Niemcy. Rozwój energetyki wiatrowej zagrożony?
6 lutego 2024Kanclerz Olaf Scholz jest optymistą: koalicja jego SPD, Zielonych i FDP chce dalszego postępu w transformacji energetycznej. Mimo problemów budżetowych, mimo coraz bardziej uciążliwej biurokracji, mimo zniechęcenia dużej części niemieckiego społeczeństwa. W ubiegły poniedziałek (29.01.2024) powiedział: „Jeśli osiągniemy to, co sobie założyliśmy, a jestem o tym przekonany, zerwiemy z 200-letnią tradycją przemysłową i dobrobytem opartym na węglu, gazie i ropie”.
Energia z gazu i węgla
Jednak około 30 proc. niemieckiej energii elektrycznej nadal powstaje ze spalania węgla i gazu. Prawie połowa energii elektrycznej jest produkowana przez farmy wiatrowe.
Celem rządu jest dalsza transformacja i przejście na neutralne dla klimatu wytwarzanie energii, przede wszystkim za pośrednictwem rozbudowanego systemu elektrowni wiatrowych offshore, położonych daleko na Morzu Północnym i Bałtyckim.
Na pełnym morzu, gdzie wiatr wieje mocniej i przede wszystkim stale, pracuje obecnie około 1500 turbin wiatrowych. Osiągają do 300 metrów wysokości i dostarczają lącznie około 8,5 gigawatów energii elektrycznej, a do 2030 roku będzie to 30 gigawatów. Prawie czterokrotnie więcej.
Ambitny cel
Na osiągnięcie tego celu pozostało zaledwie sześć lat. Przedstawiciele branży energetyki wiatrowej ostrzegają, że będzie to trudne.
Według Federalnego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (BWE) w ubiegłym roku do sieci przyłączono zaledwie 27 nowych turbin. A kilka niemieckich stowarzyszeń branżowych napisało we wspólnym oświadczeniu: „Aby osiągnąć cele transformacji energetycznej, rozbudowa systemu musi radykalnie wzrosnąć do 2030 roku”.
„Sygnał niepewności”
Istnieje poważna przyczyna, dla której przedstawiciele branży postrzegają cele transformacji energetycznej jako zagrożone. Federalna Agencja Morska i Hydrograficzna (BSH) w swoim piśmie wskazuje, że w przypadku niektórych połączeń sieciowych na Morzu Północnym istnieje duże ryzyko opóźnień, które mogą sięgać nawet dwóch lat. Ich źródłem są niedobory w produkcji konwerterów mocy.
Stefan Thimm jest dyrektorem zarządzającym Federalnego Stowarzyszenia Operatorów Farm Wiatrowych Offshore (BWO). Pismo BSH komentuje następująco: – Jeśli sytuacja się potwierdzi bądź nawet pogorszy, postawi to pod znakiem zapytania uzgodnione cele transformacji i wyśle sygnał niepewności.
Skomplikowana infrastruktura
To, że energia elektryczna jest wytwarzana na pełnym morzu, wymaga potężnej infrastruktury. Na ląd doprowadzają ją ogromne kable, a konwertery mocy zamieniają prąd zmienny na stały; umożliwia to przesył z niemieckiej północy na przemysłowe południe i zachód.
Jak wynika z szacunków ekspertów, rozwój transformacji energetycznej niebawem spowoduje, że porty morskie będą musiały oddać do dyspozycji energetyce morskiej powierzchnię równą 270 boiskom piłkarskim.
Dyrektor zarządzająca Fundacji Offshore-Windenergie Karina Würtz mówi o znaczeniu tych ogromnych inwestycji. – Porty morskie są centralnymi węzłami morskiej energetyki wiatrowej. Czy to jako baza dla budowy albo też późniejszego demontażu farm wiatrowych, czy jako punkty serwisowe do obsługi i konserwacji, czy jako obszar magazynowania bądź miejsce produkcji; pełnią różnorodne funkcje w zakresie morskiej energetyki wiatrowej.
Karina Würtz narzeka, że inne kraje szybciej i efektywniej pracują nad tą infrastrukturą. – Podczas gdy holenderskie i duńskie porty Eemshaven i Esbjerg w ostatnich latach w dużym stopniu skupiły się na sektorze morskiej energetyki wiatrowej, przejmując duże udziały w rynku portów niemieckich, te ostatnie w coraz większym stopniu zwracają się w kierunku innych obszarów działalności.
Greenpeace: „złe priorytety”
A konkurencja jest ogromna. Poszukiwane są na przykład firmy specjalizujące się w produkcji konwerterów, ponieważ nie tylko Niemcy chcą nabrać rozpędu w rozwoju energetyki offshore. Zdaniem Greenpeace'u rząd federalny wyznacza tu złe priorytety, inwestując duże pieniądze w terminale gazu płynnego.
Martin Kaiser, ekspert ds. energii i klimatu w Greenpeace, mówi w rozmowie z DW: – Zamiast przepychać w zawrotnym tempie, generującym szwindle, zupełnie niepotrzebne terminale LNG, Olaf Scholz powinien skoncentrować się w swoim „nowym tempie dla Niemiec” na realizacji morskich farm wiatrowych, aby jak najszybciej nadrobić zaległości w rozwoju energetyki offshore.
Według Martina Kaisera nie może być tak, że „Niemcom nie udaje się osiągnąć celów w zakresie rozwoju pilnie potrzebnych źródeł energii odnawialnych z powodu nieprawidłowego ustalenia priorytetów przez kanclerza”.
FDP odrzuca propozycje Habecka
Niemiecki rząd zainwestował w budowę terminali LNG po ataku Rosji na Ukrainę, gdy rosyjski gaz przestał płynąć. Obecnie Niemcy importują skroplony gaz z kilku krajów. Jednakże głównym powodem opóźnień w zakresie rozbudowy energetyki morskiej jest brak pieniędzy. Rząd mógłby je pozyskać jedynie poprzez dodatkowe zadłużenie. To z kolei uniemożliwiają wymogi prawne, które surowo zabraniają zaciągania nowych długów.
Jedyne rozwiązanie to fundusz specjalny jak ten, który przeznaczono na rozbudowę Bundeswehry. W ubiegłym tygodniu minister gospodarki Robert Habeck (Zieloni), odpowiedzialny za ochronę klimatu, opowiadał się w Bundestagu za utworzeniem funduszu, który pomógłby rozwiązać problemy strukturalne, właśnie takie jak rozwój energetyki wiatrowej. Jednak jego propozycja została natychmiast odrzucona nie tylko przez opozycję, lecz także przez koalicyjnego partnera, liberalną FDP.