraf-Richarz-Museum i Museum Ludwig - najpierw w ramach trzyletniego projektu. Teraz Kolonia prowadzi nie tylko systematyczne badania proweniencyjne, ale także poradnictwo w tym zakresie. 20 obiektów wróciło już do spadkobierców ich właścicieli.
- W Magdeburgu powstał ośrodek koordynacji badań proweniencyjnych, którymi obecnie w różnych niemieckich miastach zajmuje się 160 specjalistów, także z zagranicy – wyjaśnia Marcus Leifeld. Badania ułatwić ma też uruchomiony w 2000 roku w Niemczech portal internetowy www.lostart.de, w którego bazie danych znajduje się już tymczasem ok.154 tys. obiektów.
Monika Kuhnke wskazuje na ogromne znaczenie prowadzonego w Niemczech przeglądu muzealnych magazynów dla odzyskania zagrabionych zabytków. - Generalnie, w zależności od rodzaju i charakteru muzeum, od statusu własności, tego, czy jest prywatne, publiczne czy państwowe, publicznie pokazywanych jest od 7 do 11 procent wszystkich zbiorów – tłumaczy polska historyk sztuki. To oznacza, że poszukiwane obiekty pojawiają się bardzo często przypadkowo w związku z jakąś wystawą. Nie są zazwyczaj pokazywane w stałej ekspozycji muzeum. Są po prostu przechowywane w magazynie.
Polska, dzięki obecnie prowadzonym inwentaryzacjom zbiorów w niemieckich muzeach odzyskała np. w lutym 2016 dwa bardzo cenne meble, wywiezione najpewniej w 1944 roku z Warszawy. Odnaleziono je w muzeum w Dreźnie. Były sygnowane nazwą Pałacu w Wilanowie.
Dobre kontakty z domami aukcyjnymi
Najczęściej znalezienie jakiegoś obiektu jest kwestią przypadku. - Najwięcej zrabowanych zabytków pojawia się na aukcjach. Dlatego najważniejsze są kontakty z domami aukcyjnymi – mówi Monika Kuhnke.
Dostęp do katalogów aukcyjnych jest obecnie łatwiejszy niż w latach 80-tych, bo są dostźpne w internecie. Jest też aplikacja, gdzie można wstawiać zdjęcia poszukiwanych obiektów, choć nie do wszystkich są zdjęcia. - Dzięki internetowi, owszem wszystko jest łatwiejsze. Problemem jest tylko, czy mamy odpowiednią ilość dokumentacji, żeby potwierdzić, że dane dzieło sztuki należy do nas. To jest ten podstawowy problem, który mają też Niemcy – podkreśla polska historyk sztuki.
Poszukiwany „Portret młodzieńca”
Po wojnie polscy muzealnicy szacowali, że zrabowano pół miliona dzieł sztuki. Ze sporządzonego na podstawie zbadanych materiałów szczegółowego rejestru obecnie wynika, że chodzi o ok. 63 tys. obiektów. Wśród nich najcenniejszym dziełem sztuki jest wywieziony z Polski i do dzisiaj poszukiwany „Portret młodzieńca" Rafaela Santi z 1514 roku. – Być może był jeszcze cenniejszy obiekt, ale tego nie wiemy – mówi w rozmowie z DW prof. Wojciech Kowalski. Wiadomo, że obraz został wywieziony do Wiednia i tam był kilkakrotnie sprzedany. – To się nazywa w języku prawniczym „czyszczeniem tytułu prawnego” - wyjaśnia prof. Kowalski. Dyrektor zespołu ds. restytucji dóbr kultury polskiego MSZ mówi, że jest niewykluczone, iż obraz ten znajduje się w Australii. Jeden z najwybitniejszych historyków sztuki miał powiedzieć, że jego znajomy przyznał, iż widział ten obraz w sejfie bankowym.
Grabież dóbr kultury w Polsce była metodycznie zorganizowana i zaplanowana. - Dla terenów Polski włączonych do III Rzeszy przygotowano szereg aktów prawnych, które stanowiły podstawę dla działania administracji okupacyjnej w zakresie konfiskaty majątku, w tym oczywiście dzieł sztuki i kultury w kolekcjach prywatnych, kościelnych i muzealnych oraz dla zagospodarowywania ich na cele Rzeszy – tłumaczy prof. Kowalski. Tę akcję konfiskat prowadziła powołana zarządzeniem Hermanna Göringa z 19 październiku 1939 roku specjalna organizacja „Haupttreuhandstelle Ost” (Główny Urząd Powierniczy dla Wschodu). W zarządzeniu było dokładnie wymienione, co ma być zajęte. Na początku planowano nawet we Wrocławiu wystawę 500 tych najcenniejszych z zajętych dzieł sztuki. Opracowany wtedy katalog obecnie jest pomocny w poszukiwaniu i odzyskiwaniu tych obiektów.
Najważniejsza jest rozmowa
Monika Kuhnke wielokrotnie była świadkiem odzyskiwania zagrabionych dzieł sztuki. W rozmowie z DW opowiada o odzyskaniu obrazu „Palacz w karczmie” Adriaena Brouwera. Po jego grabieży w czasie wojny pojawił się on nagle w 1997 roku na aukcji w Londynie. Ponieważ nie było dobrego zdjęcia tego obrazu, Polska nie wystąpiła o jego zwrot. Obraz kupił bardzo znany antykwariusz brytyjski Johnny Van Haeften. - Kiedy po kilku latach znaleziono w zbiorach Muzeum Narodowego lepszej jakości zdjęcie obrazu, przygotowaliśmy dokumentację w tej sprawie i przekazaliśmy ją ambasadorowi w Londynie, który się spotkał z Van Haeftenem. On nie wiedział, że zakupił dzieło sztuki z nie do końca wyjaśnioną proweniencją. Powiedział, że nie może nic zrobić, bo odsprzedał ten obraz kolekcjonerowi we Francji – opowiada Monika Kuhnke. Lecz po pewnym czasie antykwariusz zadzwonił do polskiego ambasadora i powiedział, że odkupił obraz od francuskiego kolekcjonera i oddaje Polsce. Van Haeften zapytany później, dlaczego to zrobił, odpowiedział, że muzea kupując od niego kolejne obrazy muszą być pewne, że nie będą one przedmiotem roszczeń dawnych właścicieli i że pieniądze, które stracił, są mniej warte niż jego dobre imię.
Monika Kuhnke mówi, że w takich sytuacjach najważniejszy jest bezpośredni kontakt i rozmowa. – Nie możemy zakładać z góry, że ktoś czegoś nie odda, że sytuacja jest niekorzystna. Zawsze trzeba rozmawiać i negocjować. Negocjując z tymi osobami staramy się, żeby poczuły, że zrobiły dobrze, a nie że coś zostało im zabrane.
Barbara Cöllen