Niemcy: pożegnanie z energią atomową, ale nie z uranem
13 października 2016Kiedy w 2022 roku zakończą pracę ostatnie elektrownie jądrowe w Niemczech, nie oznacza to bynajmniej końca gospodarki atomowej. Nie chodzi przy tym ani o kosztowne usuwanie, ani składowanie odpadów atomowych, tylko o produkcję paliwa dla elektrowni jądrowych. Z zakładów wzbogacania uranu w westfalskim Gronau trafia ono do klientów na całym świecie. Władze Nadrenii Północnej-Westfalii (NRW) naciskają wprawdzie na zamknięcie tych zakładów, ale walą głową w mur. Gronau nie zostało bowiem ujęte w ustawie o rezygnacji z energetyki jądrowej.
46-tysięczny Gronau w powiecie Borken leży tuż przy granicy Niemiec z Holandią. Kiedy energia atomowa uchodziła jeszcze za energię przyszłości, słabe strukturalnie miasteczko cieszyło się z decyzji koncernu Urenco o ulokowaniu na jego peryferiach zakładów wzbogacania uranu. Od 1985 roku dostarczają one sześciofluorek uranu do elementów paliwowych.
Po podjęciu przez rząd RFN decyzji o odejściu od energii jądrowej, minister środowiska NRW Johannes Remmel był przekonany, że jest to równoznaczne z końcem zakładów w Gronau. Jakkolwiek by było, w umowie koalicyjnej czerwono-zielonego (SPD i Zieloni) rządu NRW, istniała już decyzja o zamknięciu zakładów do 2017 roku. Federalna minister środowiska Barbara Hendricks (SPD) nie czuje się jednak związana tą decyzją. Gronau nie znalazło się bowiem w federalnej ustawie o rezygnacji z atomu.
Luki w ustawie
W przeciwieństwie do władz NRW rząd federalny nie uważa Gronau za zakłady atomowe, tylko za normalne zakłady przemysłowe. Ich działalność może być wstrzymana tylko wówczas, gdy zostaną naruszone istniejące przepisy. I tylko w takim wypadku nadreńskie władze mogłyby zainicjować zakończenie ich pracy. Z punktu widzenia rządu federalnego takiej sytuacji jednak nie ma, dlatego bezskuteczne okazało się także żądanie zamknięcia zakładów w Gronau wystosowane wspólnie w czerwcu br. przez ministrów środowiska wszystkich niemieckich krajów związkowych.
Światowy potentat
Właściciel zakładów, koncern Urenco, patrzy na te przepychanki bez emocji. W końcu interes kwitnie. Dopiero niedawno na terenie zakładów została uruchomiona nowa hala do składowania uranowych półproduktów.
Właścicielami Urenco, który posiada zakłady w Niemczech, Holandii i Wielkiej Brytanii, są rząd holenderski i brytyjski (po jednej trzeciej udziałów). Jedna trzecia udziałów spółki przypadająca na Niemcy, znajduje się w rękach koncernów energetycznych E.On i RWE. Te jednak po niemieckim zwrocie energetycznym nie są już zainteresowane produktami z Gronau. E.On i RWE od dawna próbują więc sprzedać swoje udziały w Urenco, ze względu na kompleksowe stosunki własnościowe jest to jednak nadzwyczaj trudne.
Urenco także to nie przysparza bezsennych nocy. Również ze względów finansowych. Koncern zaopatruje w końcu ponad 50 klientów w 19 krajach. Jego udział na globalnym rynku wzbogaconego uranu szacuje się na niebagatelne 30 procent.
Zakłady w Gronau zaopatrują między innymi obydwie belgijskie elektrownie atomowe w Doel i Tihange, które po serii awarii uważane są przez ekspertów za zagrożenie dla bezpieczeństwa. Ale także poza tymi belgijskimi odbiorcami nie brakuje klientów, również nowych. Podczas gdy Niemcy odchodzą od atomu, Francja i Wielka Brytania podpisały po wieloletnich pertraktacjach umowę na budowę nowej elektrowni jądrowej Hinkley Point na brytyjskim zachodnim wybrzeżu. Koszty budowy mają wynieść dobre 21 mld euro. Urenco nie widzi powodu, by mimo zamierzanego wycofania się partnerów E.On i RWE, martwić się o niewystarczające obciążenie zakładów w Gronau.
Klaus Deuse / Elżbieta Stasik