Niemcy. Lekarze biją na alarm: pora zaciągnąć hamulec
21 marca 2021W poniedziałek politycy niemieckiego rządu oraz poszczególnych krajów związkowych będą obradować na temat dalszego postępowania w walce z pandemią. Przed tym spotkaniem medycy, już kolejny raz, wzywają do zaostrzenia restrykcji i jednocześnie przestrzegają przed eskalacją sytuacji w służbie zdrowia. Z kolei ze środowisk związanych z sektorem gospodarki płyną apele o zmianę kursu w polityce, jeśli chodzi o walkę z pandemią.
W piątek wieczorem (19.3.21) do uzgodnionego przez rząd federalny i kraje związkowe „hamulca bezpieczeństwa” odniosła się kanclerz Angela Merkel i przypomniała o ustalonej granicy 100 nowych infekcji na 100 tys. mieszkańców w ciągu tygodnia. – Niestety będziemy musieli skorzystać i z tego hamulca bezpieczeństwa – powiedziała po konsultacjach z premierami krajów związkowych, dotyczących dalszego postępowania ze szczepieniami. – Chciałabym, abyśmy poradzili sobie bez zaciągania tego hamulca, ale gdy patrzę na rozwój sytuacji w ostatnich kilku dniach, nie będzie to możliwe – dodała Merkel.
W ciągu jednego dnia urzędy zdrowia (odpowiedniki sanepidu) zgłosiły do Instytutu Roberta Kocha (RKI) 16 033 nowych zakażeń koronawirusem. Według danych opublikowanych przez RKI w sobotę (20.3.21) rano, w ciągu 24 godzin odnotowano 207 nowych zgonów związanych z koronawirusem. Zgodnie z tymi danymi wskaźnik infekcji wyniósł w ostatnich 7 dniach w całym kraju 99,9.
Szefowa stowarzyszenia lekarzy Marburger Bund, Susanne Johna, domaga się, by „definitywnie zaciągnąć ustalony hamulec bezpieczeństwa”. Dodała, że nie może być od tego „żadnych wyjątków”. W rozmowie z „Neue Osnabrücker Zeitung” nie ukrywała, że po Wielkanocy spodziewa się „jeszcze bardziej krytycznej sytuacji niż miało to miejsce na przełomie roku”. Bufor wydajności w oddziałach intensywnej terapii „będzie szybko topnieć”, ostrzegła i dodała, że „było to nieodpowiedzialne, aby wchodząc w trzecią falę i z rozprzestrzeniającymi się mutacjami w ten sposób luzować restrykcje. – W rezultacie szpitalom grozi obecnie po raz trzeci ekstremalna sytuacja w ciągu jednego roku – powiedziała Susanne Johna.
Również z ust lekarzy intensywnej terapii słychać przestrogi. Ich zdaniem, bez interwencji, ogólnokrajowa siedmiodniowa incydencja może bardzo szybko wzrosnąć do 200 i doprowadzić do znacznie większej liczby pacjentów na oddziałach intensywnej terapii. – Z naszego punktu widzenia może być zatem tylko powrót do lockdownu z lutego – powiedział prezes niemieckiego Interdyscyplinarnego Stowarzyszenia Intensywnej Terapii i Medycyny Ratunkowej (DIVI) na łamach „Augsburger Allgemeine”. – Za wszystko, na co pozwolimy sobie teraz, będziemy musiał zapłacić później z odsetkami i odsetkami odsetek – ostrzegł Gernot Marx.
Dreyer za podejściem regionalnym
Również szef klubu SPD Rolf Muetzenich przyznał, że „być może trzeba będzie cofnąć pewne kroki". W rozmowie z „Rheinische Post” dodał jednak, że nie należy patrzeć tylko na współczynnik zachorowalności, a brać pod uwagę również inne kryteria. Jak z kolei podkreślił premier Badenii-Wirtembergii Winfried Kretschmann z partii Zielonych, należy się spodziewać, „że sprawy zostaną cofnięte i zaostrzone". Premier Turyngii Bodo Ramelow z Lewicy powiedział agencji DPA, że jest przeciwny otwarciu bez śledzenia kontaktów i bez testów. W Turyngii odnotowuje się najwyższą zachorowalność na tle całego kraju.
Premier Nadrenii-Palatynatu Malu Dreyer powiedziała „Neue Osnabruecker Zeitung”, że stopniowy plan otwarcia obejmuje także zamknięcia, jeśli jest taka potrzeba. Polityk SPD chce na poniedziałkowym szczycie opowiedzieć się za „wypróbowaniem rozwiązań regionalnych". Dreyer uważa, że w miejscach, gdzie wskaźnik zachorowalności wynosi poniżej stu i które mogą wykazać się bezproblemowym systemem testowania i śledzenia kontaktów, restauracje na wolnym powietrzu, obiekty kulturalne i handel detaliczny powinny być w otwarte dla tych klientów, którzy w danym dniu mogą przedstawić negatywny wynik testu na koronawirusa.
Premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego Manuela Schwesig (SPD) zadała w programie „Tagesthemen”, emitowanym przez ARD, pytanie, dlaczego ludzie mogą latać na Majorkę, ale nie mogą wynająć domu lub mieszkania na niemieckim wybrzeżu. Jej zdaniem, prowadzi to do złości wśród obywateli i wśród przedstawicieli branży turystycznej. Jeśli restauracje i hotele pozostałyby zamknięte, rząd federalny musiałby zapewnić dodatkową pomoc.
Krytyka lekarzy rodzinnych
Przewodniczący niemieckich związków pracodawców (BDA) opowiada się natomiast za szerszym otwarciem sektora gospodarki. Jego zdaniem jest konieczne, bo „znajdujemy się obecnie w punkcie zwrotnym, w którym wielu przedsiębiorców traci oddech” – powiedział szef BDA dziennikowi „Welt”. – Ta pozbawiona perspektyw polityka przeciągania sprawia tylko, że wiele firm i wielu pracowników jest bezradnych i wściekłych – stwierdził Rainer Dulger.
Z kolei szef monachijskiego instytutu Ifo, Clemens Fuest, skarżył się w „Augsburger Allgemeine”, że „problem w obecnej debacie i polityce polega na tym, że myśli się tylko w kategoriach alternatywy: otwarcie kontra zamknięcie”. Dodał, że od dłuższego czasu brakuje bardziej proaktywnej polityki w walce z pandemią.
W liście do kanclerz Merkel krajowy dyrektor zarządzający Niemieckiej Federacji Małych i Średnich Przedsiębiorstw, napisał, że branżom takim jak turystyka, gastronomia i handel detaliczny grozi w dłuższej perspektywie trwałe zamknięcie. – Obecny chaos związany ze szczepieniami musi się zakończyć tak szybko, jak to możliwe, aby zapobiec dalszym szkodom – powiedział Markus Jerger.
Rządy Niemiec i kraje związkowe porozumiały się w piątek (19.3.21), jak dalej postępować w sprawie szczepień. Lekarze rodzinni mają tuż po Wielkanocy zacząć szczepić przeciwko COVID-19. W przyszłości centra szczepień powinny niezawodnie otrzymywać 2,25 mln dawek tygodniowo; wszystko, co będzie wykraczać poza tę ilość, trafi do gabinetów lekarskich. Ponadto uzgodniono dodatkowe dawki szczepionki dla czterech krajów związkowych graniczących z Francją i Czechami oraz dla Turyngii, która leży blisko granicy z Czechami.
Lekarze rodzinni są niezadowoleni z tej decyzji. – Jesteśmy gotowi do szczepień i nie chcemy stać się bocznym torem, na który będzie kierowane to, co zostanie – powiedział przewodniczący Niemieckiego Związku Lekarzy Rodzinnych gazetom grupy medialnej Funke. W programie „Extra" na antenie ARD, skrytykował, że centra szczepień będą uprzywilejowane, a ludzie z pewnością wolą być szczepieni u lekarza rodzinnego. – Mamy 50 tys. małych centrów szczepień – podkreślił Ulrich Weigeldt.
Prezes Fundacji Ochrony Pacjentów, Eugen Brysch, zażądał w gazetach grupy Funke, aby w najbliższych miesiącach u lekarzy rodzinnych szczepione były tylko osoby powyżej 70 roku życia.
(DPA/gwo)