Niemcy: obawy przed wyborami w Turcji
7 czerwca 2018Krótko przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi w Turcji (24 czerwca) prezydent Recep Tayyip Erdogan i jego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) liczą na turecką społeczność w Niemczech. Nie pierwszy raz i mimo obowiązującego od roku zakazu prowadzenia przez tureckich polityków kampanii wyborczej w Niemczech. – Taki zakaz tylko prowokuje naszych sympatyków. Większość Turków za granicą nas wspiera – uważa polityk AKP, szef tureckiej dyplomacji Mevlüt Cavusoglu.
Patrząc na ostatnie wybory, także tym razem duże wydaje się prawdopodobieństwo, że wielu z 1,4 mln obywateli Turcji żyjących w Niemczech będzie głosowało na Erdogana i AKP. W referendum konstytucyjnym w listopadzie ub.r. prawie dwie trzecie „niemieckich Turków" wsparło wolę Erdogana opowiadając się za prezydenckim systemem rządów.
Przyspieszone wybory parlamentarne i prezydenckie 24 czerwca mają przypieczętować tę kontrowesyjną także w Niemczech reformę. Pierwotnie wybory miały się odbyć dopiero w 2019 r., Erdogan chce jednak ubiec grożący Turcji kryzys walutowy, obawia się też, że z czasem zbyt silnym konkurentem mogłaby się stać nowa, nacjonalistyczna „Dobra Partia”. O ile Erdogan miałby wyjść zwycięsko z wyborów, będzie szefem państwa o znacznie wzmocnionych kompetencjach, co zatwierdziło ubiegłoroczne referedum, łącznie z wpływem na wymiar sprawiedliwości.
„Atmosfera zastraszenia"
Sondaże pokazują jednak, że Erdogan niekoniecznie musi być zwycięzcą wyborów. Może mu zagrozić opozycja wystawiająca pięciu kandydatów. Sceptycznie widzi zwycięstwo obecnego prezydenta także niemiecki polityk, poseł do Bundestagu z ramienia CDU i ekspert ds. polityki zagranicznej Roderich Kiesewetter. – Wiele osób uprawnionych do głosowania coraz bardziej krytycznie ocenia dokonywaną przez Erdogana przebudowę kraju i jej negatywne skutki dla gospodarki i praw obywateli – mówi w rozmowie z DW Kiesewetter.
Pytanie, czy krytyka i wątpliwości co do polityki Erdogana wpłyną na wynik wyborów? Gökay Akbulut, posłanka Lewicy i rzeczniczka klubu parlamentarnego tej partii ds. integracji i migracji, jest przekonana, że pod ogromną presją znajdują się nie tylko obywatele Turcji w kraju, ale też w Niemczech. – Wśród obywateli tureckich w Niemczech coraz szersze jest w ostatnich latach poczucie zastraszenia – stwierdza Akbulut. – Wiele osób nie odważa się już otwarcie wyrażać swoich poglądów politycznych, bo obawiają się, że może się to odbić na ich krewnych w Turcji – dodaje. Mówi też o zbudowanej przez Ankarę w Niemczech sieci szpiclów obserwujących turecką opozycję. – Twierdzenie, że nie ma to wpływu na tureckich wyborców w Niemczech, byłoby naiwnością – uważa posłanka Lewicy.
Polityk chadecji Roderich Kiesewetter nie podziela jej obaw. – Spodziewam się spokojnego przebiegu wyborów i jestem przekonany, że każdy uprawniony do głosowania może swobodnie sam zadecydować, na kogo odda swój głos – powiedział Kiesewetter DW.
„Nie wierzę w wolne i niezależne wybory”
Akbulut nie wyklucza tymczasem, że wybory będą manipulowane. Takiego zdania jest też posłanka FDP Gyde Jensen, która będzie obserwowała wybory w Turcji z ramienia OBWE. Nie wierzy, że będą one „wolne i niezależne”. Jako przewodnicząca komisji Bundestagu ds. praw człowieka z niepokojem obserwuje przede wszystkim aresztowania „tysięcy ludzi”, krytycznych wobec reżimu Erdogana.
Zdanie Akbulut i Jensen podziela też poseł Zielonych Cem Özdemir. – Każdy, kto życzy sobie demokratycznej, otwartej na Europę Turcji, ma oczywiście nadzieję na demokratyczne wybory – powiedział DW. Özdemir krytycznie patrzy zwłaszcza na to, że kandydat Ludowej Partii Demokratycznej (HDP) Selahattin Demirtas musi prowadzić kampanię wyborczą z więzienia. Demirtas przebywa w areszcie od 2016 r. pod zarzutem dzałalności terrorystycznej. Według Cema Özdemira w przypadku wyborów w Turcji 24 czerwca nie można mówić o wolnych wyborach według zachodnich standardów.