Niemcy: SPD ma wiele do stracenia
13 marca 2016Członkowie SPD w Badenii-Wirtembergii i Saksonii-Anhalt z zazdrością patrzą na wyniki prognoz przedwyborczych, które odnoszą się do średniej, jaką mogliby uzyskać, gdyby w Niemczech odbywały się wybory do Bundestagu. Trzy duże instytuty badania opinii publicznej: Allensbach, Emnid i Forsa, od połowy lutego dają im od 23 do 24 procent głosów. Dla szefa SPD Sigmara Gabriela to powód do zmartwień, ale taki wynik byłby szczytem marzeń działaczy na prowincji. W dzisiejszych (13.03.2016) wyborach do trzech parlamentów krajowych ta średnia wynosi bowiem tylko 15 procent głosów. W poprzednich wyborach w 2011 roku w Badenii-Wirtembergii kandydaci SPD zdobyli 23,1 procent a w Saksonii-Anhalt 21,4 procent głosów. Tego wyniku tym razem zapewne nie uda im się powtórzyć.
Wspomniany wyżej wynik umożliwił SPD współrządzenie, jako młodszy partner koalicyjny, w obu wymienionych wyżej landach. W Badenii w koalicji z Zielonymi, a w Saksonii z CDU. Dziś socjaldemokraci liczą, że pozostaną tam w koalicji, ale ich wynik wyborczy będzie, jak wynika z ostatnich prognoz, znacznie niższy.
Tylko nie z Lewicą - z wyjątkiem Turyngii
Ta koalicja nie wyszła jednak SPD na dobre. W Badenii-Wirtembergii i w Saksonii-Anhalt socjaldemokraci mają coraz mniejsze poparcie wyborców i to samo odnosi się do ich udziału w rządzie wielkiej koalicji w Berlinie. W najlepszym wypadku drepczą w miejscu. Praktycznie nie mają szansy, żeby po 12 latach współrządzenia w wyborach powszechnych w 2017 roku ponownie zasiadać w Urzędzie Kanclerskim. Obecnie na SPD gotowych jest oddać głos od 10 do 13 procent wyborców. Gdyby, co teoretycznie jest możliwe, w 2017 roku Niemcami zaczęła rządzić koalicja SPD, Lewica, Zieloni, to socjaldemokraci byliby w niej słabsi niż Lewica, wywodząca się z dawnej Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec w b. NRD.
W 2014 roku SPD odważyła się na wejście do koalicji rządowej z partią Lewica w Turyngii. Był to śmiały eksperyment, tym bardziej, że urząd premiera w tym kraju związkowym objął przedstawiciel Lewicy, ale w sumie się opłacił. W tej chwili na SPD gotowych byłoby głosować w Turyngii 15 procent wyborców, a więc trochę więcej niż w roku 2014, kiedy opowiedziało się za nią 12, 4 procent wyborców. Ale dziś, 13 marca, wybory do landtagów odbywają się w Badenii-Wirtembergii, Nadrenii-Palatynacie i w Saksonii-Anhalt, a nie w Turyngii. Nie ma się zatem czym ekscytować. Nawiasem mówiąc, w Saksonii-Anhalt podczas poprzednich wyborów do tamtejszego parlamentu krajowego w 2011 roku, SPD mogła wejść do koalicji rządowej SPD-Lewica-Zieloni, ale jakoś zabrakło jej wtedy odwagi. Dziś pewnie socjaldemokraci chcieliby ponownie mieć taką możliwość, ale mało wskazuje na to, żeby mogła się ona powtórzyć.
Nadzieja ma imię i nazwisko - Malu Dreyer
Szanse socjaldemokratów wyglądają w tej chwili najlepiej w Nadrenii-Palatynacie. Tym krajem rządzi pani premier Malu Dreyer, ale jej kariera na tym stanowisku ma dziś dobiec kresu. Tak wynika z prognoz przedwyborczych, które od miesięcy widziały na jej stanowisku Julię Klöckner z CDU, wschodzącą gwiazdę tej partii. Ale im bliżej do wyborów, tym bardziej topniała przewaga pani Klöckner nad panią Dreyer, a w piątek 11 marca ostatnie sondaże widziały tę ostatnią w roli zwyciężczyni wyborów. Jak będzie? O tym przekonamy się o godzinie 18:00.
Ale nawet gdyby Malu Dreyer zasiadła w Moguncji w fotelu premier Nadrenii-Palatynatu, to w sumie niemiecka SPD ma nos zwieszony na kwintę. Stale bowiem traci w oczach elektoratu i gdyby ten trend w bolesny dla niej sposób znalazł potwierdzenie w wynikach dzisiejszych wyborów w trzech landach, to w szeregach partii rozgorzeje zapewne poważna dyskusja nad jej przyszłym kursem. Ten obecny prowadzi ją bowiem coraz wyraźniej na margines życia politycznego w kraju.
Marcel Fürstenau / Andrzej Pawlak