Niemcy: Piłkarskie podróże mimo pandemii
27 lutego 2021Wraz z początkiem fazy zasadniczej Ligi Mistrzów i Ligi Europy, do boju przystąpiło sześć drużyn z Niemiec. Połowa z nich miała okazję rozegrać mecze na neutralnym terenie.
Europejska Federacja Piłkarska (UEFA) nauczona doświadczeniami z zeszłego sezonu, przygotowała się za sprawą specjalnego zapisu. Mając na uwadze możliwe ograniczenia pandemiczne w podróżowaniu, zaznaczyła, że mecz musi odbywać się w miejscu, które nie jest związane z drużyną uczestniczącą w meczu.
Obecne rozwiązania wymusza m.in. nowa mutacja koronawirusa w Wielkiej Brytanii. Ze względu na brak możliwości wjazdu do Niemiec, piłkarze Liverpoolu czy Manchesteru City zmierzyli się z niemieckimi drużynami na Węgrzech. Praktycznie zarówno dla brytyjskich klubów, jak i dla RB Lipsk oraz Borussii Moenchengladbach były to mecze na wyjeździe.
- Perfekcyjnym miejscem do rozegrania meczu z Liverpoolem była na pewno nasza Red Bull Arena. W obecnych okolicznościach Budapeszt okazał się najlepszą z siedmiu lokalizacji, które braliśmy pod uwagę. Zadecydowała jakość stadionu, boiska oraz hotelu na miejscu – mówią DW przedstawiciele biura prasowego RB Lipsk.
Krytyka epidemiologów
W 1/16 finału Ligi Europy wzięły udział dwie niemieckie drużyny – Bayer Leverkusen oraz TSG Hoffenheim. Druga z nich zmierzyła się z Molde w hiszpańskim Villarealu. Było to spowodowane obostrzeniami zarządzonymi ze strony norweskich władz.
- Nadal obowiązują restrykcyjne przepisy higieniczne. Zarówno w trakcie podróży, jak i na miejscu. Gdyby na neutralnym terenie doszło do wzrostu zachorowalności, jednolita koncepcja UEFA umożliwia zmianę miejsca rozgrywek. Ogólnie mowa jednak tutaj o wyjątkach. Chodzi o to, by ograniczyć konieczność podróży do minimum – mówi DW Holger Kleim, rzecznik prasowy TSG Hoffenheim.
Rozgrywanie meczów na terenie nie związanym z żadną z drużyn nie jest sprzeczne z regulaminem UEFA. Tym bardziej, że zespoły nie są obłożone zakazem opuszczania kraju. Naginanie przepisów pandemicznych napotyka jednak na krytykę ze strony polityków oraz epidemiologów.
W kontekście koronawirusa najbardziej naraził się mistrz Niemiec i ubiegłoroczny zwycięzca Ligi Mistrzów – Bayern Monachium. Bawarczycy pomiędzy meczami w Niemczech i Europie wybrali się do Kataru na Klubowe Mistrzostwa Świata. W wydaniu klubowym turniej ma znaczenie czysto symboliczne. Pandemia nie przeszkodziła Robertowi Lewandowskiemu i spółce w wylocie do Azji, gdzie do swojej kolekcji dołączyli kolejny tytuł.
Kontrowersje po stronie Bayernu zaczęły się jednak od samej wypowiedzi prezesa klubu. Karl-Heinz Rummenigge stwierdził, że profesjonalni piłkarze „mogliby uchodzić za wzór w procesie szczepień”. – Gdyby zaszczepiono zawodników, można by pokazać obywatelom, że szczepionki są nieszkodliwe – argumentował słynny Kalle.
Krytyka nastąpiła błyskawicznie. Pojawiały się sugestie, że przedstawiciele profesjonalnej piłki nożnej chcą uchodzić za jeszcze bardziej uprzywilejowaną grupę. Do tej pory kontrowersje budzi fakt, że liga niemiecka powróciła ponad pół roku temu do normalnego trybu – mimo reżimu sanitarnego.
„Pierwszeństwo mają osoby z grupy ryzyka i pracownicy służby zdrowia” – podkreśla prezydent Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (FIFA) Gianni Infantino. Uciął tym samym spekulacje, czy władze piłkarskie mają zamiar traktować piłkarzy jako grupę priorytetową.
"Tak zwany ekspert"
- Zarówno profesjonalny futbol, jak i inne dyscypliny żyją w innej galaktyce. Rozwaga wydaje się tam obcym słowem – komentuje z kolei przewodnicząca komisji sportowej w Bundestagu Dagmar Freitag cytowana przez Deutschlandfunk. Polityczka SPD opowiada się za zaostrzeniem przepisów – m.in. poprzez obowiązek kwarantanny dla zawodników wracających z terenów ryzyka. – To, co dotyczy zwykłych obywateli, musi dotyczyć także piłkarzy – argumentuje.
Freitag wspomniała o tym także w kontekście pozytywnego wyniku na obecność koronawirusa u piłkarza Bayernu Thomasa Muellera – tuż po turnieju w Katarze. Niedługo po pobycie w Azji jego koledzy z drużyny zmierzyli się w Rzymie z Lazio w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów.
Krytyki nie zabrakło również ze strony Bayernu. Głos zabrał m.in. trener Hansi Flick, który na konferencji prasowej przed meczem z Arminią Bielefeld określił Karla Lauterbacha „tak zwanym ekspertem”. Słowa te odnoszą się do epidemiologa, który doktoryzował się na prestiżowym Uniwersytecie Harvarda i trafnie ocenił wiele prognoz związanych z rozwojem pandemii.
Po reakcjach trener postanowił przybrać bardziej pojednawczy ton. „Pandemia to ogromne obciążenie dla nas wszystkich. Wiele osób cierpi”. Odnośnie Lauterbacha dodał, że „nie stawiałby kogokolwiek w takim świetle, nie znając danej osoby”. Epidemiolog krytykujący wcześniej loty Bawarczyków do i z Kataru odniósł się do słów Flicka w social mediach. „Jeśli się ze mną nie zgadza, powinien przedstawić swoje argumenty. Nie musi być w tym ekspertem, inne argumenty też się liczą. Jako sportowiec-amator apeluję o bycie fair” – napisał Lauterbach na Twitterze.
Mając na uwadze obostrzenia pandemiczne, niewykluczone, że Bayern i inne czołowe drużyny europejskie mogłyby znów spotkać się w jednym miejscu. Decyzja mogłaby być nawiązaniem do awaryjnej decyzji z roku 2020. Zawieszenie piłkarskich rozgrywek spowodowane pandemią koronawirusa, wymusiło wyjątkowe rozwiązania.
By dokończyć rozgrywki Ligi Mistrzów, UEFA zorganizowała mini-turniej w Lizbonie. W wypadku Ligi Europy drużyny przyleciały do Nadrenii Północnej-Westfalii. Finał turnieju odbył się w czterech miastach – Gelsenkirchen, Duisburgu, Duesseldorfie i Kolonii.
- Pomysł powtórki turnieju z Lizbony brzmi sensownie, zwłaszcza w obliczu fazy końcowej sezonu. UEFA świetnie wywiązała się z organizacji w ostatnim sezonie. Ostatecznie trzeba mieć na oku proces rozwoju pandemii i czekać na wytyczne – mówią DW przedstawiciele biura prasowego RB Lipsk.