Niemcy: uruchomiono telefon antyprzemocowy dla mężczyzn
23 kwietnia 2020W większości przypadków ofiarami przemocy domowej są kobiety i dzieci. Eksperci przyjmują, że tylko niewielki odsetek tego zjawiska wychodzi na jaw. Ofiarami domowej agresji mogą padać jednak także mężczyźni, co jest właściwie tematem tabu.
Nadrenia Północna-Westfalia i Bawaria uruchomiły z tego względu ogólnoniemiecki telefon antyprzemocowy dla mężczyzn. Pod bezpłatnym numerem 0 800 1239900 telefon czynny jest od zaraz. Pomyślany on jest jako wspyrcie dla mężczyzn, którzy padają np. ofiarami przemocy domowej czy przemocy o podłożu seksualnym, stalkingu lub zmuszani są do zawarcia małżeństwa.
Równe prawa
Przedstawiając ten projekt władze landowe zaznaczają, że chcą one tak samo zwalczać przemoc wobec kobiet jak i mężczyzn. Na drodze intensywniejszej, ponadregionalnej współpracy tabuizowany temat przemocy wobec mężczyzn będzie skuteczniej trafiał do świadomości społeczeństwa. Obydwie szefowe odpowiednich resortów w Nadrenii Północnej-Westfalii i Bawarii wskazują przy tym na liczby Federalnego Urzędu Kryminalnego, który stwierdził, że w roku 2018 odsetek mężczyzn będących ofiarami przemocy w związkach partnerskich czy rodzinie lekko wzrósł do 18,7 proc. w porównaniu z rokiem 2017 (17,9 proc.). Oprócz telefonu antyprzemocowego dla mężczyzn, pod adresem www.maennerhilfetelefon.de istnieje także oferta poradnictwa w sieci.
Brak kontroli społecznej
Pierwsze dane pochodzące z okresu koronakryzysu zdają się potwierdzać to, o czym eksperci ostrzegają już od tygodni.
Telefon antyprzemocowy dla kobiet „Gewalt gegen Frauen" odnotowuje dużo więcej zgłoszeń. W ubiegłym tygodniu jego pracownicy mówili o wzroście rzędu 20 proc. Jeszcze do początku kwietnia liczba zgłoszeń była podobna jak w roku 2019. W obecnym wzroście tej liczby nietrudno jest dopatrzeć się związku z koronakryzysem. Nakaz pozostawania w domu, zamknięte szkoły, praca w skróconym wymiarze czasu i praca zdalna to czynniki dodatkowo stresujące rodziny mieszkające nierzadko w ciasnocie. Poza tym brak jest społecznej kontroli przez szkoły, przedszkola czy krąg znajomych i rodziny.
To, że raporty władz czy placówek pomocowych do tej pory nie wskazują jeszcze na wyraźny wzrost przemocy domowej jest zrozumiałe, ponieważ wiele takich incydentów nie jest zgłaszanych władzom albo w statystykach ujmowane są one dopiero później. Jak podaje Kinderschutzbund, organizacja pomocy dzieciom, wydziały ds. dzieci i młodzieży odbierają mniej zgłoszeń o krzywdzie dziejącej się dzieciom, co jednak nie oznacza, że nie ma ona miejsca. Zanim kraj nie zastygł w bezruchu z powodu koronawirusa około 60 proc. tych zgłoszeń pochodziło ze szkół, przedszkoli i od lekarzy-pediatrów - wyjaśnia prezes tej organizacji Heinz Hilgers.
(DPA,KNA/ma)