Niemcy powściągliwi ws. Białorusi
19 sierpnia 2020Rewolucja na Białorusi jest w pełnym rozkwicie. Po kontrowersyjnych wyborach prezydenckich setki tysięcy ludzi od kilku dni wychodzi na ulice protestując przeciwko Aleksandrowi Łukaszence. Historyk i ekspert ds. Europy Wschodniej, Karl Schlögel, mówi o "procesie scalania narodu". To "wielka europejska chwila, ale w Niemczech poświęca się jej zbyt mało uwagi", powiedział Schlögel w wywiadzie dla DW. Jak zauważa, na znak poparcia ruchu Black Lives Matter na ulice wyszło tysiące Niemców. W kwestii Białorusi Niemcy zostali w domu.
Faktycznie w Berlinie od kilku dni odbywają się odosobnione protesty, ale zazwyczaj na raz gromadzą one nie więcej niż 100 uczestników, głównie berlińczyków z Białorusi.
Polityka solidarna i powściągliwa
Podczas gdy na niemieckich ulicach nie widać solidarności, niemieccy politycy powoli zaczynają wychodzić z cienia. Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier zwrócił się do mieszkańców Białorusi na specjalnie nagranym przesłaniu wideo. "Ludność tego od dawna cierpiącego, ale dumnego kraju zasługuje na naszą solidarność i wsparcie", powiedział i zwrócił się bezpośrednio do Łukaszenki. Powiedział, że "nie powinien opierać się on na przemocy, ale na dialogu". Jednocześnie zaapelował do wojska, które do tej pory stało u boku prezydenta, o powstrzymanie się od użycia przemocy wobec demonstrantów.
Kanclerz Angela Merkel odezwała się do tej pory tylko ustami swojego rzecznika, Steffena Seiberta: "Ci ludzie powinni wiedzieć, że Europa stoi po ich stronie i będzie bardzo uważnie przyglądać się temu, jak są traktowani".
Seibert potwierdził, że rząd niemiecki kontaktował się z opozycjonistką Swiatłaną Cichanouską. Nie odpowiedział jednak na pytanie w jakiej formie, "bo to nie służy sprawie".
"To białoruska rewolucja"
Berlińscy eksperci uważają, że powściągliwość polityków to właściwa reakcja. Ochrona praw człowieka jest bardzo ważna, "jednakże obecnie zdecydowanie odradzam aktywną ingerencję UE" - powiedziała Olga Dryndova z Centrum Badawczego Europy Wschodniej na Uniwersytecie w Bremie. Jej zdaniem wszystkie strony muszą pozwolić krajowi na samodzielne kształtowanie tego procesu. - Na demonstracjach prawie nie widać flag europejskich, to przede wszystkim białoruska rewolucja - powiedziała politolożka, dodając, że głównym żądaniem protestujących były wolne wybory, dlatego tak ważne było moralne poparcie Zachodu.
- Ludzie, którzy wychodzą na ulice w Mińsku, na razie nie mają w swoim programie geopolityki - zwraca uwagę Jörg Forbrig, ekspert ds. Europy Wschodniej z German Marshall Fund. Nie chodzi przy tym o wybór Europa czy Rosja. Ludzie po prostu chcą być rozsądnie traktowani przez swoje państwo. - Szybka reorientacja lub nowy wybór między Zachodem a Rosją przyniosłaby efekt przeciwny do zamierzonego - twierdzi politolog.
1989: podobieństwa i różnice
Forbrig uważa, że porównania dotyczące dzisiejszej sytuacji geopolitycznej z rewolucją na Ukrainie w 2014 roku są błędne, podobnie jak porównania z przewrotami w Europie Środkowej i Wschodniej w 1989 roku. W 1989 roku istniała "zupełnie inna sytuacja geopolityczna". Rola USA również jest dziś inna. - Tym razem USA są w zasadzie nieobecne, podczas gdy UE zareagowała stosunkowo szybko - powiedział Forbrig. Kilka dni po wyborach UE zwołała Radę Ministrów Spraw Zagranicznych, a wkrótce ma się odbyć szczyt UE w sprawie sytuacji na Białorusi.
W przeciwieństwie jednak do sytuacji geopolitycznej, można doszukać się pewnych analogii do wewnętrznej dynamiki politycznej na Białorusi w porównaniu z 1989 rokiem. - Na manifestacjach 7 października 1989 roku w Berlinie Wschodnim trzeba było jeszcze obchodzić 40. rocznicę powstania NRD, a tydzień później Honecker przeszedł do historii - wspomina Forbrig, odnosząc się do wymuszonej dymisji przywódcy NRD. A Wolfgang Thierse, były przewodniczący Bundestagu (SPD), komentuje: "Tak właśnie rodzi się rewolucja".
Koniec dyktatury na horyzoncie?
Ale jak potoczy się ta rewolucja? Wszystko jest możliwe, uważają eksperci. - Decydujące będzie to, co zrobi Putin - twierdzi Thierse. - Czy poprze Łukaszenkę, czy też ma mądrość i inteligencję Gorbaczowa i powie: "To nie ma sensu, musimy uwolnić ten kraj, umożliwić demokrację, a tym samym nowe partnerstwo między Białorusią a Rosją".
Jörg Forbrig z German Marshall Fund nie spodziewa się, by Rosja sięgnęła do radykalnych rozwiązań, takich jak interwencja wojskowa. - Rosja spróbuje innych sposobów na zachowanie wpływu na Białoruś, na przykład przy wyborze potencjalnych przyszłych kandydatów na następcę Łukaszenki - przewiduje Forbig.
Natomiast Karl Schlögel obawia się, że "na Białorusi może się jeszcze wydarzyć coś strasznego". Jego zdaniem Władimir Putin jest zdeterminowany, aby "pójść na całość, a my nie jesteśmy na to przygotowani".