Niemcy planują zaostrzenie przepisów dotyczących ochrony zwierząt
8 lutego 2011W Niemczech "produkuje" się rocznie 600 mln kurcząt, 70 mln kaczek i gęsi jak również 20 mln indyków. Większość zwierząt przechodzi przed ubojem gehennę. Ten stan rzeczy minister rolnictwa Ilse Aigner (CSU) zamierza teraz szybko zmienić. "Polepszymy ochronę zwierząt i zwiększymy jej transparencję" - powiedziała minister rolnictwa berlińskiej Die Welt.
Ostatni skandal z dioksynami w żywności w drastyczny sposób unaocznił konsumentom skalę tego problemu i skłania do refleksji nad przyszłym ukierunkowaniem polityki rolnej.
Co się zmieni
Trzymanie kur niosek w klatkach ma być całkowicie zakazane. Nie będzie też już zezwoleń na nowe urządzenia technologiczne do ich hodowli. W przyszłości jajka będą pochodziły tylko od niosek z chowu podłogowego, na wybiegach i ekologicznego. Nowa etykietka "Tierschutz Label" ułatwi konsumentom wybieranie takich produktów, podczas wytwarzania których zachowano szczególnie wysokie standardy ochrony zwierząt. Zakazana ma być kastracja prosiąt bez znieczulenia. Pewne przedsiębiorstwo farmaceutyczne wynalazło już alternatywną do kastracji metodę. Myśli się też o konkretnych przepisach, dotyczących chowu tuczników króliczych i planuje opracowanie szczegółowych standardów chowu dzikich zwierząt, trzymania zwierząt cyrkowych i żyjących w ogrodach zoologicznych.
Bezbolesne alternatywy
"Gotowe są już główne kierunki działania" - powiedziała Aigner. "Niektóre rzeczy będziemy wdrażać bardzo szybko" - dodała. Na przykład zakaz wypalania piętna źrebakom. Bundesrat już to zaaprobował. W środę (09.02.) komisja rolna Bundestagu będzie obradować nad wnioskiem ustawowym klubu parlamentarnego Zielonych. "Wypalanie piętna na udzie źrebaka jest niezwykle bolesne" - podkreśla się we wniosku. Rozgrzane do prawie 800 st. C żelazo ze znakiem związku hodowlanego powoduje u źrebaka oparzenia III stopnia. Zadawanie bólu zwierzęciu jest sprzeczne z ochroną zwierząt - twierdzi Aigner. Zwłaszcza, że bezbolesną alternatywą i to od dawna stosowaną jest wstrzykiwanie zwierzęciu domięśniowo chipu, zawierającego indywidualne dane".
Tuczenie nie tylko indyków woła o pomstę do nieba
"Chipy są sensownym rozwiązaniem" - uważa też Hans-Michael Goldmann (FDP), deputowany z Dolnej Saksonii a zarazem przewodniczący komisji rolnej. Tymczasem hodowcy koni gwałtownie się temu sprzeciwiają. Niektórzy wystosowali nawet do ministerstwa list otwarty w tej sprawie.
To na co według Goldmanna trzeba koniecznie zareagować, to tuczenie indyków. Indyczki tuczy się do 16 kg a indory nawet do 23 kg. Ich kościec tego jednak nie wytrzymuje. Zwierzęta przewracają się do przodu. Jeszcze przed zakończeniem męczarni (tuczenia) nie są w stanie podnieść się na nogi. Siedzą skulone w swych odchodach, a wydzielający się z nich amoniak dosłownie wypala im upierzenie.
W tej sprawie zabrał również głos minister rolnictwa Dolnej Saksonii Gert Lindemann (CDU). W rozmowie z dapd powiedział, że "nie zwierzę musi się dostosować do sposobu chowu, lecz ów system do zwierzęcia".
Temu barbarzyństwu trzeba wreszcie położyć kres
Friedrich Ostendorff rzecznik klubu Zielonych ds. polityki rolnej oraz współzałożyciel etykietki na mięso o nazwie "Neuland", gwarantującej odpowiedni dla danego gatunku, naturalny chów zwierząt, oświadczył, że w rolnictwie trzeba koniecznie zmienić podejście do zwierząt użytkowych: "W Niemczech produkuje się prawie 50 mln świń, którym obcina się ogony. Kopiowanie ogonów musi być zakazane".
W podobnym tonie wypowiada się Berliner Zeitung. "Hodowle, w których "producenci" świadomie godzą się na cierpienia zwierząt, bo chodzi im wyłącznie o pomnożenie zysku, są w przypadku psów i kotów już dawno zakazane, ale nie w przypadku zwierząt użytkowych. Dlaczego? - pyta retorycznie komentator berlińskiej gazety.
Minister Aigner musi zadbać, by intensywny chów zwierząt użytkowych spełniał określone standardy ochrony zwierząt - nawet, jeśli nie będzie to odpowiadało oczekiwaniom określonych branż. Musi reprezentować interesy konsumentów - którym na sercu leży dobro zwierząt i którzy mimo to nie chcieliby zrezygnować z mięsa, ale mięsa wytwarzanego w zgodzie z etyką - pisze dalej Berliner Zeitung.
Tanie mięso okupione cierpieniem zwierząt
Ochrona zwierząt jest w Niemczech od 2002 roku zawarowana w ustawie zasadniczej; niemieckiej konstytucji. Ochrona zwierząt zakazuje zadawania zwierzęciu niepotrzebnych cierpień albo zabijania go. A jednak zwierzęta rzeźne w straszliwych warunkach transportuje się wzdłuż i wszerz Europy. W laboratoriach zdychają miliony zwierząt doświadczalnych. Modne stało się w Niemczech przechodzenie na wegetarianizm na znak protestu przeciwko hodowli zwierząt na skalę przemysłową - podkreśla dalej berlińska gazeta. Nie uważa tego jednak za optymalne rozwiązanie. "Ochrona zwierząt nie jest splinem zbzikowanych ludzi, przesadnie kochających zwierzęta. Ochrona zwierząt jest dowodem szacunku wobec życia. Ochrona zwierząt nie jest też jedynie zadaniem dla polityków. Jest zadaniem dla nas wszystkich".
dapd, Die Welt, Berliner Zeitung / Iwona D. Metzner
Red. odp.: Andrzej Pawlak